W małżeństwie państwa A. jest po prostu wzorowo. Chciałoby się nawet powiedzieć: podręcznikowo. A właściwie było, bo równo miesiąc temu pani A. spakowała manatki i zawinęła się z domu razem z kotem perskim, kolekcją porcelanowych kubków i jedną, pokaźnych rozmiarów walizką. Dlaczego? Nikt nie wie. Nawet pan A., który codziennie dzwoni do żony. – Ale dlaczego, kochanie? – pyta błagalnym głosem – No proszę cię? No jak to teraz wygląda? Skończ już te fanaberie! Wybaczam ci. Tylko wróć, bo w sobotę przyjeżdża mama. I co ja jej powiem?
A pani A. odpowiada tylko w kółko to samo – Zrób pranie, to porozmawiamy, zrób pranie, kochany!
– Takiego faceta zostawiła, małpa – komentują zbulwersowane sąsiadki, gdy pan A. samotnie wsiada rankiem do swojego wypucowanego na błyska auta. Pani A. wyprowadzała się z pompą i fajerwerkami. Nie było wątpliwości, że nie udaje się na zagraniczną wycieczkę, tylko postanowiła rozstać się z mężem. Tak więc całe, pilnie strzeżone osiedle od miesiąca żyje tą nieprawdopodobną wręcz historią. Przecież ten A. to na rękach ją nosił. I zawsze w sobotę takie generalne porządki robił, śmieci wynosił. I zakupy codziennie, świeże bułeczki co rano. To niepojęte jak można być tak niewdzięczną.
No więc dlaczego, kochanie?
Po kolejnej bezowocnej rozmowie z żoną pan A., wchodzi w końcu do pralni. Do tej pory rozpacz całkowicie odebrała mu ochotę na zajęcie się domowymi obowiązkami. Pranie od trzech tygodni nosił do miejscowego zakładu J.Gałązka i syn, „Wypierzemy Twoje brudy”. Ale tego dnia, zrezygnowany usiadł koło kosza na brudną bieliznę. Prawie podskoczył, kiedy tuż za płynem zmiękczającym zobaczył bladoróżową kopertę, a w niej, napisany odręcznie list. Pan A. oparł się o pralkę i przeczytał:
Kochany P.,
Wiem, że swoim odejściem zadałam Ci ból, przepraszam. Pomyślałam jednak, że to jedyny sposób, żebyś zaczął słuchać, a nie tylko słyszeć. Wcześniej wiele razy próbowałam z Tobą porozmawiać, nie wyszło. Mijaliśmy się, starając nie zauważać jak bardzo różnimy się od siebie i jak ten „nasz” problem osiąga coraz większy rozmiar. Bo nie sądzę, żebyś ty go nie zauważał, kochanie. Nie mylę się prawda?Bardzo Cię kocham. Nie tak jak na początku. Kocham Cię mocniej, szczerzej i mądrzej niż wtedy, kiedy się dopiero co poznawaliśmy, pięć lat temu. Kocham Cię tak, by móc powiedzieć Ci, że nadeszła pora na zmiany.
Dużo jest miłości w moim (naszym?) życiu, wiesz? Ale nienawiści jest równie wiele.
Kocham Twoją pyszną kawę, podaną o poranku w eleganckiej filiżance, razem z herbatnikiem. Nienawidzę, gdy zdenerwowany, że znów postawiłam tę filiżankę uszkiem do przodu a nie w bok, zrzucasz razem z innymi naczyniami na podłogę w naszej stylowej kuchni.
Kocham patrzeć jak rozmawiasz ze swoimi pracownikami, takim mądrym i zdecydowanym tonem. Nienawidzę, gdy tym samym tonem mówisz do mnie: „Jak znajdziesz prawdziwą pracę i będziesz naprawdę zarabiać to porozmawiamy”.
Kocham czuć się wyjątkowa, gdy na spotkaniu ze znajomymi czy rodziną otaczasz mnie opieką i dajesz mi tyle czułości. Nienawidzę, gdy w domu stajesz się zimny i kapryśny, a czasem nawet wychodzisz trzaskając drzwiami, bo „za długo” rozmawiam z przyjaciółką przez telefon.
Kocham Twoje czułe gesty, kwiaty bez okazji i to jak gładzisz moją głowę szepcząc „księżniczko”. Nienawidzę, gdy podczas niewinnej sprzeczki popychasz mnie tak, że tracę równowagę, a słowo „idiotka” jest wówczas najdelikatniejszym jakim w stosunku do mnie używasz.
Kocham to jak starasz się zabezpieczyć nam przyszłość. Nienawidzę tego, jak wydzielasz mi pieniądze i żądasz uzasadnienia każdego, najdrobniejszego wydatku.
Kocham Twoją spontaniczność. Nienawidzę Twojej nieprzewidywalności. Tego strachu, że za chwileczkę zdenerwujesz się i wybuchniesz.
Kocham moje plany na przyszłość. Ciagle jest tam miejsce dla Ciebie.K.
P.S. Na odwrocie zapisałam Ci numer do świetnego terapeuty. Jeśli umówisz się na wizytę, powiem Ci gdzie szukać następnego listu.
Chcecie wiedzieć, jaki jest dalszy ciąg tej opowieści? Ja go nie znam. Wiem tylko, że czasem świeże bułki co rano i powrót z kwiatami do domu, to tylko część pewnej historii, część prawdy o związku, rodzinie. O miłości.