Wiosną zeszłego roku nagłówki portali grzmiały o nadchodzącej fali rozwodów. Wypowiadali się socjologowie, terapeuci i prawnicy. Jak jeden mąż wróżyli kryzys i dramatyczne wzrosty w statystykach rozwodowych. Po roku mamy już konkretne dane.
Najnowsze dane Eurostatu nie pozostawiają wątpliwości – w ostatnich latach w Europie jest coraz więcej rozwodów. Miniony, pandemiczny, rok to zdecydowany trend wzrostowy. Zgodnie z przewidywaniami socjologów pandemia tylko uwydatniła ten trend. Najwyraźniej widać to na przykładzie Włoch, gdzie liczba rozwodów wzrosła aż o 60 proc. A już przed pandemią sytuacja nie wyglądała tam najlepiej, bo rozpadało się tam prawie połowa małżeństw. Dodatkowo we Włoszech zmalała też w tamtym roku liczba zawieranych małżeństw.
Wzorst liczby rozwodów, acz nie tak duży jak we Włoszech, widać też w Wielkiej Brytanii. Tamtejsze sądy przyjęły około 8 proc. więcej wniosków rozwodowych. Co ciekawe, zakończenie małżeństwa częściej inicjowały kobiety. Zainteresowanie rozwodami potwierdza też wiodąca brytyjska firma prawnicza Stewarts – w okresie od lipca do października 2020 roku odnotowała o 122 proc. zapytań dotyczących rozwodów w porównaniu z tym samym okresem przed pandemią.
Polska wypada wyjątkowo korzystnie. Według danych GUS w 2020 r. rozwodów było znacznie mniej niż w minionych latach. W Polsce przed pandemią rozpadało się niemal co trzecie małżeństwo i z roku na rok ta liczba rosła. Tym bardziej zaskakują dane opublikowane przez GUS. Według wstępnych szacunków w minionym roku rozwiodło się około 51 tys. par, czyli o około 14 tys. mniej niż rok wcześniej. Trzykrotnie częściej rozwodzili się mieszkańcy miast niż wsi. W Polsce zanotowano też znaczny spadek separacji – z około 1500 w 2019 roku do zaledwie 700 w minionym, epidemicznym roku.
Warto jednak pamiętać, że przez sporą część ubiegłego roku sądy nie pracowały, a więc nie orzekały rozwodów i nie przyjmowały nowych pozwów. Polscy prawnicy też spodziewają się, że ten rok przyniesie falę rozwodów.