Pytasz mnie, Arturze, czemu od ciebie odeszłam. Teraz? Po tylu latach? Dobrze, powiem ci, bo miałam czas na zastanowienie i wydaje mi się, że dobrze już wiem, co się między nami wydarzyło. Kiedy znajomi pytają mnie, czemu się rozstaliśmy, opowiadam im o twojej wrednej byłej żonie. Ale robię to tylko dlatego, by się ode mnie serdecznie odwalili. Bo sprawa jest bardziej skomplikowana.
Oczywiście, że twoja pierwsza była żona potrafiła być potworem i naprawdę uprzykrzała nam życie. Za każdym razem, kiedy mieliśmy jechać na wakacje, a szczególnie te na kilka dni bez dzieci, tylko we dwoje, ona pozorowała samobójstwo. I z wakacji nic nie było!
Ty oczywiście wierzyłeś we wszystkie bzdury, które ci opowiadała. Potrafiłeś jechać po nią w środku nocy do szpitala taksówką, za którą płaciłeś niewyobrażalne pieniądze. Tylko dlatego, że ona odmawiała przyjęcia na oddział i chciała wrócić do domu. A przecież miała swojego faceta, który z nią mieszkał i to on mógł o nią zadbać. Czasem więc śmiałam się, że twoja żona tak naprawdę ma dwóch partnerów – tego nowego oraz ciebie, bo byłeś na każde jej wezwanie.
Czemu czułeś się z nią tak związany i odpowiedzialny? Dziś już trochę więcej z tego rozumiem. Zawsze mi tłumaczyłeś, że ona przyjechała z Białorusi i nie ma w Polsce żadnej rodziny. Ale to nie jest wytłumaczenie, żeby kogoś traktować jakby był małym dzieckiem. Powodów tej sytuacji było oczywiście znacznie więcej – macie przecież wspólne dziecko, synka Kazika, na którym tobie bardzo zależy. Bałeś się, że z matką, która jest niewydolna finansowo, on będzie miał bardzo ciężkie dzieciństwo i dorastanie. Bałeś się, że jak nie będziesz się nimi opiekował, to ona go zabierze i wyjedzie gdzieś daleko na Białoruś i nie będziesz mógł go codziennie widywać. Nie wziąłeś pod uwagę jednego – musiałabym być świętą, by godzić się na tę chorą sytuację. Bardzo lubiłam Kazia, ale kiedy patrzyłam, jak manipuluje tobą Madina, byłam wściekła, okropnie zazdrosna, rozżalona, że mną się tak nie opiekujesz.
Kompletnie się w tym wszystkim, Arturze, pogubiłeś. Zacząłeś gigantyczne pożyczki, by móc utrzymywać byłą żonę i dokładać się do naszego budżetu. Przede wszystkimi wokoło udawałeś, że masz pieniądze. Pewnie męska duma nie pozwalała ci przyznać się do porażki i do tego, że nie wyrabiasz się ze wszystkimi zobowiązaniami. Nie mniej bałeś się Madiny i dlatego robiłeś dla niej wszystko. Tu nie wchodziło w grę słowo: „Nie!”. Jeśli ona chciała nowe buty dla Kazika, natychmiast za to płaciłeś. Co z tego, że ci mówiłam, że buty dla dziecka nie kosztują 500 złotych. Odpowiadałeś: „Nie wtrącaj się, to są sprawy między mną a matką mojego dziecka”. Wtedy szlag mnie brał, bo znów ignorowałeś moje zdanie. Co z tego, że nie było cię na to stać?
Ja to wszystko rozumiem, ale powiem ci, że moje życie z tobą było cholernie trudne. Musiałam być zawsze tą drugą. Tą, której możesz swobodnie powiedzieć, że nie masz pieniędzy, by zrobić zakupy w supermarkecie i która jednocześnie odkrywa, że dwa dni wcześniej podarowałeś swojej byłej żonie kartę kredytową. Twierdziłeś: „To tak, na wszelki wypadek”. Czy wiesz, że ja wtedy czułam się tak, jakbym dostała od ciebie twarz.
Pamiętam, jak kiedyś okrutnie pokłóciliśmy się, gdy odkryłam, że mimo naszych kłopotów finansowych, poszedłeś do banku, by wziąć na siebie kredyt dla Madiny, by ona mogła otworzyć swój poroniony interes, czyli białoruskie bistro. Byłam wkurzona, bo przed chwilą ja musiałam zapłacić za cały remont naszego mieszkania. Mnie mówiłeś, że nie masz kasy i muszę poczekać. Która kobieta znosiłaby to na dłuższą metę? Ale z tobą na te tematy nie było wtedy rozmowy. Trzasnąłeś drzwiami i wróciłeś dopiero nad ranem. Pijany.
Ale do rzeczy. Po naszym rozstaniu poszłam na terapię i wtedy zrozumiałam, że za tym, co się między nami wydarzyło, kryje się jeszcze drugie i trzecie dno. Już tłumaczę, gdzie jest to „drugie dno” naszej historii. Kiedy opowiadałam swojej terapeutce, jak bardzo pragnę męskiej opieki, ona zwróciła uwagę, że tak naprawdę, to jest mój, a nie twój kłopot. Rozmawiałyśmy o moim dzieciństwie i o tym, że wychowywałam się w rodzinie, w której alkohol lał się strumieniami i dlatego dziś tak mocno czuję, że chcę, aby ktoś mi to wynagrodził. Najlepiej ukochany mężczyzna. Chcę, by on był dla mnie tak troskliwy i opiekuńczy, bym mogła poczuć się jak małe usłyszane i zadbane dziecko.
Terapeutka próbowała mi wytłumaczyć, co mogło dziać się z tobą. W twojej rodzinie przecież też był alkohol i ty też bardzo potrzebowałeś akceptacji i podziwu innych ludzi. Dlatego lubiłeś się chwalić przed znajomymi, jak pomagasz Madinie. Oni cię za to podziwiali, a ty czerpałeś z tego wielką satysfakcję. Mnie koleżanki mówiły: „Jaki ten Artur jest empatyczny. Gdzie ty go znalazłaś? Ze świecą takiego szukać, co ma serce dla tej wariatki byłej żony”. Co ja miałam im powiedzieć, przecież nie chciałam się skarżyć, że wspaniałomyślny jesteś owszem, ale dla Mariny. A nie dla nowej rodziny, którą zdecydowałeś się ze mną założyć.
Teraz czas na opisanie tego, co było ukryte bardzo głęboko. Nazwijmy to może tym „trzecim dnem”. Otóż: czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego tak skąpiłeś mi pieniędzy? A więc, według mojej terapeutki, ty też w tym skąpstwie wobec mnie mogłeś mieć ukryty cel. Twoja była żona cię nie kochała. Była z tobą dla pieniędzy i wyciągała ci je z kieszeni przy byle okazji. Choć się publicznie nie przyznawałeś do tej świadomości, na pewno o tym wiedziałeś. Dlatego dla mnie byłeś zdecydowanie mniej hojny. Chciałeś sprawdzić, czy ktoś potrafi cię kochać tak naprawdę, bez pieniędzy!
To w sumie jest wstrząsające, ponieważ oboje trzymaliśmy się w jakimś okrutnym klinczu. Kochaliśmy się, ale chcieliśmy od siebie rzeczy, które się absolutnie wykluczały. Oboje robiliśmy to nieświadomie i żadne z nas nie potrafiło odpuścić na milimetr. Ja chciałam opieki także demonstrowanej w finansach. A ty chciałeś kobiety, która udowodni, że kochać ciebie można takim jakim jesteś, za darmo, bez twojego portfela. Zmarnowaliśmy więc naszą miłość, walcząc ze sobą. Walcząc, choć wtedy nie mieliśmy świadomości, co tak naprawdę się między nami dzieje.
Ciekawa jestem, jakie masz dziś zdanie o kobietach. Przypuszczam, że jak się upijesz z kumplami, to mówisz im, że baby to suki, które lecą na kasę. A więc mój drogi, sprawa jest bardziej skomplikowana. Tyle, że tego, co wydarzało się między nami, nie da się już naprawić. Zbyt wiele wycierpiałam. Co z tego, że dziś rozumiem już z naszej historii więcej? Cóż z tego….