Dziś temat toksycznych związków. Kiedy daną relację można nazwać toksyczną? Czy każdy z nas sam wytycza granice tego, co jest dla niego „chore” i nieakceptowalne? A może są pewne wspólne cechy toksycznego partnera, które moglibyśmy tutaj nazwać?
Jak dotychczas, zagadnienie podejmę z trzema doświadczonymi kobietami, których głosy bardzo cenię, a których opinie na pewno są nie do przecenienia. Warto ich posłuchać. Pierwszą spytam Dorotę.
Marcin Michał Wysocki: Czym dla Ciebie jest toksyczny związek? Jakie ma cechy?
Dorota Sadowska: Oooooo, to jest ciężki i bardzo obszerny temat. Absolutnie nie jestem ekspertem.
W mojej ocenie, toksyczność jest wtedy, gdy jedna ze stron krzywdzi drugą. Często tzw. toksyczny partner jest świetnym manipulatorem, wykorzystującym słabe punkty drugiej osoby do osiągnięcia swoich celów. Na pewno podstawowym narzędziem toksycznego partnera jest próba obniżenia własnej wartości u drugiej strony. Staje się przez to słabszym ogniwem, łatwo ulegającym wpływom. Pewne osoby na pewno są bardziej podatne na takie działania.
Marcin Michał Wysocki: A dlaczego, Twoim zdaniem, na to się zgadzają? Jeśli ewidentnie czują, a może nawet widzą, że są wykorzystywane, manipulowane, krzywdzone?
Dorota Sadowska: Podobno zawsze jest tak, że ktoś kocha bardziej… Coś w tym chyba jest. I często z miłości ludzie znoszą wiele cierpień. Z obawy przed samotnością, strachem przed opinią innych, wstydu.
Ważne jest uświadomienie sobie czy dana relacja powoduje u nas szczęście, czy raczej wiąże się z większą ilością destruktywnych emocji. Muszę zaznaczyć, że zawsze uważałam, że wszystko jest dozwolone między dwojgiem ludzi, jeśli oni oboje tego chcą i nikt nikogo nie krzywdzi. Część osób myśli, że ma monopol na jedynie dobre życie i wszyscy powinni żyć tak samo, jak oni. Jednak w tym przypadku mówimy o sytuacji, kiedy jedna ze stron cierpi.
Jeśli relacja działa niszcząco, a ktoś ciągle tłumaczymy drugą stronę, wierzy naiwnie, że kiedyś to się zmieni i znosi wszystko nie potrafiąc odejść, to można chyba mówić o toksyczności. Ona też często wiąże się także z przemocą fizyczną.
I teraz pytanie? Czy widząc z boku taką sytuację u znajomych starasz się przemówić do krzywdzonej osoby? Czy raczej stoisz z boku?
Marcin Michał Wysocki: Bardzo trudna kwestia. Ewidentnie, jako facet i człowiek, gdy widzę osobę krzywdzoną fizycznie – natychmiast ingeruję. Nie umiem nie zareagować. Może to źle. Nie wiem…
Natomiast, gdy widzę, że ktoś znęca się nad kimś psychicznie, to próbuję delikatnie osobę krzywdzoną wybadać, czy zdaje sobie z tego sprawę, a potem, czy taki stan akceptuje. Jeśli tak, to się wycofuję. Jej sprawa. W przeciwnym wypadku, zawsze może liczyć na moją pomoc.
Lidia, a czym dla Ciebie jest toksyczny związek, układ, relacja czy partner?
Lidia Nagiecka : Toksyczny partner, to temat bardziej dla psychologa, niż dla mnie, ale mam pewne doświadczenia. Mogłabym nawet tutaj wkleić kilka zdjęć…
Marcin Michał Wysocki: Buahahahaha!
Lidia Nagiecka : Toksyczny związek jest wyniszczający. I to bez względu na to czy będziemy rozmawiać o toksycznych relacjach z rodzicami, dziećmi, rodzeństwem, szefem, kumplem czy partnerem. Jedyne, co można w takiej sytuacji zrobić (jeśli to możliwe), to uciekać, bez względu na koszty. Mnie toksyczny związek kojarzy się przede wszystkim z huśtawką emocjonalną i stąd brakiem stabilności. Na swój użytek uknułam powiedzenie „cacy, cacy, buch po glacy”.
Marcin Michał Wysocki: Fakt, nie słyszałem. Zapisuję :).
Lidia Nagiecka: To również układ pełen manipulacji i przemocy psychicznej. To relacja, w której pomimo absolutnej pewności, że ktoś nas krzywdzi i postępuje nagannie, to my czujemy się winni.
Marcin Michał Wysocki: A kiedy Twoim zdaniem ucieczka z takiego związku nie jest możliwa?
Lidia Nagiecka: Możliwa jest zawsze, pytanie jakim kosztem. Kosztem samotnego wychowywania dzieci, kosztem gorzej płatnej pracy, to nie są łatwe decyzje. Choć sądzę, że konieczne. Myślę jednak, że największy problem dotyczy relacji ze starszymi, często schorowanymi, toksycznymi rodzicami. Społeczeństwo się starzeje, państwo nie jest przygotowane na stawienie czoła opiece nad nimi. Dzieci pozostają z dylematem i gigantycznym problemem do rozwiązania. Opieka nad własną rodziną, pogodzenie pracy zawodowej, a do tego rodzic wymagający nakładów czasu, pracy, pieniędzy i energii większej niż wszystkie wcześniej wymienione osoby razem wzięte. Pół biedy, kiedy mowa o kochającym i troskliwym rodzicu, który zasługuje na miłość i szacunek. Nie zawsze tak jest. To jest układ, z którym w mojej ocenie najtrudniej jest się uporać. Nawet kiedy zapanujemy nad sytuacją technicznie i finansowo, pozostanie w nas poczucie winy i wyrzuty sumienia. Rodzaj zobowiązania, jakiego nie zaciągnęliśmy, a jesteśmy zmuszeni spłacać.
Marcin Michał Wysocki: Ula, a czym według Ciebie jest toksyczny związek? Kiedy takim się staje? I co, na ten temat, mówi psychologia oraz Twoja praktyka terapeutyczna?
Urszula Lajfert: To może, drogi Marcinie, zacznę od tego, co o toksyczności mówi psychologia. Przede wszystkim chciałabym wspomnieć, iż nie zawsze ją od razu zauważamy. Właśnie początki mogą być mylące. Takie relacje często szybko się rozpoczynają, są intensywne, emocjonalnie nasycone. Partner może wydawać się uroczy, czarujący i uwodzący. To oczywiście mocne uogólnienie, bo przecież dobre relacje także mogą zacząć się intensywnie
Jednak to, co powinno zwracać naszą uwagę to fakt, że „im dalej w las”, tym my coraz gorzej się czujemy. Zaczyna brakować nam energii. Zamiast wzrastać, czuć się bezpieczniej, czujemy się mniej akceptowani, kontrolowani, nieważni.
Najczęściej wymieniane cechy takiej relacji to: szantaż emocjonalny, wywoływanie poczucia winy, spadek poczucia własnej wartości, kłótnie, brak więzi emocjonalnej, przemoc fizyczna, poczucie samotności.
Niestety nawet kiedy już się zorientujemy, że jesteśmy uwikłani w toksyczną relację pomimo szczerych chęci nie potrafimy jej zakończyć. Często w gabinecie pracuje właśnie z takimi osobami – celem terapii jest koniec „miłości”.
Trudno mi, Marcinie, już w tej chwili odróżnić, czym dla mnie jest toksyczny związek, bo są to identyczne sygnały, jak te wymienione powyżej. Jednak dodałabym jeszcze przede wszystkim, iż jest to pogorszenie jakości codziennej rzeczywistości. Zamiast czerpać, rozwijać się, doładowywać pozytywnie z relacji z ukochaną osobą, osoba uwikłana usycha z dnia na dzień jak kwiat.
Na szczęście istnieje także piękna miłość, pełna empatii, akceptacji, dialogu, wymiany pomiędzy obojgiem partnerów. Zdrowa, dającą nadzieję, wsparcie i dużo cennego „dobra”😊.
Marcin Michał Wysocki: Amen!
***
Dorota Sadowska: kobieta wielu talentów i profesji. Menedżer, właściciel, a przede wszystkim matka dwojga, dobrze ułożonych nastolatków. Miłośniczka ambitnej literatury i alternatywnej muzyki, która nie zawaha się dostać na koncert ulubionego zespołu na kraniec świata.
Lidia Nagiecka – twórczyni jednego z pierwszych w Polsce wydawnictw książek audio www.qesagency.pl.Od niedawna również wydawca publikacji papierowych. Na co dzień zapracowana, matka dwóch synów. Jeden dorosły, a drugi wysoki😊. „Złota rączka”, miłośniczka podróży i wszelkiej aktywności sportowej.
Urszula Lajfert – psycholog, certyfikowana psychoterapeutka i www.psychoprzemiana.pl. W ciagu kilkunastu lat pracy zawodowej, ukończyła taką liczbę studiów, kursów i szkoleń, że szkoda czasu na ich przytaczanie. Zdecydowanie woli Ulę od Urszuli😊. Od wielu lat związana prywatnie i osobiście z rozwojem wewnętrznym. Zainteresowana człowiekiem, jako całością.