Przeciwnicy głośno podkreślają, że to absurd i kupowanie kota w worku. – Kompletnie nie rozumiem idei czekania z seksem aż do ślubu. A jeśli się okaże, że owszem kochamy się, dogadujemy i mamy wspólne zainteresowania, ale łóżko to totalna pomyłka? Nie dam sobie wmówić, że seks w związku nie jest ważny. Nie stawiam go na pierwszym miejscu, są ważniejsze priorytety, a wspólne i długie życie to przecież coś więcej niż tylko cielesne uniesienia. Ale jeśli w sypialni nie gra, to prędzej czy później wszystko się rozsypie. Nie wspomnę, że wiele par rozchodzi się potem z hukiem i nienawiścią, bo nie wiedząc co z odkrytym fantem zrobić, zaczynają się zdradzać i okłamywać. Nigdy bym czegoś takiego nie zaryzykował bo uważam, że żeby się zdeklarować być z kimś na lata czy na zawsze, trzeba go najpierw poznać. I to pod każdym względem. Cielesnym także i to w szczególności.
Wybierając sobie partnera życiowego zwracamy uwagę na wiele czynników. Dobrze gdyby miał łagodny charakter i chociaż podobne zainteresowania i poglądy. Żeby był dobrym człowiekiem, który o nas zadba i stworzy, poczucie bezpieczeństwa. Żebyśmy czuli w nim oparcie, nawet w najgorszym czasie. Oczywiście, dobrze gdyby podobał nam się też wizualnie i sprawiał, że chcemy jego bliskości. Poznajemy się w różnych sytuacjach, sprawdzamy, czy w ogóle do siebie pasujemy. Również, pod względem „łóżkowym”. Bo przecież może się okazać, że dzielą nas różnice lub oczekiwania nie do przejścia, dla którejś ze stron. Są jednak pary, które z tą jakże ważną decyzją, jaką jest podjęcie współżycia, odkładają na bok i sięgają po nią dopiero gdy padnie sakramentalne „tak” – tłumaczy mi Dawid, znajomy.
– To dla mnie, najwyższa forma zaufania między ludźmi. Tego, że jeśli wytrwaliśmy tyle w czystości, byliśmy w tym razem silni i do tego przekonani, to teraz może być już tylko pięknie. I zresztą, w naszym przypadku tak było. To ekscytujące, poznawanie się jeszcze dokładniej,odkrywanie nowych sfer, bardziej utwierdzało nas w przekonaniu, że warto było poczekać. Nie zaryzykować, bo nigdy tak na to, nie patrzeliśmy. Byliśmy siebie na tyle pewni, że nie bałam się, że seks cokolwiek między nami zepsuje. Dominika i Mateusz, czekali aż do nocy poślubnej, żeby w końcu móc się kochać i być ze sobą jak mąż i żona. – Poznaliśmy się pod koniec liceum, bo ja się przeprowadziłam do Wrocławia z mamą, zaraz po rozwodzie rodziców. Na Mateusza od razu zwróciłam uwagę, zresztą on też, nie odstępował mnie na krok. Dość szybko zostaliśmy parą i cieszyła mnie jego nieśmiałość i to, że nie naciskał. W ogóle nie czułam presji, tak jak to bywało w poprzednich związkach. Odkąd skończyłam 15 lat wiedziałam, że będę tylko z kimś, kto uszanuje i nie wyśmieje mojego postanowienia. Zbliżenie cielesne z drugim człowiekiem, jest jakby oddawaniem siebie, razem ze wszystkimi swoimi tajemnicami. Te trzy lata przed ślubem, kiedy owszem całowaliśmy się czy dotykaliśmy, okazywaliśmy sobie mnóstwo czułości i ciepła, ale nigdy między nami do niczego poważnego nie doszło, nie były łatwe. Przecież byliśmy młodzi, kochaliśmy się i chcieliśmy, spędzić ze sobą resztę dni, podobaliśmy się sobie i pociągaliśmy. Ale pomagaliśmy sobie nawzajem, żeby się nie złamać, żeby poczekać na to upragnione i najpierw się przekonać, czy w ogóle do siebie pasujemy. Bo mogło się przecież różnie okazać, a ja chciałam być pewna, że oddaje swoją intymność, właściwemu człowiekowi.
Znamy wiele takich par, jak nasza, prowadzą szczęśliwe domy, mają dzieci, są zakochani i niczego nie żałują. Ale to prawda i nie będę tego ukrywała, że wiele się sobą rozczarowało. Okazało się, że tak bardzo, nie mogli się w tych sprawach dogadać, i choć starali się dojść do porozumienia, bo im na sobie zależało, fizyczność była silniejsza. Rozchodzili się, a wcześniej niestety często oszukiwali. Szukali innych wrażeń za plecami współmałżonka, odchodzili do innych partnerów. To dla mnie straszne i niezrozumiale, bo ja sobie nawet nigdy nie starałam wyobrazić, że współżycie mogłoby zachwiać siłą naszego uczucia. Dla ludzi, którzy dojrzale i prawdziwie się kochają, nie istnieją bariery i drogi nie do przejścia. Na pewno byłby to dla nas jakiś problem, jeśli nie umielibyśmy sprostać swoim oczekiwaniom, ale są kompromisy i wyrzeczenia w imię ważniejszych spraw. Wszystko, zależy od nas samych, jeśli będziemy się wystarczająco starać i słuchać siebie nawzajem, do niczego nie zmuszać i nie wymagać za wszelką cenę, nic – a już w szczególności seks, nie jest w stanie zagrozić naszemu związkowi. My czekaliśmy trzy lata, a pod wspólną pościelą, do dziś, bywa różnie. Ale gdybym mogła cofnąć czas, postąpiłabym tak samo i wiem, że mój mąż też. Bo od początku zawsze byliśmy tylko dla siebie, a pierwsza wspólna noc była najpiękniejszym prezentem ślubnym.
Dawid śmieje się w głos czytając wypowiedzi moich bohaterów. – Jakoś im nie wierzę, bo jaką masz gwarancję, że mówią tak, bo nie bardzo mają inne wyjście? Wesele pochłonęło większość budżetu, ksiądz w kościele pobłogosławił i co teraz? Powiedzą, przyznają się, że spacery, obiadki i mieszkanie razem owszem, ale łózko to dramat i przykry obowiązek? Jestem sceptyczny, bo nie wyobrażam sobie wiązać się z kimś obrączką i przyrzeczeniem, nie poznając go do końca i w każdej sytuacji. Seks, to nieodzowna część naszego życia i nie chodzi tylko o instynkt, a o ogrom głębokich uczuć, jakie możemy dzięki niemu przekazać. Ale też wszystko zepsuć, jeśli okaże się, że szczęśliwi my, to w łóżku to obcy sobie ludzie. Nie zaryzykowałbym, nie grał na ludzkim cierpieniu. Seks i miłość to jedno, tak było od zawsze i nie widzę w tym niczego złego.