Pytasz dlaczego. Nie wiem. Po prostu odpowiedziałam mu: „Tak, spacer to dobry pomysł”. Bez chwili zadumy, że przecież ty, my, obietnice, zaufanie, wierność. Bez żadnego wstydu albo „ale”. Bez niechęci do spacerów, choć sam wiesz, jak nienawidzę chodzić po parku. Bez wahania.
Zakładam na to spotkanie starą sukienkę, kupioną zanim cię poznałam, aby nie mieć skojarzeń, twojego zapachu, winy. Ubieram się w tamtą prostotę, którą chciałeś podmienić na elegancję. Jesteś taka piękna, eksponuj to. Mam torebkę, która odstaje od reszty i dobrze mi z tym. Byłam niezgodna estetycznie, jak twierdziłeś, ale nie rozumiałeś, że to jest moja rogata dusza. Moja opozycja wobec świata i blichtru, którynic nie znaczy.
Idę tam powoli przewidując, że się spóźni. Tacy jak on zawsze się spóźniają. Mówisz mi potem, że wybieram swoją niestabilność. Znasz mnie i wiesz, że kocham ryzyko bardziej niż śniadania podane do łóżka. Przez chwilę poddaję się twojemu bezpiecznemu rytmowi i świat mój zaczyna być przewidywalny i spokojny. Mówię przyjaciółce, że jestem pusta. Dziwi się, bo przecież mam teraz doskonałe życie i najlepszego człowieka obok siebie. Jak można być pustym w idealnym świecie?
Idę tam powoli, bo palę papierosa. Tak, tak papierosa. Jesteś dumny z tego, że rzucam i mówisz mi, że potrafię zmienić swoje życie. Masz na myśli swój poukładany świat. Nawet nie wiesz, jak bym chciała choć trochę zbliżyć się do niego. Masz zawsze świeże kwiaty. Pełną lodówkę i zapach waniliowej świecy. Jedzenie pakujesz dzieciom do pięknych pudełek, a na kolację robisz im soczyste steki. U nas zawsze czegoś nie ma. Mój syn narzeka, że nie umiem gotować. Podobno krzywo kroję chleb. A mój stary pies już nie trzyma moczu i ciągle latam ze ścierą. Widzisz, trochę mi daleko do twojego świata.
Idę tam powoli, bo dobrze się czuję w brzydkiej sukience i w butach na płaskich obcasach. Nikt się za mną nie ogląda, wreszcie mogę być anonimowa. Nie mówisz mi, że pięknie wyglądam myśląc o wyeksponowanej szpilką kobiecości. Nie patrzysz już z zachwytem. Nie mam więc wyjścia i muszę wpaść w samozachwyt. Wiesz, jakie to trudne dla mnie, nauczyć się kochać siebie. Powiedziałeś mi na koniec, że myślałeś, że swoją miłością wypełnisz nas oboje. Zła droga kochany, zła. Stałam się beneficjentem twojej miłości nie wkładając żadnego wysiłku we własne uczucia. Byłeś za nas oboje, kochałeś za nas, marzyłeś i planowałeś. A ja powoli znikałam. Paradoks, prawda? Bo zawsze twierdziłeś, że to ja jestem królową. Pamiętaj, że blask człowieka bywa światłem odbitym.
Myślę o tym, że od ciebie odchodzę. Czuję się jak szmata, bo wybieram innego mężczyznę. Jak kompletna idiotka, bo przecież to facet bez przyszłości, związek bez przyszłości. Jak luzerka, która przegrywa właśnie swoje fajne życie. Wmówiłeś mi, że jesteś moją szansą, biletem do normalności. Tylko, zastanawiam się, czym ta normalność jest? Życiem od do? Schematem? Rozpiską na lodówce? Może moja normalność jest w tej niedopalonej fajce, szaleństwie, chaosie? Czy chaos może więc być normalnością? Dla ciebie nie, ale dla mnie może tak. Mówisz, że mogłabym mieć więcej. Moja babcia powtarzała, że więcej nie znaczy lepiej i może to ona ma rację. Mogłabym mieć twoje fajne życie, ale wybieram swoje.
Mój ojciec cię uwielbia i dzwoni, aby mnie przekonać, że robię błąd. Nie spotkasz nikogo lepszego, niegrzeczna córko! Dwadzieścia lat temu przestraszyłabym się i pobiegła przeprosić. Tata ma rację. Tata wie, czego córka potrzebuje. Ale stara już jestem, swoje przeżyłam i wiem, że nie zawsze wybieramy to, co inni uznają dla nas za najlepsze. Ba, nawet mój przepalony mózg dostrzega tę istotną prawdę. Fakt, nie znam nikogo lepszego niż ty, jak Boga kocham, jak żyję, nie spotkałam tak idealnego człowieka. I zazdroszczę tej, która zostanie tobą obdarowana. Bo jesteś darem. Mimo tego zastanawiam się, czemu wciąż czułam się pusta? Dlaczego nie chciałam mieć planów? Wspólnych marzeń? Dziecka?
Chciałeś mi wybaczyć, choć nigdy bym na to nie pozwoliła. Zdrada jest złem, kochany. A ja nie jestem złym człowiekiem. Po prostu nie wiedziałam już co zrobić, aby to przerwać. Nie patrzeć w twoje rozczarowanie, pytania bez odpowiedzi, żal. Nie ograniczać życia do tu i teraz. Nie siłować się z twoją rosnącą frustracją. Myślisz, że nie widziałam, jak jesteś rozczarowany naszym życiem? Ja widzę wszystko. Czułam się wciąż winna, że nie mogę dać ci tego, czego potrzebujesz. Nie dlatego, że jestem skąpa, egoistyczna, chora. Ja po prostu tego nie miałam.
Idę tam powoli. Miejsce zbrodni. Ale jest piękna słoneczna jesień, a ja bardzo kocham tę porę roku. Czuję się lekko, wciągam głęboko powietrze. Wiem, że za chwilę moje życie znów wysadzę w powietrze i zostanę w nim sama. On? Uśmiecham się. Piękny człowiek. Inny. Ale taki, którego spotykasz na moment tylko. Podczepiasz się pod jego światło i idziesz dalej. Może jest w tym podobny do mnie? Samotność. Znów do mnie wróci stara wredna przyjaciółka. I lęk. Ten jest najgorszy. Już mnie plecy bolą na myśl o tym.
Chcę, abyś miał piękne życie. Takie, na jakie zasługujesz. Chcę, aby ktoś budził się przy tobie i pytał, czy dalej śni. By tarmosił twoje włosy i przyciągał głowę do swojej. By zawsze odpowiadał na sms: „kocham cię” tym samym. By nie mógł się doczekać, aż to wasze wspólne się zacznie. Jestem więcej niż pewna, że tak u ciebie będzie.
Mówisz mi, że mogę się jeszcze zatrzymać? Nie mogę. I nie chcę.
Dziękuję za wszystko.
I przepraszam.
Jestem twoim przyjacielem na zawsze.