– Boszzz… co ja w nim widziałam!!! Kiedyś… kiedyś, to było… eh – znacie? A teraz ten dom, to spaghetti. Jak to możliwe?Jeszcze jakiś czas temu to „spaghetti” było symbolem romantycznego wieczoru – tak, on niby nic innego nie potrafi ugotować, ale wtedy to było „słodkie”. Jak „słodkie” zamieniło się nagle w: „Ileż razy można to samo wałkować?!”. I nagle okazuje się, że to, co kochaliśmy, nas nudzi, wkurza, że nie chce się już wracać do domu – na samą myśl o tym, że wiemy co w nim będzie.
A przecież:
– nie obudziłaś się pewnego dnia i nie odkryłaś, że od paru miesięcy chodzicie w sobotę do kina albo na spacer (nikt tego do licha przed tobą nie ukrywał)
– że on jest „taki powolny” lub poukładany
– że macie swoje łóżkowe rytuały (które oboje powtarzacie!)
Mimo całej racjonalności, którą w sobie nosisz mówisz: basta! COŚ (czytaj: ON) musi się zmienić! Ale zanim wytoczysz armatę na komara – zastanów się skąd ta niby-nuda się bierze?
„Co ja w tobie widziałam…?”
Projekcje w związkach. Tak. To co kiedyś było dla ciebie zaletą partnera dziś budzi mordercze instynkty:
Jest taki odpowiedzialny i solidny – Szlag mnie trafi, on nie potrafi w ogóle wrzucić na luz
Jest taki wolny i kreatywny, artysta (aaaach, oooch) – Mam dość tej niepewności, dość (!) – dorośnij wreszcie, artysta psia mać, o rachunkach lepiej pomyśl!
… i katastrofa gotowa. A przecież:
Zaczęło się niewinnie. Te wszystkie cechy grozy (dawniej zwane zaletami) niegdyś ci imponowały, były pożądane – być może dlatego, że doskonale uzupełniały ciebie. Brakowało ci stabilizacji lub szaleństwa – a on wprowadzał do twojego życia równowagę. Jednak, gdy sama masz problem z odnalezieniem pewnych cech u siebie – przestajesz lubić je u partnera. Ba! stają się twoim wrogiem – bo nieustannie przypominają o tym, jaką i z czym masz trudność. Nie pozostaje nic innego, jak się ratować (bo przecież nie jego – JEGO trzeba zmieniać!). Musisz szybciutko wrócić do bezpiecznego miejsca – znanego, przewałkowanego milion razy, powtarzalnego. Wracasz do wzorców, które znasz. Zaraz, zaraz – czy to nie ta NUDA?
Cudowna przemiana
„On taki jest – trzeba to zmienić, bo tak nie można żyć!” – myślisz. STOP.
On jest taki i pewnie inny nie będzie, nawet gdy wydasz mu komendę, nawet gdy z miłości będzie obiecywał przemiany niczym z Nibylandii. O ile w każdym związku można iść na kompromisy ( a nawet należy), można zmieniac przyzwyczajenia, zmienić lenia-bałaganiarza w Zosię-samosię, to nie zmienisz pana „wieczorne warcaby” w superbohatera na motorze. A nawet, gdy go na ten motor wsadzisz i ubierzesz w super bohaterskie rajtuzy – on nie będzie nieszczęśliwy, role się odwrócą. Nudzisz się, wkurzasz – bo brakuje ci pewnych doznań w życiu? A dlaczego sama ich sobie nie zapewnisz? Nie spróbujesz? Chciałabyś, że on nagle stanął przed tobą z bamboszami i wałkami na włosach i oświadczył uroczyście” „Kochanie, bardzo cię kocham, ale dłużej tak nie może być, nie chcę ciągle biegać po świecie i znajomych, potrzebuję swojej oazy – zakładaj szybciutko, fotel bujany przyjdzie w przyszłym tygodniu. Miłego życia (nam)!”… Właśnie.
Kochasz? Jeśli nadal kochasz i chcesz, aby związek trwał, spróbuj skupić się na tym co dobre, co dla ciebie jest w nim najpiękniejsze, najważniejsze. Budowanie relacji i rodziny pomimo różnic jest bardzo trudne. Szczególnie gdy opadną już pierwsze emocje i minie hormonalny haj. Ale wymaga wiele pokory i zrozumienia. „Tacy” różni też mogą żyć szczęśliwie – gdy nauczą się akceptować.
Jesteś obcy
Zupełnie druga strona medalu. „A kiedyś, to…”. Kiedyś było kiedyś, dziś jest coś zupełnie innego. I nie chodzi o zamiecione pod dywan żale – te trzeba zawsze spod niego wyciągnąć, jeśli trzeba znaleźć pomoc do posprzątania w związku na terapii. Ale jeśli dziś wpatrujesz się na zdjęcie i żalisz przed samą sobą – „a kiedyś tak o mnie dbał”, „a kiedyś, to było zupełnie inaczej…” – no pewnie, że było. masz pretensje, że kiedyś na każdą randkę przybiegał z kwiatami,a dziś… A ty równie ochoczo szczebioczesz gotując mu ulubione danie po 10 latach? Mało prawdopodobne. Oboje jesteście dziś już nieco innymi ludźmi, macie zupełnie inny związek i jutro albo za następne 10 lat – ta relacja niczym nie będzie przypominała tej dzisiejszej. Życie się toczy, kształtuje nas zmienia, uczy – czasem dotkliwie rani.
Dzisiaj jest inaczej, tego nie zmienisz. Ale jeśli tylko chcesz, możesz wpływać na to jak jest. Nadal spełniać marzenia – choć może już są inne, nadal się śmiać – choć pewnie z innych żartów i filmów, nadal kochać do szaleństwa – choć już z inną dojrzałością. Pozwól sobie na to. Zanim zamkniesz się błędnym kole rozczarowań, sprawdź czy patrzysz na niego dziś, czy na to stare zdjęcie. I na siebie też.
Jeśli kochacie – walczcie o siebie. O siebie, to znaczy: siebie nawzajem i siebie samego. Bo, gdy ktoś sam jest ze sobą nieszczęśliwy, trudno wierzyć w to, że ktoś inny może mu to szczęście podarować.