Nie każda miłość musi być na zawsze, nie w każdą wpisane jest dziecko, pies i wspólne mieszkanie. Nie każda musi mieć takie plany.Każda jest po to, żeby nas czegoś nauczyć. Może gdybyśmy wszyscy tak traktowali miłość byłoby łatwiej?
No wiesz, bez wielkich słów, ale też bez dewaluowania. Mniej cierpienia, więcej wdzięczności i dystansu. Dlaczego coś, co trwa chwilę, ma miłością nie być, jeśli ją czujemy? Daje ci to siłę, moc, albo jeśli – zwyczajnie – jest dla ciebie cholerną lekcją.
K. napisała z Zakopanego: „Leżę po seksie z nim. Jest mi dobrze. Ale wiem, że to miłość na chwilę”
Zaczęłam, oczywiście, zaprzeczać. Czemuż to ludzie (kobiety szczególnie?) nie potrafią się czasem po prostu zamknąć? Dać komuś coś powiedzieć, nawet jeśli to jest trudne. Albo nietypowe. Przyznasz sam, to trochę dziwne wiedzieć, ze ona jest zakochana, wiedzieć, że z nim uprawiała seks, a jednocześnie wiedzieć, że ona też widzi tego koniec.
Bo, że ja widzę to wiadomo. Jestem jej przyjaciółką, mam dystans. Jad charakterystyczny tylko wtedy, gdy sama jesteśmy pozbawione uczuć. Po prostu wiem wszystko. On jest taki, siaki, nie sprawdzi się. Ale, że ona to widzi? I to jeszcze po seksie.
„Dlaczego?” napisałam głupio. „Bo on chyba nie umie być z kimś w kryzysie. Ale, spokojnie, nie denerwuj się, biorę z tego tylko rzeczy dobre”. Uff. Nie wiem, kiedy ona tak dojrzała. Z mojej wiecznie rozdygotanej przyjaciółki stała się mądra, dobra, dająca i biorąca tyle, ile można. Bez szału, że więcej się nie da. Nawet mi to pisze: nauczył mnie, że wciąż jeszcze umiem coś czuć, cierpliwości, spokoju, to dużo, nie uważasz?
Przypomniałam sobie moment, gdy byłam na terapii w twojej sprawie.
Kochałam cię, a jednocześnie wiedziałam, że nie spędzę z tobą życia. Bardzo mnie ta świadomość martwiła ponieważ dziewczynkom wmawia się od urodzenia, że seks z mężczyzną musi oznaczać związek do grobowej deski. Bo nie uczy się nas oddzielania emocji od seksu. Bo nie uczy się nas, w końcu, że jest wiele rodzajów emocji.
Moje ciało kochało ciebie. Może znacznie bardziej niż mojego racjonalnego, aktualnego partnera. Czasem jest między ludźmi taka chemia, że nie da się jej nazwać, pomieścić w jakieś ogólnej rzeczywistości. Masz moment takiego odlotu, że niewiele więcej rzeczy się liczy. Oczywiście, nie chodziło o sam seks. Ty byłeś też czuły, dobry, przynosiłeś mi kawę do łóżka i robiłeś wiele innych rzeczy, które będę długo pamiętać. Jednocześnie wiedziałam, że chwila się skończy. Mogłam oczywiście wmawiać sobie, że jest inaczej, ale za bardzo racjonalna jestem. Nienawidzę lodowatych przebudzeń, wolę być świadoma na co dzień. Smucę się, że kobiety są tak mało świadome i potem cierpią. W sumie wszystkie powinnyśmy mieć mądrość K.
Na przykład M., proszę bardzo. On zostawił dla niej żonę, dziecko, a ona dziwi się, że potem zostawił też ją
Albo O. Poznała faceta z fochami i potem dziwiła się, że po fazie zauroczenia, on też zaczyna mieć fochy wobec niej.
Albo K. Była z młodszym, on ciągle opowiadał źle o byłych. I co ona myślała? Że kiedyś nie powie źle o niej? To jakieś takie neurotyczne i narcystyczne wierzyć, że my będziemy wyjątkowe.
Ktoś kto nie lubi dzieci – nie polubi ich nagle dla nas, nawet jeśli przez chwilę będzie to udawał (albo odurzony chemią zakochania sam w to uwierzy)
Ktoś kto zranił inne kobiety – zrani też nas, nawet jeśli przez chwilę będzie nam wmawiał, że nigdy aż tak nie kochał (i tak, wierzy w to, wiem)
Ktoś kto zostawił jedno dziecko – zostawi też drugie (bo dlaczego by nie?)
Ktoś kto pobił jedną kobietę, w końcu pobije i drugą. Jest chamski dla jednej, będzie chamski dla drugiej. A jeśli rozwodził się z jedną bez klasy, prawie na pewno rozwiedzie się z drugą tak samo mało kulturalnie.
Prawie na pewno, bo pewnie są wyjątki. Ale wyjątki jak to wyjątki – tylko potwierdzają regułę. Zresztą średnio w nie wierzę. Nie mam manii wyższości, jestem za to uważna i spostrzegawcza. Niepokoił mnie twój chłód wobec byłych, dziwne zagrywki z córką i nerwowość w stosunku do jej mamy. Dzwony ostrzegawcze biły na alarm. Dlatego od ciebie odeszłam, a raczej się wycofałam miękko. Dlatego życzyłabym też innym kobietom zdolności do takiego wycofywania, bo bardzo się męczę, gdy widzę ich cierpienie. I to niedowierzanie. Że jak to?! On się tak zmienił? On się wcale nie zmienił tylko przez chwilę był inny. Niestety, mądra głowa nie zmienia uczuć.
Można więc wiedzieć, że ktoś jest na chwilę i jednocześnie za nim szaleć
Czasem ta świadomość, że na chwilę wynika z innych rzeczy. Bo zakochujesz się w kimś, kto jest w stałym związku, albo ty w nim jesteś, albo dzieli was odległość, albo charakter tak bardzo, że nie ma mowy o wspólnym „zawsze”. Ta chwila „razem” jest piękna. Będzie się do niej wracać podczas długich, bezsennych nocy, w zimie, w smutku i, pewnie, na starość. Ale jest cienka granica między: „było cudownie, ale już czas by to zamknąć”, a „Cholera, jestem po uszy w toksycznym związku. Więcej cierpię niż mam radości”.
Jestem z siebie dumna, że tak ją wyczułam. Powiedziałam ci potem, że zakochanie mi minęło, choć nie do końca to była prawda, stałam się zimna, choć przecież marzyłam o tym cieple, które między nami było przez długie miesiące. I nie potrafiłam ci wytłumaczyć tego, o czym piszę. Że są miłości na chwilę, na moment. Że drugi człowiek nie jest wtedy partnerem, ale nauczycielem. I jeśli tego nie rozpoznasz, za chwilę tkwisz po uszy w gównie. Nazwałbyś to, oczywiście, moim lękiem przed bliskością. Ja jednak widzę w tym znacznie więcej.
I jednak, wybacz, ale to ja w tej relacji byłam specjalistka od emocji, relacji i całej tej histerii miłosnej, więc przewracaj oczami, ale posłuchaj mnie.
Dziękuję ci cholernie za to, że po seksie nigdy nie pytałeś jak było, że nie lubiłeś słowa „wstyd”, że na wszystko mi pozwalałeś i każdą część mnie akceptowałeś. Dzięki tobie ze smutkiem patrzę na ludzi, którzy mówią, że seks jest przereklamowany, bo wiem, że jest więcej niż ważny.
Dziękuję, bo dzięki tobie wiem do jakich emocji jestem zdolna, jak bardzo potrafię tęsknić, czuć i jak wiele wybaczać.
Dziękuję, bo dzięki tobie nauczyłam się dorosłości. Nie wystarczy mieć dobrego seksu i fajnej więzi, żeby spędzić razem życie. Dzięki tobie poznałam też jakąś prawdę, którą dziś przypomniała mi K. „miłość na jakiś czas”.
Trochę złagodziło to moją złość, że zniknąłeś i nie potrafisz mi przebaczyć.
To, że nie ma cię teraz w moim życiu wcale nie znaczy, że nic nas nie łączyło. I nie znaczy, że to nie było ważne.
Dobrego Roku, kochany!