„Nie wierzę w znajomości na odległość. […] Lubię ciebie i fajnie nam się gada, jednak to, co budujemy, nie ma przyszłości”. – w tym tygodniu Rozmówki Nieobyczajne o związkach na odległość. Czy mogą się udać?
Marcin Michał Wysocki: Meli, nie wierzę w związki na odległość. Pozwolisz, że wyjątkowo przytoczę dłuższą wypowiedź jednej z bohaterek mojej książki „# Portal randkowy”, która wyczerpująco oddaje, co myślę o takich relacjach:
– „Nie wierzę w znajomości na odległość. […] Lubię ciebie i fajnie nam się gada, jednak to, co budujemy, nie ma przyszłości. Niepotrzebnie zawracamy sobie w głowach. Zrozum, między nami wszystko jest postawione do góry nogami. […] Jeśli dwoje ludzi się kocha, nawet gdy ich związek ma pewien staż, posiadają dzieci i łączy ich ustabilizowana, dojrzała miłość, to rozłąka, czy to nieplanowana, czy planowana, związana na przykład z rozwojem kariery zawodowej, jest trudnym egzaminem do przejścia. Niełatwo razem dojść do zwycięskiego końca. […] A my stoimy na zupełnie przeciwnym krańcu. Zaczynamy od rozłąki, nie mając żadnych wspólnych punktów stycznych poza garścią żartów, wymianą kilku myśli. Nie łączą nas wspomnienia, wspólne przeżycia, doświadczenia, gesty, dobre i złe chwile. Jak mamy, a właściwie: na czym mamy zbudować naszą przyszłość? To jak rysunek na wodzie, Jean-Marc. ”
Co Ty na to?
Melisandra: Lubię ten moment kiedy zadajesz mi pytanie, a życie pisze odpowiedź. Weźmy na przykład nasze portale randkowe. Dla coraz większej ilości panów, odległość więcej niż 50 km jest nie do pokonania. Za daleko! Choćby pani wyglądała jak Helena Trojańska lub Taylor Swift. Oczywiście pandemia i inne takie, ale coś się stało z tym wygodnictwem. Kiedyś jeden facet jechał do mnie przez pustynię „czekaj będę za dwa dni”, z drugiego końca Sahary. A dzisiaj… 50 km i klops, gdzie dobre drogi, fury, pendolino itp. Nie mówiąc już o wycieczce z Warszawy. Także widzisz, a Ty się mnie pytasz o odległość w związku?
No właśnie. Związek, czyli jest już staż, wspólne przejścia, nawyki, radości, przyzwyczajenia i – na przykład – partner dostaje propozycję pracy na drugim końcu Polski lub zagranicą. Czy wiesz ile jest dyskusji na forach kobiet, które pytają się co mają robić? Czy jechać? Czy zostać? A co z pracą, przyjaciółmi, znajomymi? Powiem Ci, że jestem niepoprawną romantyczką. Jak kocham, to na maksa. Pojechałabym, bo nie wierzę w miłość na odległość. Człowiek jest sam i łaknie drugiego człowieka. Umarłabym z tęsknoty i kołowrotka myśli. Oczywiście jest skype i inne telko, ale dotyk drugiego człowieka, przytulenie, porozmawianie, wspólne śniadanie itp. – budują związek i intymność. Znam też pary, które wyjechały razem, on za pracą a ona, aby być razem. I tam się rozpadli. Nie ma jednej odpowiedzi. Zawsze miałam parterów „z daleka”, żadnemu nie przeszkadzała odległość. Albo wprowadzał się do mnie, albo zabierał mnie do siebie.
Para znaczy razem. Blisko. Jeszcze w kraju tak, ale odległość z innym krajem to jest ciężko. Są oczywiście wyjątki. Są też dziewczyny, które piszą z chłopakiem miesiącami na komunikatorach i się nigdy nie widzieli, a ona mówi, że go kocha. Jak może go kochać, skoro go nawet na oczy nie widziała? Nawet nie wie, jak pachnie. Niby blisko, bo mamy cała technologię, ale daleko…
Marcin Michał Wysocki: Prosto, pięknie i w punkt powiedziane, Meli: „Para znaczy razem. Blisko”. Rozumiem też Twoje tezy:
- ludziom (bo nie tylko nam facetom, nie oszukujmy się) nie chce się wysilać i regularnie przemieszczać na większą odległość, aby utrzymywać związek, a przecież teraz ze sprawnym pokonywaniem przestrzeni dzielącej kochanków jest znacznie lepiej, niż w takim średniowieczu
- Ty byś pojechała hen w nieznane, albo przyjęła obcomiastowca u siebie, gdyż prawdziwa, żywa, niekłamana relacja, musi oznaczać także bliskość fizyczną. Inaczej to beznadziejne narażanie się na wieczną tęsknotę, ból rozłąki, niepewność prowadzącą do zazdrości i rozsadzenia związku od środka.
Zgoda. Fajnie, że wiesz, co zrobić. Ale co poradzisz innym? Wyobraź sobie: jestem facetem z nieletnim dzieckiem. Mam mu zmienić szkołę, odebrać kolegów, dziadków i wywieźć na koniec Polski, gdzie nikogo nie zna? Tylko dlatego, że tam mieszka rzeczona Helena Trojańska (choć wolałbym Taylor Swift, bo ona zdaje się nie ma męża, a wtedy odpada kolejny problem: co zrobić z ciałem?).
Czyli chcesz powiedzieć, że ludziom, posiadającym swoją ustabilizowaną albo rozwijającą się karierę zawodową; rozległą rodzinę w miejscu zamieszkania, a może nawet opiekującym się rodzicami; osadzonych w jakiejś konkretnej rzeczywistości od pokoleń albo z wyboru, w której mają np. swój rodzinny dom, kazałabyś dla mirażu wielkiej, niekończącej się miłości, porzucić to wszystko i polecieć za obcym facetem czy babką, mimo przerażających statystyk rozwodowych? No, bo jeśli to on się do niej wprowadzi, to także będzie musiał zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia. Czy to jest Twoja rada dla naszych Czytelniczek i Czytelników? A może tym, co mają dylemat odległości, poradzić, aby w opcjach na portalu randkowym, odgraniczyli odległość w kilometrach, skąd mogą do nich napływać oferty?
Melisandra: Nikomu nie odważę się radzić. Każda sytuacja jest osobliwa i każdy czuje najlepiej, co ma robić. Wszystko zależy od priorytetów. Jeśli priorytetem jest kariera. To masz odpowiedź. Jestem też przeciwna aby własny związek poświęcać ze względu na dzieci i ich szkołę. Partner nie jest mniej ważny niż dziecko. Wracając do pytania. Jak już kiedyś pisałam…
Kobieta wychodzi za mąż, czyli idzie za mężczyzną. Czy Ty, Król Lew Puszczy, wyobrażasz sobie, że pojedziesz na nieznany sobie teren, do nieznanych ludzi, bo Twoja luba ma tam willę i będzie pokazywać kogo przywiozła? No chyba słabo. Czy nie lepiej byś się czuł, kiedy przywieziesz ją do siebie i stworzysz jej warunki, otoczysz opieką, przywieziesz na swój, dobrze znany teren? Oczywiście są wyjątki, czasem jest tak, że ten Król Lew potrzebuje zmienić otoczenie i zacząć od nowa, i też może tego chcieć jego dziecko, bo były takie traumy w domu rodzinnym, że lepiej pójść na nowe. To wszystko jest indywidualne.
Istotne, aby każde się dobrze czuło z partnerów, aby rozmawiać, bo w związku ważna jest komunikacja. Aby mieć własną przestrzeń w domu na swoje rzeczy i odizolowanie się od świata, kiedy tego potrzebujemy. To jest właśnie poszanowanie wzajemnej przestrzeni i granic na nowym miejscu. Kiedy ludzie zapragną być ze sobą to żadna odległość nie jest straszna. Czasem jest się blisko, a mentalnie daleko i to jest przerażające. Poza tym nasze geny kochają się mieszać, kochają różnorodność, a nie ciągłe trzymanie się jednej wsi. Dzięki temu mamy tak cudowną różnorodność i piękno.
Marcin Michał Wysocki:: Ja, Król Lew Puszczy, jak mówisz – btw. dziękuję za komplement – wbrew Twoim przypuszczeniom, wyobrażam sobie, że rzucam wszystko i wyjeżdżam gdziekolwiek. Tak, dobrze usłyszałaś: gdziekolwiek i na każdych warunkach. Moje doświadczenie mówi, że prawdziwa miłość bardzo rzadko się przydarza. Na pewno nie każdemu z nas. Nie wierzę nawet, że mogłaby się komuś powtórzyć w ciągu jednego życia osobniczego. Ludzie naoglądali się filmów i mylą ją najczęściej z zauroczeniem. Dlatego, zgadzam się także i z
Twoją tezą, bo gdyby taki cud na Ziemi jednak nastąpił, to nie wahałbym się ani minuty i nie znałbym żadnych granic. Taka jest prawda. Moja prawda. Musiałbym się tylko zakochać…
Melisandra, Projekt Szczęście oraz Inkubator Sukcesu to autorskie inicjatywy fundatorki Fundacji, która występuje pod pseudonimem Melisandra, czyli mityczna kobieta, która służy światłu i wyprowadza innych z cienia. Na co dzień pisze na swoim funpagu Melisandra Fundacja Projekt Szczęście o potrzebach kobiet i ich drodze do odzyskania siebie, prawdzie, autentyczności, kobiecości i miłości. Dla Oh Me o świecie intymnym i delikatności wnętrza kobiecego. Tworzy projekty, które pomagają ludziom dotrzeć do swojej świadomości, akceptacji aby zrozumieć swój cel życiowej podróży. Tworzy przestrzeń szczególnie dla tych, którzy po wyjściu z korpo chcą odzyskać siebie i żyć na swoich warunkach szczęścia. Jej projekty są szczególnym miejscem dla ludzi, bez względu na wiek, którzy po różnych związkach, relacjach i tych rodzinnych, i z pracą i z domem pragną ponownie doświadczyć szczęścia znaleźć swoje nowe miejsce na Ziemi. Gromadzi wokół siebie szlachetnych i doświadczonych przez życie ludzi, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą i kompetencjami dla dobra innych, dając unikatowe wartości i szczodrość swojego doświadczenia.
Marcin Michał Wysocki
Urodzony w 1965 roku w Warszawie, absolwent kilku fakultetów na uczelniach krajowych i zagranicznych, doktor nauk humanistycznych UŁ. Był m.in. asystentem oraz tłumaczem Jeffa Goffa i Jacka Wrighta w musicalu Narzeczona rozbójnika (Teatr Popularny). W Teatrze Ateneum asystował takim osobowościom teatru polskiego, jak: Laco Adamik, Krzysztof Zaleski, Wojciech Młynarski czy Janusz Warmiński. Współpracował z TVP w programach: LUZ, Sportowa apteka, Kawa czy herbata?. Był autorem muzyki do programów Mur, Sportowa Apteka oraz nagrał autorską płytę Head. Próbował swych sił w roli speakera w Radio Zet u Andrzeja Wojciechowskiego. Dotąd wydano sześć pozycji jego autorstwa: pracę naukową Wyznaczniki tożsamości etnicznej […]; wyróżnioną monografię żołnierza AK, Michał Wysocki. Wspomnienia z lat 1921–1955; impresję historyczną Remedium na śmierć – historie prawdziwe; relacje kombatantów z okresu Powstania Warszawskiego, A jednak przeżyliśmy. Niezwykłe wspomnienia, powieść obyczajową Baku, Moskwa, Warszawa oraz zbiór historii o poznawaniu się przez internet #Portal randkowy.