To miał być mądry tekst z tezą i sporą dawką pewności, że jest tak a nie inaczej. Ale oczywiście życie znowu spłatało figla i budowany tygodniami plan runął.
A teza miała być następująca: singielstwo wśród kobiet stało się modą lansowaną przez mainstreamowe media, a każda kobieta (no, może prawie każda), kiedy tylko staje się bardziej świadoma (niekiedy dotyczy to już nastolatek), ogłasza wszem i wobec, że jest niezależną babką, której facet jest zbędny jak śnieg w maju. I żeby potwierdzić swoje dziwne twierdzenia, sięgnęłam po opinie innych znanych mi singielek i jednego psychologa, którzy zamiast wpisać się idealnie w mój plan, stworzyli własny, który nijak się nie klei. Bo okazuje się, że singielstwo nie ma jednej, wyraźnie określonej definicji, a każda singielka pragnie zupełnie czegoś innego. Do tego stopnia, że czasami sama nie wie, czego chce.
Nie dogodzisz
Sama jestem singielką, która odnosi wrażenie, że niektóre życzliwe ciotki już dawno nadały jej nobilitujący tytuł „starej panny”, bo 25 rok życia zobowiązuje przecież do posiadania gromadki dzieci, a już na pewno jednego wiernego męża. Wieczory spędzam oglądając seriale z singielkami w roli głównej, czasami przełączając na programy, w których rolnik szuka żony, albo syn z matką zastanawiają się, która panna będzie dla niego lepsza. I kiedy widzę te nieco żenujące spektakle, błogosławię moją szczęśliwą samotność. Chwilę później, kiedy przeraźliwie marzną mi stopy i dłonie, i nie mam się w kogo wtulić, przeklinam moją okrutną samotność. I tak od kilku lat… Karuzela zachcianek.
Bajki dla samotnych Polek?
Marcin Adamski z Centrum Psychoterapii i Seksuologii ACTUS twierdzi, że nie można mówić o modzie na singielstwo. Moja znajoma S. też poddaje w wątpliwość taką tezę, ale już znajoma M. przyznaje: — Istnieje „moda na singielstwo”. W naszych czasach rodzina jest przereklamowana. Ludzie wolą robić kariery, co często wiąże się z brakiem czasu na założenie rodziny. A ja jej przyklaskuję, choć jednocześnie widzę, że coraz więcej moich rówieśniczek ma już mężczyzn wybranych podobno na całe życie, dzieci w planach albo już w łóżeczku. Być może tłumaczenie sobie singielstwa modą jest tylko mydleniem sobie oczu? Na to pytanie szybko znajduję odpowiedź u M., która otwarcie mówi: — Kobiety lubią pocieszać się, że nie tylko one są w takiej sytuacji i twierdzi, że seriale z singielkami pomagają kobietom żyć ze swoją samotnością w mniejszej lub większej zgodzie. Podobnie sądzi Marcin Adamski:
Ilość samotnych osób (tzn. żyjących samotnie, choć niekoniecznie odczuwających samotność) wzrasta, ponieważ wzrasta liczba rozwodów, kryzysów partnerskich, podwyższa się też średni wiek wchodzenia w trwałe związki, a przekaz medialny przekonuje nas o walorach realizacji każdej z naszych indywidualnych potrzeb. Naturalną ludzką tendencją jest poszukiwanie osób podobnych do nas samych, a serialowe „singielki” stają się dla wielu kobiet żyjących w pojedynkę punktem takich społecznych odniesień.
S. twierdzi podobnie, ale ma pewne zastrzeżenia: — Ikona powinna być bardziej zakorzeniona w życiu zwykłych Polek. Czasem mam wrażenie, że takie seriale są oderwane od realiów i nie wnikają głębiej w temat singielstwa. Zgoda. Bo przecież z serialową panną do wzięcia łączy nas właściwie tylko jedno — samotność. A reszta? Serialowa singielka zwykle kończy swoją przygodę w ramionach nieziemsko przystojnego mężczyzny o nieprzeciętnej inteligencji, z kluczykami do najnowszego modelu samochodu i 100-metrowego apartamentu. I nie odkryję Ameryki, jeśli napiszę, że grono singielek, które siedzą przed telewizorem, niestety nigdy nie znajdzie mężczyzny, który choć w małym stopniu będzie uosobieniem ich ideału, a część z nich
w desperacji zwiąże się z mężczyznami, którzy będą równie zdesperowani. Ot, taki los.
Rachunek zysków i strat
W tym wszystkim pojawia się istotne pytanie: bycie singlem to wybór czy konieczność?
Osoby mówiące o sobie „singiel”, zazwyczaj eksponują korzyści płynące z tego stanu oraz dobrowolność własnego wyboru takiego sposobu na życie. Z perspektywy terapeuty częściej dostrzegam wysoką cenę, jaką ludzie płacą za swoje „singielstwo”, borykając się niejednokrotnie z poszukiwaniem sensu życia, doskwierającą samotnością, poczuciem rozczarowywania innych. Mam wrażenie, że w sytuacji pełnego wyboru ludzie nie decydowaliby się na takie koszty. Jednocześnie jestem też świadomy, że osoby, dla których życie w pojedynkę nie rodzi odczuwalnego cierpienia, rzadziej zgłaszają się na terapię — wyjaśnia Marcin Adamski.
Podobnego zdania są S. i M. M przyznaje: — Byłam w związku 3 lata i związek jest dla mnie (mimo że ten nie wypalił) czymś o wiele lepszym od singielstwa. Masz wsparcie drugiej osoby, która wie, czego potrzebujesz. Ale oczywiście wszystko zależy od charakteru i planów życiowych. Myślę że w większości przypadków jest to raczej konieczność a nie wybór. Nikt nie wybiera samotności.
Żyj według własnego planu
A zatem nie warto żyć według scenariusza serialu lub filmu. Bo nie każda z nas jest Magdą M. czy Bridget Jones. Każda natomiast prędzej czy później uświadomi sobie, że posiada indywidualne pragnienia. Stworzy własny plan na życie. Zacznie marzyć o swoim i tylko swoim ideale partnera lub życia w pojedynkę. Mówienie o modzie na bycie singielką, które kiedyś przychodziło mi z taką łatwością, dziś wkładam między bajki. Bo, jak się okazuje, nie istnieje żadna reguła, a każda samotna kobieta to osobna i wyjątkowa historia, która, mam nadzieję, skończy się równie wyjątkowo…