Mam znajomą, która regularnie narzeka na swojego męża. Że niezdolny, że nieporadny życiowo, że jak ona czegoś nie zrobi, to na niego nie ma co liczyć. Dramat po prostu. Historia jak każda inna, gdyby nie to, że ten mąż, odkąd go znam nigdy nieporadny życiowo nie był. Ustaliliśmy to już dawno w gronie wspólnych przyjaciół. Coś się więc musiało po ślubie zepsuć (bo przecież wiadomo, że jak ma się zepsuć, to z reguły po ślubie ;)). Ale jak to: tak nagle zapomnieć jak zadbać o ukochaną, o rodzinę i o inne, ważne sprawy? Zgłupieć tak od tej obrączki, czy co? – Wcale nie ma w tym nic dziwnego – powiedział mi pewien kolega. – Nikt tak łatwo nie zrobi z faceta idioty jak jego żona i matka…
A jak? A no powtarzając do znudzenia te same błędy w obsłudze drugiego człowieka. Zastanówcie się przez chwilę nad potęgą słów:
„No już go tak nie denerwuj”
Ulubione zdanie naszych mam i teściowych. Relikt patriarchatu i czasów, kiedy o nerwy mężczyzny trzeba było dbać w domu w pierwszej kolejności. Pana domu nie drażni się przecież głupimi pytaniami, błahymi pytaniami i pytaniami, na które możesz sobie sama odpowiedzieć. Nie czepiaj się tak, nie zwracaj mu uwagi, przecież zmęczony wrócił z pracy (niektóre z nas pójdą dalej, mówiąc: „ciesz się, że wrócił do domu, a nie poszedł z kolegami na piwo…:)). Coś cię drażni? Przemilcz, każda z nas tak miała. Najlepiej na palach i na baczność.
„Nie mów mu o tym”
Po co mu mówić, niech żyje w nieświadomości. Panu domu nie zaprząta się głowy różnymi życiowymi problemami typu: „sąsiad z dołu zaparkował dziś na moim miejscu i musiałam kawał drogi targać te ciężkie zakupy”. Jejku, no. Co z tego? Radź sobie, takie jest życie. Młody ma problemy w szkole? Niech ojcu nie mówi, bo ojciec nie ma cierpliwości. Skąd ma w sumie ją mieć, jak ma wyćwiczyć te nerwy, skoro wszelkie życiowe problemy odsuwa się od niego byle dalej, wmawiając, że „dom i dzieci to domena kobiety?”
„Daj, ja to zrobię”
W domyśle: lepiej, szybciej, dokładniej. I jeszcze z miną męczennicy. Zaciśniesz zęby, że cholera, chłop nie potrafi nawet odkurzyć, ale wyrwiesz mu ten odkurzacz z ręki, albo ostentacyjnie „poprawisz” po nim. Okna umył. No przecież źle, w dwóch miejscach widzisz smugi. Co z tego, że minimalne. Dziwisz się, że za trzecim razem on już nie chce nawet próbować ci dorównać? Ty też byś nie chciała. Pieluchy też lepiej niech nie zakłada. Jeszcze odwrotnie założy, a w ogóle zrobi przy tym kompletny chaos w twoim idealnym świecie. Twoim i TWOJEGO dziecka.
„Ja ci pomogę”
Znam taką, co po nocy rysowała swojemu chłopakowi szkice na zajęcia z architektury, kiedy on smacznie chrapał na lewym boku. – To z miłości – mawiała, a on jej rysunki przedstawiał wykładowcom jako swoje przez całe dwa semestry. Potem ona uczyła się z nim do egzaminów, a on cudem je zdawał. I nie był wcale niezdolny, po prostu umiejętnie wykorzystywał okazję. Po skończeniu studiów rynek pracy zweryfikował jego wiedzę, a on zweryfikował swoje uczucia. I odszedł do innej, takiej, która mogła dać mu jeszcze więcej. W końcu miał już całkiem niezłą praktykę w wykorzystywaniu kobiecej słabości.
Dobrze, żeby twój partner czuł się „zaopiekowany”, pewnie. Ale zawsze pod warunkiem, że odwdzięczy ci się tym samym. Tego w miłości uczymy się od siebie wzajemnie, tego powinnaś wymagać.
„Jaki ty jesteś mądry”
A ja taka, no… zdecydowanie mniej. Niektórym paniom się wydaje, że to takie motywujące, te zachwyty nad wyrażonym pełnymi zdaniami komentarzami (a nie tylko emotikonem) pod jakimś postem. – Jej… ja tak nie potrafię – mówisz, patrząc z podziwem na twojego pana, restartującego dekoder telewizji kablowej. No, naprawdę, chcesz mu wmawiać, że wciśnięcie guzika to sprawnościowy i intelektualny Mont Everest?! Po co? Żeby trwał w samozachwycie i poczuciu, że czego nie zrobi, to będzie cudowne, a w ogóle, to gdyby nie on, zginęłabyś w tym wrogim, pełnym niebezpieczeństw świecie?…
Kochana koleżanko, gdy następnym razem zaśpiewasz: „Gdzie ci mężczyźni”, zastanów się, czy właśnie nie zamieniasz jednego z nich w nieporadnego, fajtłapowatego faceta ;). Bo cóż jest w tych mężczyznach takiego, żeby nie można było ich traktować na równi z kobietami i wymagać od nich także, po równo?…