Go to content

„Kochanie, zrobię ci test!” Bywamy jędzami. Włos się na głowie jeży, gdy słyszę takie historie

fot. Enes Evren/iStock

„Facet to świnia” – często my, kobiety, to powtarzamy. My – zdradzone, oszukane, bite, poniżane, wykorzystane. I mamy rację. Ten, kto krzywdzi drugiego człowieka świadomie, zasługuje nawet na gorsze miano, bez względu na płeć. Jednak czy kobiety zawsze są takie nieskazitelne? Oj chyba nie. Dziewczyny spójrzmy prawdzie w oczy. Bywamy jędzami. Czasem to mnie się włos na głowie jeży, gdy słyszę takie historie…

Grzegorz

Poznał Aśkę na imprezie. Od razu mu wpadła w oko. Śliczna, wygadana, radosna, otwarta. Studiowała na tej samej uczelni. Była więc szansa na kontynuowanie relacji. Spotykali się, było im dobrze, dogadywali się. Zakochał się. Pewnego dnia otrzymał sms: „Dziś mam ginekologa, chyba jestem w ciąży. Bądź pod przychodnią o 13.00”.

Nie przestraszył się. Uprawiali seks, ponoć brała tabletki, ale nigdy to nie jest pewne, więc nie komentował. Po prostu odpisał, że będzie i o pierwszej stawił się pod przychodnią. Kwadrans po trzynastej napisała, że jednak dostała okres. Grzegorz zapomniałby o sprawie, gdyby nie fakt, że gdy brała prysznic dostała od przyjaciółki zapytanie, czy Grzesiek zdał test. Zaintrygowało go to. Wiadomość wyświetliła się na Aśki telefonie, wtedy kliknął i przeczytał całą konwersację. Dowiedział się, ze właśnie brał udział w teście. Jego dziewczyna chciała sprawdzić czy on uniesie ciężar odpowiedzialności i czy bzyka ją dla funu. Z jednej strony był dumny, że zdał, z drugiej czuł dyskomfort, że Asia go testuje. Wieczorem chwilę dopytywał o ciążę, ale go zbyła, po tygodniu nie wytrzymał i powiedział, jak się czuje. Królikiem doświadczalnym być nie zamierzał. Pożegnał się z Aśką odchodząc ze złamanym sercem i z szóstką za zdany test.

Bartek

fot. Marjan_Apostolovic/iStock

Irmina nie tylko ze względu na oryginalne imię była wyjątkowa. Spodobała mu się od razu. Pracowali w jednej firmie. On znał tu wszystko od podszewki, ona dopiero się uczyła. Była bystra, szybka w pracy, komunikatywna. Z jednej z imprez integracyjnych wyszli razem i uznali, że chcą być razem. Oboje wpadli po uszy. Szybko zamieszkali razem. W pracy się dogadywali, może dlatego że nie musieli ze sobą pracować cały czas. Bartek miał w swoim zespole kilka kobiet. Pięknych, przebojowych, zdolnych. I super, takich ludzi potrzebował. Gdy jedna z nich zaczęła go podrywać najpierw reagował śmiechem. Traktował to jak żart. Jednak umizgi były coraz odważniejsze. Zajęty pracą, a w domu swoją kobietą nie przywiązywał do tego wagi. Był przystojny, mógł się podobać. Przypadkiem zupełnym usłyszał rozmowę, gdy Irmina mówiła tej dziewczynie co ta ma robić. Chodziło o to, by sprawdzić, czy Bartek oprze się, gdy kobieta mu się sama podaje na przysłowiowym talerzu. Irmina dyrygowała, wszystko zaplanowała.

Póki co Bartek testy zaliczał (adorującej koleżanki nie), teraz miała przyjść pora na zadanie finałowe. Nie przyznał się Irminie, że zna jej zamiary. I faktycznie w niedługim czasie, Agnieszka znalazła pretekst by znaleźć się z nim w biurze po godzinach sam na sam, ubrana w seksowną bieliznę, marynarkę i pończochy. Trudno było oderwać od niej wzrok. Była piękna i chętna. Ale to nie z nią przecież był. Poflirtował moment, a gdy zbliżyła się by go pocałować, odgarnął jej włosy i na ucho szepnął, by przekazała Irminie, że znów zaliczył test, a nie koleżankę. Po czym zostawił zaskoczoną kobietę, a sam wrócił do domu, zabrał rzeczy, a zszokowanej Irminie powiedział, że Aga wszystko jej wyjaśni z pikantnymi szczegółami. Jeszcze kilka tygodni Irmina walczyła o niego, przepraszała. Uznał jednak, że nie tego oczekuje od związku. On chciał po prostu kochać, a nie zdobywać punkty.

Karol

fot. Charday Penn/iStock

Długo się bronił przed związkiem z Renatą. W końcu była przyjaciółką jego eks, z którą miał dziecko. Renata jednak dziwnym trafem zawsze była obok, rozumiała go, podzielała jego pasje, a że była atrakcyjna i dobrze czuł się w jej towarzystwie, uznał że zaprosi ją na kawę. Jedną, druga, piątą, na kolację, do kina aż w końcu do łóżka. Układało się im dobrze. Jego córeczka znała Renatę, więc gdy mała była z nimi nie czuła się nieswojo. Wszystko zaczęło się układać. Monika, jego eks, się nie wtrącała, on był zakochany w Renacie, mała Maja bardzo ją lubiła. W końcu był spokój. Nie trwał długo. Renata pewnego wieczoru wypiła za dużo i wyznała, że go kocha. Ucieszył się. Ona zaś nie bardzo, bo nie taki był plan. Miała go poderwać, obserwować jak zajmuje się Mają, a gdy coś schrzani to uprzejmie donieść Monice, by ta miała pretekst do przejęcia całkowitej władzy nad dzieckiem. Sęk w tym, że Karol był dobrym ojcem i fajnym facetem, a Renata zamiast go tylko obserwować, po prostu mu uległa i się zakochała. To był jak strzał między oczy. Nie wiedział na którą być bardziej zły.

Karol nie spał tej nocy. Poczuł się jak puzzel w układance, który ma tylko dopełnić całość. Zaangażował się, zaufał, a był po prostu pionkiem w jakiejś cholernej grze. Renata się zakochała i przeprasza, Monika znów nie daje mu żyć, Maja dopytuje o ciocię, a on zastanawia się co znów zrobił nie tak i czy wszystkie baby są jakieś inne czy tylko on na takie trafia?