Go to content

„Mąż chce otwartego związku. Uważa, że ma prawo mieć przyjaciółki, podobno nie do seksu”

fot. Mindful Media/iStock

Zastanawiam się gdzie są granice otwartości w związku. Kiedy zaczyna się emocjonalna zdrada? Gdzie kończy wolność, zaczyna egoizm i ranienie drugiej strony? Zaspokajanie siebie. Czy jeśli mój partner umawia się na spacery z psami z inną kobietą to jest okej? A jeśli z inną pisze na Instagramie i regularnie komplementuje jej profil to jest w porządku?

Przypadek 1

Rok temu odkryłam, że na Instagramie utrzymuje kontakty towarzyskie z innymi kobietami. Nie, nie było tam żadnych wielkich dwuznaczności. Więc niby nic, a jednak poczułam się dziwnie. Bo dlaczego tworzył intymną grupę z kobietami z netu?
Opisywali sobie, co robią w ciągu dnia. On wrzucał swoje foty. Niby żartobliwe– jak robi naleśniki albo zakupy, ze spaceru, ale nie pamiętam, kiedy dostałam od niego zdjęcia– chyba w ciągu pierwszych trzech lat znajomości. Generalnie gadki szmatki, ale…. Pisał tam rzeczy, których nie opowiadał mi. Co zrobił szef, jak się czuje psychicznie, co go wkurza.
W końcu odkryłam, że robi zdjęcia z naszego wyjazdu, a tam ani razu nie pada, że „my”, w sensie on z żoną, dziećmi. Zawsze „ja”. Ubodło. Nie jestem zwolenniczką niewolnictwa w związku, mam kolegów, ale jeśli już piszę z kimś, używam sformułowania: „my”.

Oczywiście usłyszałam, że się czepiam, to nieracjonalne. Przecież to ze mną jest i mnie kocha i o co mi chodzi, one wiedzą, że jest w związku. Ale proszę bardzo przestaje pisać.

Otwarty związek. Czy to w ogóle może się udać?

Przypadek 2

Jednej z tych dziewczyn nieustannie prawił komplementy na Insta– jakie mądre rzeczy pisze, jakie piękne zdjęcia robi. No szczerze, nie pamiętam, żeby mi coś pisał takiego publicznie- podobno jest introwertykiem.
Cóż, właśnie widać.

Spytałam o to. Ale o co mi chodzi przecież ja też komentuje i pisze z ludźmi na Insta. Tak, z kobietami. Im pisze miłe rzeczy.

Przypadek 3

Zerwałam więzadło w kolanie. Operacja, rehabilitacja– przez wiele miesięcy nie mogłam być aktywna sportowo. Partner, zresztą ja też, jest uzależniony od sportu– biega, chodzi po górach. Siłą rzeczy od jakiegoś czasu nie mogę mu w tym towarzyszyć. Spędza czas sam o co nie miałam pretensji. Wiem, że musi uprawiać sport, żeby dobrze się czuć.
Kilka dni temu okazało się, że ma koleżankę od spacerów i biegania, to sąsiadka, uwielbia aktywność fizyczną „Przecież potem będziemy razem biegać”.

Twierdzi, że się z nią specjalnie nie umawia. Ostatnio zdradził go przypadkiem kumpel. „W. zadzwonił do mnie jak ta wasza sąsiadka odwołała mu spacer w ostatniej chwili”. Zrobiłam zdziwioną minę, bo nie wiedziałam o umówionych spacerach z sąsiadką. W towarzystwie konsternacja. Jego argument– przecież mi mówił.

Taaa, mówił, mówił mi o tym, że ją czasem spotyka, a nie że się z nią umawia na spacery, czy sport.

Generalnie to się czepiam i on chciałby „otworzyć” związek. Nie, nie na seks. Na rozmowy z innymi ludźmi (kobietami), na spotykanie się oddzielnie. Twierdzi, że jestem chorobliwie zazdrosna, że się czepiam. On ma prawo mieć przyjaciółki, koleżanki. „Albo proszę bardzo, zamknę się z tobą. Tego chcesz?” manipuluje mną.
Tak, czuję się manipulowana.
I właściwie dlatego piszę.

Czy to jest normalne? Zdrowe? Czy jestem chorobliwie zazdrosna? (Naprawdę nigdy nie byłam).
Nie wydaje mi, żeby tak się zachowywał zakochany facet.
Intuicja mi krzyczy: red flag, red flag

Z drugiej strony jesteśmy razem 12 lat, mamy dwoje dzieci, dobry seks, chodzimy na randki. Gdy go pytam, czego mu brakuje, mówi że niczego, jest dobrze.

Akurat.

Twój facet chce mieć przyjaciółkę? Niech ma. Ale tych czterech zasad musi przestrzegać