Go to content

„Gderanie i brak seksu to zabójcy miłości. Kiedy żona mnie docenia, mogę góry przenosić”

Fot. iStock/Bobex-73

Mężczyzna, któremu partnerka powie, że jest nieudacznikiem, cierpi. Wystarczy, że usłyszy z drwiną: „Znowu ci się nie chciało. Jesteś leniem” –  zamyka się w sobie. Zachowuje się, jakby cały świat mu się rozpadł. Dlaczego faceci potrzebują pochwał i uciekają przed kobietami, gderającymi i stawiającymi coraz wyżej poprzeczkę, rozmawiamy z Tomaszem, który poprosił redakcję o anonimowość.

Jak się czujesz?

– Dzisiaj świetnie, bo kiedy żona mnie docenia, mogę napie*****ć się w dziesięciu (śmiech).

Co to znaczy?

– Góry przenosić! Walczyć ze smokami! Pokonywać najgorsze trudności! Ostatni rok mieliśmy naprawdę trudny. Musiałem zmienić pracę, bo w poprzedniej panował mobbing. Moja żona zaś straciła w pandemii zatrudnienie. U syna psycholog zdiagnozował zespół Aspergera, a u starszej nastoletniej, córki psychiatra – depresję. Generalnie, jako rodzina, mamy teraz pod górkę. A żona sporo ode mnie wymaga i ja nie ze wszystkim daję sobie radę. Pytanie, czy jakikolwiek inny facet dałby radę?

Staram się, ale od miesięcy sam utrzymuję rodzinę, śpię po pięć godzin na dobę. No i prawda jest taka, że od żony coraz częściej słyszę: „Nawet tego nie potrafisz załatwić!”. Wkurzam się, bo zadania, które mam przed sobą postawione, są raczej złożone. Musimy np. zmienić mieszkanie na tańsze i o paradoks – najlepiej większe. Powinienem też znaleźć dodatkową pracę, bo budżety nam się ostatnio nie dopinają. Ale kiedy Kaśka jest na mnie wściekła, chodzę jeszcze bardziej struty i nie mam sił do życia. Skończyło się na tym, że dwa miesiące temu słabo spałem i na wszystkie pytania odpowiadałem z dużym opóźnieniem. Poszedłem więc do psychiatry i teraz biorę antydepresanty. Jest o niebo lepiej.

Dlatego właśnie pytałam, jak się czujesz, bo wiem, że masz depresję.

– Teraz już dobrze. Aż boję się, co będzie, gdy każą mi odstawić leki. Nie chcę znów czuć się tak źle.

Na czym polega to docenianie ciebie przez żonę, od którego zaczęliśmy rozmowę? Chodzi o dobre słowo?

– Może być dobre słowo, ale nie musi.

My kobiety, jeśli czegoś chcemy od facetów, często świadomie na wyrost chwalimy mężów. Wiemy, że to działa. A jak się z tym czują mężczyźni?

– Chwalcie nas tak dalej, nam to nie przeszkadza.  (śmiech). Intuicyjnie wiemy, kiedy to jest ściema. Jak żona nagle zmienia się w „samą słodycz”, która słodzi za to, że wyszedłem z psem na spacer, to podejrzewam strategię.

Ponieważ codziennie wychodzę z tym psem, zanim rodzina się obudzi, mniemam, że taka nagła pochwała, to niska piłka. Wtedy czuję, że zaraz nadjedzie od żonki duże poważne zlecenie. (śmiech).

Słuchaj, ja nie wiem, czy mogę być reprezentatywny dla jakiejś grupy facetów, bo jednak jestem mocno związany ze swoją żoną. W zasadzie nie mam grupy przyjaciół, z którymi widuję się regularnie. Moimi najbliższymi przyjaciółmi są żona i dzieci. To nasz świadomy wybór. A może głównie mój? Nigdy nie czułem się dobrze w dużych skupiskach ludzi i na imprezach. Dobrze mi, kiedy jestem w gronie bliskich osób i z nimi czuję się najbezpieczniej. Czasem jednak zastanawiam się, czy moje przywiązanie i miłość do Kaśki nie są zbyt intensywne. W zasadzie nie pamiętam, byśmy spędzali więcej niż dwa dni bez siebie. Zawsze jesteśmy razem.

 

fot. princessdlaf/iStock

Jesteście zbyt blisko? Co masz na myśli?

– Miałem specyficzne relacje z mamą, która większość mojego dzieciństwa spędzała w szpitalach psychiatrycznych. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale to było trudne. Mnie i siostrę wychowywał ojciec. Dlatego wydaje mi się, że zawsze tęskniłem za silną więzią z kobietą. Być może więc bardziej niż inni cierpię dziś, kiedy żona mnie odrzuca. Nie znoszę, gdy Kaśka się na mnie gniewa. Dlatego nie wiem, czy powinienem mówić w imieniu grupy facetów.

Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyźni są bardzo wrażliwi na wszelką krytykę. Kiedy my wściekamy się na partnerów i miotamy gromami, oni potem zachowują się jakby nastąpił koniec świata.

– No widzisz, może jesteśmy jednak bardziej zależni, niż wam się wydaje (śmiech)? Wy kobiety macie bardziej cięte języki. Potraficie w furii naprawdę nie przebierać w słowach, a kiedy się na coś uprzecie, to okropnie – jak to się mówi – ciosacie nam na głowach kołki. Próbujecie nas zmieniać na siłę. Natomiast mężczyzna, jak jest niezadowolony, nie mówi o tym bez przerwy. Raczej się wycofa, zamilknie w sobie, stanie się niedostępny. A kobieta miota i miota słowami, jakby nie zdawała sobie sprawy, że to cholernie dotyka jej faceta.

Gdyby mężczyzna narzekał codziennie na żonę i mówił jej, że powinna iść do pracy i że nie rozumie, jak trudno zarobić na rodzinę, gdyby jeszcze nazywał ją nieudacznicą, ona razu by odparowała, że to jest przemoc psychiczna albo ekonomiczna.

Warto czasem odwrócić te role i zastanowić się nad nieustannym utyskiwaniem na męża. Nie wiem, dlaczego nie potraficie zrozumieć tego, że jak wyzywa się partnera od nieudaczników czy gorzej, to zawsze boli?!

Powiem ci, dlaczego tak robimy. Im bardziej wycofujecie się, tym bardziej wydajecie nam się głusi na słowa. Jak więc do was dotrzeć?

– Tak naprawdę często chodzi nam o seks. Jak jest dobry seks, a ja uwielbiam kochać się z żoną, to potem wszystko mi się chce i świat wydaje się miejscem okej. Jak powiedziałem, mogę wtedy walczyć z dziesięcioma. (śmiech) Nie wiem, czy każdy facet tak ma, ale dla mnie seks to życiodajna siła. Potem czuję się, jakbym naoliwił silnik, zatankował bak do pełna. Wiem, że kobiety potrzebują czułych słów, kwiatów bez okazji albo zwykłego przytulenia. Przyjąłem do wiadomości, ale ja kompletnie tego nie potrafię. Dla mnie wyrazem czułości właśnie jest seks i wielu facetów tak ma.

 

Najważniejsze w kłótni jest to, by… się pogodzić! Oto kilka sposobów na szybkie osiągnięcie zgody

Fot. iStock/ Izabela Habur

 

Z tej naszej rozmowy wynika, że my kobiety, by mieć dobry związek, powinnyśmy odpuścić sobie gderanie. Możemy natomiast z powodzeniem manipulować wami, stosując pochwały. A na samym ich szczycie jest seks, który zawsze działa. Dobrze rozumiałam?

– Nie, no bez przesady! Wierzę, że najwalniejsze jest to, na kogo trafisz! Ja akurat miałem farta, bo znalazłem świetną żonę. Kaśka jest moją najlepszą przyjaciółką i choć ślub braliśmy dwadzieścia już prawie lat, lubię się z nią kochać. Jesteśmy dobrani w różnych aspektach. Mamy podobne poglądy, oboje jesteśmy osobami wierzącymi. Jednak pamiętam, że na początku sporo się kłóciliśmy. Dopiero tak po trzech latach, kiedy narodził się syn, udało nam się stworzyć względną harmonię.

Co wam pomaga teraz przetrwać kryzysy?

– Chcesz prawdy? Znowu będzie mało popularna! Nasza rodzina chodzi do kościoła i tam wiele razy słyszeliśmy, że kłótnia jest w porządku, że to coś normalnego w miłości, ale najważniejsze, żeby nie poddawać się, by dalej wspierać się, być razem, kochać się i sobie przebaczać. Kiedyś przed poznaniem Kaśki, byłem depresyjnym facetem. Właściwie to byłem człowiekiem jakby bez celu i kotwicy, który jeszcze podczas studiów myślał o śmierci. A teraz żona, dzieci, miłość sprawiły, że wiem, czego chcę się trzymać.

Zobacz także: „Jedno kliknięcie, jedna sekunda przywraca wiarę w miłość”