Nie zmusisz nikogo do miłości.
Oddajesz cała siebie w 100%. Jesteś w stanie przychylić tej osobie niebo chociaż sama juz nie masz siły. Wszystko kręci się wokół niej a kiedy już jej nie ma Twoj swiat sie nie zatrzymuje. Kręci sie mocniej. Bardziej. Szybciej. Tak że nie widzisz juz nic przed oczami. Nie zmusisz nikogo do miłości. Nie wazne jak bardzo kochasz Ty. Nie wazne jak bardzo się martwisz. Nie ważne że chcesz sie nia opiekować. Przynosić leki jak ma katar. Ani nie musisz jej przytulać kiedy leży z Toba na kanapie. Emocje ktore biją od niej są tylko twoją wyobraznią. A moze nie? A moze te emocje sa, tylko gdzieś daleko. Gdzies nad rzeka pierwszego spaceru. Gdzies w lesie pierwszych chwil.
Nie zmusisz go do milosci. Jestes mu w stanie nieba przychylić ale sama nie mozesz juz oddychać. Mozesz miec chmury ale jestes na ziemi. Trzymasz sie tej ziemi chociaz moglabys latać. I chociaz marzyłaś i marzysz o tym lataniu mowisz ze to ziemia jest najważniejsza.
Nie zmusisz go do milosci. Usiądź. Poczekaj. Spróbuj oddychać. Kiedyś bedzie lepiej. Kiedyś juz nie bedzie boleć.
Nie zmusisz go do milosci. Ani do przyjaźni. Godność to jedyna rzecz jaka Ci została. Chociaz ty teraz nie chcesz aby zostało Ci cokolwiek. „Bedzie dobrze” tylko ze nie, nie miało byc dobrze.
Nie zmusisz go do milosci chociaz kolejny raz powiesz w myślach dobranoc. Wez cos na spanie i obudz się rano. Chociaż obudzić bys sie chciała za jakis czas. Bedzie dobrze. Tylko ze nie chcesz zeby było dobrze. Nie dobrze miało być.
Nie zmusisz go do milosci. Ja juz zdecydowałam.