Go to content

Kto jest winny zdradzie? Tylko zdradzający. Ale to się wie po czterdziestce

Fot. iStock / tixti

„Co to jest za suka” denerwowała się Agata. Siedziałyśmy u niej w mieszkaniu z dwoma innymi koleżankami i i planowałyśmy zemstę. Tak, ZEMSTĘ na Na Tamtej Kobiecie. Tej Innej, która miała romans z mężem Agaty. „Porysujmy jej samochód”, „Przebijmy opony”, „Napiszemy maila do jej pracy i powiemy, że to „rozbijaczka małżeństw”. Kobieta SAMO ZŁO. Przecież inni mają prawo wiedzieć, z kim mają do czynienia. Tak, padały z naszych ust takie słowa. Nie miałyśmy jeszcze trzydziestu lat, małżeństwo uważałyśmy za świętość. Byłyśmy gotowe zniszczyć Złą, która tego nie rozumiała i wtryniła się pomiędzy parę.

Agata funkcjonowała w tamtym czasie tylko dzięki naszej złości. Furia jej przyjaciółek pozwalała wstawać rano, robić kawę, iść do pracy. Zrobić to wszystko, co jest trudne, gdy dowiadujesz się, że ktoś cię zdradził, zawiódł twoje zaufanie. Dyżurowałyśmy przy niej na przemian. Ona sama na złość nie miała siły.

Nie spełniłyśmy naszych gróźb. Ale wieczorem (był styczeń!) pojechałyśmy i stałyśmy pod domem Tamtej. Ustalenie adresu zamieszkania? To była pestka dla zdesperowanych kobiet, w tym jednej policjantki i dziennikarki. Czekałyśmy aż Wojtek (mąż Agaty) wyjdzie z klatki. A Agata będzie miała dowód, że naprawdę jest zdradzana. Światło w oknach TAMTEJ się paliło. Widziałyśmy parę. Całą resztę sobie wyobraziłyśmy, ale było to sielankowe wyobrażenie. Są szczęśliwi, śmieją się, robią kolacje, piją wino. On do drugiej w nocy od niej nie wyszedł. Zrezygnowane wróciłyśmy do domów. Agata do pustego, bo oficjalnie Wojtek był na służbowy spotkaniu. Wrócił o czwartej rano.

– Przeciągnęło się – powiedział.

Agata udawała, że wierzy.

Następnego dnia popołudniu pojechałyśmy  pod jego pracę. Właściwie też pod pracę TAMTEJ, bo poznali się w firmie. Tego dnia mieli mieć, z kolei, firmową imprezę. Znów kryłyśmy się za samochodami. Znów było zimno.

W końcu TAMTA wyszła. Jaka była? Dla nas, wtedy, oszałamiająca. Długowłosa, w czerwonej sukience, szpilkach, długim płaszczu.

– Cholera, ładna jest– jęknęłam i zaraz ugryzłam się w język.

– Gruba, nie uważasz– Agata patrzyła na nią urzeczona.

– Bardzo gruba– przytaknęłam,

Za chwilę wyszedł za nią Wojtek, podpalał jej papierosa, śmiał się. Nie było wątpliwości, że łączy ich coś więcej. Do samochodu poszli wtuleni w siebie. A my stałyśmy dalej jak te wariatki. Agata nie mogła złapać tchu.

Jedynym naszym wytłumaczeniem było to, że byłyśmy młode. Dlatego szukałyśmy dowodów, choć Agata miała je przecież przed sobą.

– Wojtek mówi, że to nic – gorączkowała się na początku Agata.

Wojtek rzeczywiście zaprzeczał. Nic ich nie łączy. To koleżanka. A Agata to wariatka, ma paranoje. Ta zazdrość jest toksyczna. Odbija jej od siedzenia w domu z półrocznym dzieckiem. Że wraca późno? Dziewczyno, ja pracuję. Jak AKURAT PRACUJĘ. Te czułe maile? One nic nie znaczą! Dobra, był flirt. Przecież ludzie czasem flirtują, to niegroźne. Ale seks? Matko święta, żadnego seksu nie było. Nigdy bym cię nie zdradził, kocham cię, wciąż, ale tak się zmieniłaś”.  Tylko pisali. Potem Agata znalazła SMSy: „Cudownie całujesz”. Wojtek zmienił więc wersje wydarzeń. „To było jedno całowanie, ty jesteś wciąż zajęta. Ale PRZYSIĘGAM, nie było żadnego seksu”. I tak dalej.

Obiecywał, że skończy to „pisanie” z koleżanką z pracy, Agata czekała.

W końcu było jak w filmach. Tamta któregoś dnia zadzwoniła.

– Czy mogłabyś nie utrudniać Wojtkowi rozwodu?

–  Jakiego rozwodu?– zdziwiła się Agata. – Przecież między wami nic nie ma.

–  Nami? Jesteśmy parą od pół roku!  Wojtek mówi, że to Was nic już nie łączy, nie uprawiacie seksu, w ogóle to nie był związek z miłości, połączyło was dziecko. Jeden raz, przypadek, nalegałaś.

– Ja nalegałam? Staraliśmy się o dziecko dwa lata.

– Teraz podobno masz depresję i nie jesteś w stanie zajmować się dzieckiem! Nie może cię zostawić.

– Ja mam depresję!?

Tamtego dnia Agata wyrzuciła Wojtka z domu. Ale wciąż powtarzała: „Jak ta suka mogła zniszczyć mi małżeństwo!”. Ona, nie on.

Minęło 10 lat. Córka Agaty skończyła 11 lat, relacje z Wojtkiem, po rozwodzie jakoś się ułożyły.

I druga część tej historii. Rok temu Agata poznała faceta. Żonatego.

„Oszalałaś, serio?” – pytały ją przyjaciółki.

– On z tamtą nie jest na serio. Nie uprawiają seksu, to małżeństwo nie istnieje, łączą ich tylko dzieci. Ona zresztą sama ma romans, też chce rozstania.

– On ci tak mówi?

– Tak! I ja mu wierzę.

Minęło kilka miesięcy wielkiej miłości. „Żonaty” Agaty już miał się wyprowadzić. Ale ciągle coś. A to dzieci, a to nagły wyjazd, a to choroba teściowej. Same dramaty. Agata prosiła: „Powiedz, jeśli kochasz żonę, to się wycofam. Sama przez to przeszłam”. On protestował: „Ja kocham żonę? Oszalałaś. To wariatka, nic nas nie łączy, nie uprawiamy seksu. Mówiłem, mówiłem. Masz paranoję”.

Któregoś dnia Agata odebrała telefon.

– Cześć, jestem żoną Mariusza. Dlaczego niszczysz mi małżeństwo. Znalazłam wasze SMS-y, on mówi, że ciągle piszesz. Nie odpuszczasz.

– Ja nie odpuszczam?!- zezłościła się Agata. – Nie jesteśmy razem, bo twoja mama choruje!

– Moja mama choruje?!!!- żona kompletnie nie rozumiała. – Moja mama to okaz zdrowia.

Spotkały się na kawie. Każda z nich miała do opowiedzenia inną wersję wydarzeń.

– Dziękuję- powiedziała na koniec Żona. – Gdyby nie ty, nigdy nie dowiedziałabym się, kim naprawdę jest mój mąż. I jakie jest to małżeństwo.

Agata zerwała związek z tamtym żonatym. Co więcej, wróciła do swojej przeszłości i nagle pomyślała, że to nie kochanka była winna rozpadu jej małżeństwa. Kto był winien? Wojtek, bo ją oszukiwał.  Ona, bo nie potrafiła tego zobaczyć. Zaszwankowało też coś między nimi, że w ogóle do czegoś takiego doszło.

Dziś Wojtek ma ponad 40 lat, nowy związek, nowe dziecko. Znów jest w kryzysie, rozmawia z Agatą i przeprasza : – Wiem, że wtedy uciekłem, byłem kłamczuchem, żenadą. Teraz jestem doroślejszy, rozumiem, że z każdym dochodzimy w końcu do tego samego etapu. Rutyny, przewidywalności. Gdy nie umiesz radzić sobie z kryzysami, chcesz natychmiast załatać dziurę nowymi emocjami. Wierzysz, że druga osoba zaspokoi twoje potrzeby.

Kto jest winny zdrady? Na pewno nie kochanka. Bo, gdy ludzie się kochają i- przede wszystkim– rozmawiają ze sobą, nikt nie jest w stanie wejść między nich. Na pewno nie jest winna osoba zdradzana (czy to kobieta czy mężczyzna), bo ona nie ma szans zdecydować o związku, wybrać. Jest oszukiwana, więc jej decyzyjność jest ograniczona.

Chyba jednak najbardziej winny jest zdradzający/ zdradzająca. Bo nie ma odwagi wybrać, bo kłamie, bo manipuluje, chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Zaspokoić wszystkie swoje potrzeby. Nie wybrać, bo wybory z reguły są trudne i trzeba za nie płacić.

Ale to już wnioski kobiety po czterdziestce.

A co wy myślicie?


Imię bohaterki zostało zmienione. Historii wysłuchała Katarzyna Troszczyńska – dziennikarka i współautorka, obok Karoliny Głogowskiej książki pt. „Inna kobieta”, opowiadającej o romansie widzianym z dwóch stron: żony i kochanki.

„Inna kobieta” 

Dwie kobiety. Żona i kochanka. Różni je wiele. Poglądy, charakter, styl życia. Inaczej widzą też mężczyznę, którego kochają. Po czyjej stanąć stronie? Żony, z którą on ma przeszłość i dzieci? Czy może kochanki, która daje mu to, czego dawno nie miał? Można wybaczyć? A może nie tylko on jest winny? Poznajcie dwie wersje tej samej historii, w której w końcu każdy musi zadać sobie pytanie:  odejść czy zostać? Poddać się czy walczyć? Ważniejszy jest namiętny seks czy przywiązanie i bezpieczeństwo? Tutaj każdy uważa się za niewinnego, ale czy tak jest naprawdę?