Lubię seks – nie będę ukrywać. Daleko mi jednak do nimfomanki, czy jakby to nazwać w innych kręgach – „puszczalskiej”. Mam to szczęście, że trafiłam na faceta, który ma podobny temperament, a seks jest dla nas jedną z form budowania związkowej intymności. Tak doskonałe porozumienie sprawia, że często pozwalamy sobie zaszaleć. I nie ma to żadnego związku z przełamywaniem rutyny czy poszukiwaniem coraz to nowych podniet.
Kiedy jesteś w związku z kimś, kto tylko na ciebie spojrzy, a ty już wiesz, co chodzi mu po głowie, zdarzają się różne, naprawdę dziwaczne przygody. Takie, na które zasługuje każda z nas. Jeżeli w twoim związku, mimo upływu lat panuje taka chemia, wiesz o czym mówię. Tak, seks jest dla mnie ważny. Nie uważam go za fundament, ale z pewnością jest czymś, co może spektakularnie zrujnować związek.
Dla tych, którzy tak jak my, darzą się ogromnym zaufaniem i chętnie eksperymentują, opowiem dzisiaj o pięciu miejscach, w których zaliczyliśmy niesamowity, spontaniczny seks. Być może zainspiruję was do urozmaicenia życia seksualnego. Osobom, które czują się w związku niepewnie, nie polecam. Miłość i zaufanie, potem szaleństwo. Nigdy na odwrót.
Na parkingu
Nie, nie pod galerią handlową czy supermarketem. Swojego czasu, wracając z udanej randki w kinie, zaliczyliśmy wspaniały seks na parkingu podziemnym na naszym osiedlu. Było szybko, namiętnie i bardzo nerwowo. Przecież znają nas wszyscy sąsiedzi. Całość trwała może 12 minut. Na tylnym siedzeniu, rzecz jasna. Do tej pory mam ciarki, gdy przypomnę sobie nasze rumieńce, gdy jechaliśmy w windzie z sąsiadem.
W nowym mieszkaniu
Właśnie mieliśmy po 7 miesiącach wspólnie zamieszkać. Wynajęliśmy większe mieszkanie, było w połowie urządzone – kanapa w salonie, łóżko i szafa w sypialni. Kochaliśmy się na gołej podłodze w przedpokoju tego samego dnia, w którym odebraliśmy klucze. Lubię wracać do tych beztroskich, szczęśliwych chwil.
W domu rodzinnym
Czułam się dziwnie, kiedy pierwszy raz nocowaliśmy razem w domu moich rodziców. Spaliśmy w pokoju, który zajmowałam od dzieciństwa. W tym samym, w którym kiedyś na ścianach wisiały plakaty Leonardo DiCaprio i w którym przeżywałam pierwszy pocałunek, randkę, zawód miłosny. Choć kiedyś nocowaliśmy tam razem miałam 27 lat, byłam potwornie zawstydzona. Do tego świadomość, że po domu kręcą się moi rodzice. Tak, było dziwnie, ale pamiętam to do dziś.
W przymierzalni
Wiem, wiem, oklepane. Każdy słyszał, niewiele osób doświadczyło. Polecam na stojąco, od tyłu. Spróbujcie, potem mówcie, że „nuuuudy”.
Na balkonie
Tegoroczne wakacje we Władysławowie. Pewnie zdecydowaliśmy się na ten seks dlatego, że balustrady były zabudowane. Na dworze było jeszcze widno. Położyliśmy koce i bluzy na podłodze. Nikt nas nie widział, ale pikanterii dodawał fakt, że na sąsiednich balkonach byli inni goście, którzy bawili się, pili i głośno rozmawiali. Byliśmy cicho, ale wystarczyło nam to, w jaki sposób patrzyliśmy sobie w oczy. Tak, ten brudny balkon był zdecydowanie najbardziej romantycznym miejscem. I to późniejsze popijanie wina w szlafrokach…