Piotrek (imię zmienione) jest moim przyjacielem od lat. Ostatnio rozmawialiśmy o miłości i o tym, że kobiety bywają męczące, irytujące, osaczające, straszne. A nasza (kobiet) największa wada to wieczne krytykowanie. „Mało znam wspierających kobiet” powiedział Piotr.
Piotr od pięciu lat jest w stałym, stabilnym związku. Wcześniej jego relacje kończyły się najpóźniej po roku, dwóch. Poprosiłam go o to, żeby opowiedział co w miłości przeszkadza mężczyznom, dlaczego odchodzą, czy nigdy nie żałują i kiedy dojrzewają do tego, by też się zmieniać.
Męska pamięć
Ostatnio napisała do mnie była: „Hej, co słychać, chciałabym być twoją przyjaciółką”. Nie odpisałem. Kolejna wiadomość i kolejna. Myślę: czego ona chce ode mnie po pięciu latach. Przyjaciel podpowiedział: „Kontroli chce. One tak mają”. My najczęściej zamykamy za sobą rozdziały. Jest cierpienie szybkie, mocne, ale potem nie ma nic. Przynajmniej tak jest często. Mam wrażenie, że kobiety lubią kolekcjonować swoich byłych w ramach jakiegoś wyższego dobra. Oczywiście, zdarzają się wśród nas facetów wyjątki. Mam przyjaciela, który wzdycha do swojej byłej, wciąż chce się z nią spotykać. Śmiejemy się z niego w męskim gronie. Jeśli ona nas porzuca – to nie ma wyjścia, trzeba walczyć o godność i jak najszybciej się leczyć. Kobieta, którą to my porzuciliśmy najczęściej przestaje dla nas istnieć. I prawda jest jedna – ona jest naszym chodzącym wyrzutem sumienia. Nie chcesz być blisko kogoś kogo skrzywdziłeś. Trzeba dużej dojrzałości, żeby pokonać ten naturalny instynkt ucieczki.
Męskie zdobywanie i walka
Wy mówicie, że to my uwielbiamy walczyć i zdobywać. To mnie rozśmiesza, bo to jest tylko część prawdy. Każdy z nas lubi walczyć i zdobywać. To naturalne w człowieku. Nie doceniamy tego, co przychodzi łatwo i prosto. Miałem kiedyś w dziewczynę – była tak dobra, tak czuła, tak oddana, że szybko mnie znudziła. Czy byłem okrutny? Nie. Bo kilka lat później mnie z kolei rzuciła dziewczyna dla której ja byłem za dobry. Raz masz taką rolę w relacji, drugi raz inną. Szkoda, że tak rzadko zdarza się, że oboje chcą tak samo i to trwa i trwa. Myślę, że do tego potrzeba dojrzałości. Większość facetów dojrzewa późno.
Męskie zakochanie
Kobiety są jednak na początku miłości rozważniejsze. Gdy my się zakochujemy – tracimy głowy. Jesteśmy gotowi do radykalnych decyzji, bez zważania na konsekwencje. To instynkt, zew natury. Prawda jest taka, że chcemy was posiąść. Wiedzieć, że jesteście tylko dla nas. Większość mężczyzn zrobi wszystko, żeby osiągnąć cel. Będą kłamać, ściemniać, czarować, obiecywać złote góry. Tak często jest w przypadku kochanek. Kochanek wolnych kobiet i kochanek mężatek. My chcemy mieć odskocznię od stałego życia. Nawet jeśli jesteście nam bliskie najczęściej nie wiążemy z wami poważnych planów. Najczęściej. Bo nie chciałbym być zatłuczony przez faceta, który oszalał na punkcie swojej kochanki. Może powiem tak: zakochujemy się też w swoich kochankach. Ale to jest tzw.„zakochanie kontrolowane”. Tu jest twoja szufladka, mała. I nie wyskakuj z niej, bo będą kłopoty.
Ja mojej aktualnej partnerki nie zdradzam. Ale wcześniej bywało różnie. Nie robię tego nie dlatego, że nie pociągają mnie inne kobiety. Przeciętnego faceta pociąga prawie każda ładna kobieta (choć od tej reguły są wyjątki). Po prostu nie chce ranić i burzyć sobie życia. Ale to też się rozumie z czasem.
Uwierzcie, czasem nawet milusi mąż, słodziak marzy o innej kobiecie. Wiem to doskonale, bo na spotkaniach z kumplami, facetami w stałych związkach często byłem świadkiem, jak po odpowiedniej ilości procentów milusim mężusiom rozwiązywały się języki.
Ale – uwaga – my nie rozmawiamy raczej ze szczegółami o seksie, który uprawiamy z bliskimi kobietami, żonami.
Męskie bycie
Jakby to nie było głupie, ciężko nam jest znosić krytykę. Kobieta ma jakąś mega zdolność do rozumienia, że kiedy on mówi: „bo ty nigdy o tym nie pomyślisz” to nie chce jej zabić. Dla nas słowa: „bo ty nigdy o tym nie pomyślisz” są ciosem. My (ja) najczęściej je czytamy tak: jesteś chu….owy, beznadziejny, głupi, zawiodłeś mnie. To dotyka tylu czułych punktów, że trudno dalej o konstruktywną rozmowę. Włącza się syndrom ucieczki. Skoro ona krytykuje – lepiej się ukryć. Po co to znosić? Znam wielu facetów, którzy odeszli pierwsi, żeby nie zostać porzuceni. Bo włączał się im mechanizm – ona krytykuje, czytaj krytykuje całokształt, czytaj: nie akceptuje mnie, zaraz rzuci.
Podobnie działamy, gdy ona mówi: „Nie podoba mi się sposób, w jaki się ubierasz, skróć włosy, ogól się”. To dla nas też powód do ucieczki. Ja akurat miałem bardzo mocny syndrom: „spierdal*cza”. Przerabiałem to na terapii. To nie chodzi o kobietę, z którą się jest tylko o przeszłość. Moja matka była zbyt osaczająca: wchodziła bez pukania do mojego pokoju, zmuszała do jedzenia, przeglądała listy, oceniała dziewczyny. Później miałem tak silne granice, że każdy drobiazg traktowałem jako zamach na siebie. Z rozmów z kolegami wiem, że wielu z nas to ma. Ona chce dobrze, czuje się troskliwa, a nam pali się czerwona lampka: Kuźwa, druga matka, odwrót.
Męska wolność
Można oczywiście tak uciekać i uciekać. Dla pocieszenia powiem, że facet, który ma problem z tobą, będzie miał problem z inną. Nawet jeśli ty się o tym nie dowiesz. Bo to nie chodzi o ciebie, ale o niego. W każdym razie na pewno tak jest z tymi facetami uciekającymi, którzy wiecznie poszukują ideału. Prędzej czy później spotkają się ze sobą. Jeśli czujesz, że masz takie problemy ze swoim partnerem – wyślij go na terapię. To często jedyna szansa na zbudowanie czegoś poważniejszego i na totalną odmianę związku.
To moment, w którym facet rozumie, że nie chce być sam. Nie chce mieć kochanek. Po prostu ma cholerny problem ze sobą, bo bliskość narusza jego granice i wstrząsa jego fundamentami.