Miłość jest cholernie trudna. A raczej nie, nie miłość, związek jest tym, co wymaga od nas niesamowitego wysiłku. Przez długi czas się wkurzałam nad tym gadaniem, że nad związkiem trzeba pracować, że nic samo się nie zadzieje, że aby, było dobrze, potrzebne jest ogromne zaangażowanie. Myślałam, co za farmazony? Jasne, że związek wymaga pracy, ale że aż tyle, że tak ciężko musi być? Jeśli ciężko, to może lepiej się rozstać, po co się męczyć?
Właśnie. Mam poczucie, że rozstajemy się właśnie z tego powodu – bo nie chcemy się już dłużej męczyć, bo szukamy w końcu prostego rozwiązania, które uwolni nas od męczarni, w jakiej przyszło nam żyć. Tak jest prościej, szybciej, łatwiej – w końcu chcemy, by tak wyglądało nasze życie, mamy mało czasu, dlaczego nie tracić go na przyjemności? A związek po latach często przestaje być przyjemnością. Staje się codziennością, rutyną, czymś, co jest, tak po prostu.
Patrzysz na niego i myślisz, gdzie się podział tamten facet, czy ja byłam taka ślepa, czy to on się zmienił. A może to ja się zmieniłam, w końcu wiem, czego chcę, czego szukam. I zostawiasz go, bo nie pasuje do twojej nowej wizji świata. Mówią, że jesteś odważna, że brawo, a ty napędzana tymi słowami, brniesz w swoje życie bez niego.
Jest jeszcze druga opcja. Zostajesz, bo tak jest, bo dzieci, bo nic się nie da z tym zrobić, bo nie masz odwagi niczego zmienić.
Z góry zakładamy, że wyjścia są dwa, że miłość jest albo jej nie ma. A to nie tak. Nie zawsze i nie nigdy. Tylko trzeba pracować cholernie ciężko. To trud, który trudno nam unieść, bo przecież tak bardzo staramy się na co dzień, pracując, ogarniając dom, spełniając zachcianki i oczekiwania innych, że zupełnie gubimy się w tym, co najważniejsze, co było na początku.
Patrzycie na siebie po 20 latach. W jakim punkcie jesteście? Jak bardzo dzisiaj siebie znacie? Co o sobie wiecie? Jak zmieniły się przez lata wasze pragnienia, marzenia cele? Nie, nie te wspólne, ale każdego z was. Co ty wiesz o nim, a co on o tobie, poza tym, czego brakuje wam dzisiaj w lodówce i co wspólnie zjecie na kolację? Mijacie się, udajecie, że wszystko jest w porządku? Film w weekend, spotkanie ze znajomymi, wakacje z dziećmi? Przecież wszyscy tak żyją. Tylko wieczorem kładziecie się obok siebie jak para obcych ludzi, każde zajęte swoimi myślami, każde pochłonięte przez swój świat, do którego drugie nie ma od dawna dostępu. Bo nie chciało, nie zadbało, bo założyło, że to bez znaczenia, że to nic nie zmienia.
Nie rozmawiacie od dawna, może nigdy nie rozmawialiście tak szczerze, naprawdę. Znacie się i ta wiedza was pogrąża – bo ona jest taka, a on siaki. Bo z góry wiecie, kto co powie, jak postąpi, kiedy się obrazi, zezłości. Więc odpuszczacie popełniając grzech zaniechania wobec waszej miłości, waszego związku, czasu, który za wami i który (być może) jeszcze przed. Nie chce wam się podejmować wysiłku, tłumaczyć, bo to za trudne. Bo już macie dość wyjaśniania, informowania. „To nic nie daje” – stwierdzacie i brniecie dalej w tę swoją codzienność i nie wiecie, że może być inaczej. Bo może być. Lepiej. Fajniej. Piękniej. Ale trzeba uderzyć głową w mur, trzeba się po nim wdrapać kalecząc do krwi dłonie. Trzeba chcieć rozmawiać i słuchać. A raczej słuchać i rozmawiać. Bo może się okazać, że ty wcale nie jest taka idealna, że wszystko, co sobie w głowie ułożyłaś i założyłaś nijak się ma do jego rzeczywistości, że każdy twój argument, on zbije twoim. I odwrotnie. Być może on zarzuca ci zbyt wiele, być może obarcza cię winą za rzeczy, na które ty kompletnie nie masz wpływu, których się nawet nie domyślasz. To nie jest łatwe – słuchać i chcieć zrozumieć. Usłyszeć to, co on mówi, a nie co ty chcesz słyszeć.
Tak, trzeba odwagi, by odejść, ale uważam, że trzeba jej o wiele więcej, by podjąć wysiłek i zawalczyć o siebie nawzajem. By udowodnić, co nadal jest dla was najważniejsza, że wy jesteście dla siebie ważni. A że rozminęliście się, zmieniliście, zapomnieliście o siebie dbać, rozmawiać, słuchać, być uważnym, to się zdarza, częściej niż byśmy przypuszczali.
I jeśli tli się w was iskierka tej miłości, jeśli gdzieś w środku kłębi się nadzieja, że jeszcze będzie lepiej, jeśli pełni jesteście wątpliwości, usiądźcie i zacznijcie mówić. Zacznijcie ze sobą rozmawiać tak, jak nigdy wcześniej, tak, jak powinniście to zrobić kilka lat temu. Poświęćcie tej rozmowie swój czas i uwagę, bądźcie w niej dojrzali i mądrzy. Nie zakładaj, że on takim nie potrafi być albo, że ona tak nie umie. Niczego nie zakładajcie. Po prostu otwórzcie się przed sobą. Bądźcie sobą, nikogo nie udawajcie – ze swoimi słabościami, brakami, wadami. A rankiem, rankiem będziecie wiedzieć wszystko.