Zabiegana, pełna pomysłów, życia, twórcza, towarzyska, empatyczna, z klasą, dumna, ale nie tak dosłownie. Ciągle szukająca czegoś nowego, szukająca pomysłu na życie. Czy Wy też macie wrażenie, że to tak troszkę o Was? O mnie na pewno. Żyje w ciągłej pogoni. Wy też? Nie wiadomo do końca za czym, za kim, dlaczego? Jedyne co przychodzi mi teraz do głowy to stwierdzenie, za spełnieniem… ale jakim? Pierwsze chyba powinnam powiedzieć za kasą, bo za nią mimo wszystko pod wieloma względami można się spełniać.
Nie do końca czuję, że się spełniam. Jest ok, jest fajnie, ale jeżeli w Polsce za swoją pracę otrzymuje troszkę wyższe wynagrodzenie niż najniższa krajowa, a sama opłacam urząd skarbowy, inne składki, i te opłaty… przy opłatach zostaje mi ledwie na życie, a miało być tak pięknie… to z czego ja mogę być zadowolona? Osoba z wykształceniem, 10 zl/h ktoś powie, inni mają mniej, może. Może inni mają mieszkanie u rodziców, mniej opłat, nie wiem, może innym to nie przeszkadza?
Dla mnie to nie życie. Nie przywykłam do czegoś takiego, do tej pory pracowałam, miałam mniej opłat o dobrych kilkadziesiąt złotych, owszem żyłam w domu rodzinnym, postanowiłam jednak już całkowicie zacząć żyć własnym życiem, to była moja decyzja. Uważam, że dobra, mimo tego, że łatwo nie było, nie jest i nie będzie, ale dalej zadaje sobie pytanie, jak dalej żyć? Do tej pory żyłam dobrze, tak jak chciałam, a teraz widzę, że już nie mogę wydać miesięcznie 200 zł na książki, 100 na teatr, 50 na kino, 200 na spotkania z przyjaciółmi.. o nowej pasji nie wspomnę. Nie mogę zapisać się na kurs jaki chciałabym, ponieważ samych opłat mam dobrze miesięcznie ponad tysiąc złotych.
Więc po raz kolejny w mojej głowie zapada pytanie: Jak można tak żyć? Przecież to nie jest życie, to jakaś wegetacja. Nie dziwię się, że są ludzie koło trzydziestki na karku, dalej mieszkający pod dachem rodziców, albo całkiem, na ich przysłowiowym garnuszku. Ja mam 24 lata, od 18 urodzin utrzymywałam się sama, odpadało mi tylko płacenie za czynsz, czy jakieś składki, ponieważ pracowałam no nie oszukujmy się bez umowy. Uczyłam się, więc wtedy jakoś mi to nie przeszkadzało, wręcz było na rękę. Za rachunki i tak płaciłam ze swoich pieniędzy, jedzenie i wszystko inne również kupowałam sama, co nie zmienia faktu że było mi łatwiej.
Czy czujesz spełnienie? Czujesz, że żyjesz? Przecież tak niskie zarobki, dołują, dołują mnie, dołują chyba wielu z Nas. Nasza praca przestaje dawać .am satysfakcje. Mam/mamy myśleć o przekwalifikowaniu tylko dlatego, żeby lepiej zarobić? Naszą pasję porzucić ze względu na hajs? Mamy wybierać pomiędzy życiem, a przeżyciem? Nie wiem, czy śmiać się czy płakać, jak o tym myślę i piszę. Żenada. Zostaje albo godzić się na życie, tak naprawdę nie żyjąc. Bo żyć, pracować tylko po to żeby zapłacić rachunki i coś zjeść.. to nie oszukujmy się przecież nie do tego życie powinno się sprowadzać. Co rozumiesz przez stwierdzenie 'Czuję, że żyje'? Ja żeby czuć, że żyje potrzebuje czuć spełnienie. Co daje mi spełnienie? Hmm… pomyślmy spełnienie owszem może być emocjonalne, duchowe, z tym jest łatwiej… ale spełnienie finansowe to jest dopiero trudne do osiągnięcia, spełnienie, samorealizacja, samodoskonalenie się, relaks, zwiedzanie, poznawanie świata, nowych smaków, ludzi, miejsc, to jest to co każdy z nas powinien w życiu móc robić, jeśli oczywiście chce. To dla mnie jest spełnienie.
Chcę czuć, że żyję. Nie mówię, że co dzień, mam jeść w najlepszych knajpach, restauracjach, chodzić na zakupy do Diora czy Chanel, ale żeby na spokojnie było stać mnie na życie właśnie takie normalne. Raz, dwa razy w tygodniu wyjść gdzieś, zapisać się na jakiś kurs, pojechać na wycieczkę bez pożyczki na następny rok, lub dwa, bez liczenia każdego grosza od/do pierwszego, czy tam dziesiątego każdego miesiąca kiedy wypłata ma wpłynąć na konto.
No więc tak, jeśli ktoś może, bądź chce, albo musi to jest pierwszy wariant :
– przekwalifikowanie ( swoją drogą, jeśli ktoś chce dobrze zarabiać, chce się przekwalifikować, musi mieć naprawdę dobrą głowę! Więc nie każdemu przekwalifikowanie pomoże, zawody w których można dobrze zarobić nie są łatwe)
Drugi wariant? No właśnie jaki jest? Chyba każdy wie jaki… otóż:
– emigracja
Ktoś powie dokąd? Już nigdzie nie ma 'kokosów' ! No może i muszę przyznać, i przyznam rację, nie ma już tak dobrze jak było jeszcze kilka lat temu, ale dalej jednak, jest lepiej niż u nas. Można pracować często nawet w słabej pracy, nie dającej Nam spełnienia zawodowego, ale pozwalającej Nam po prostu żyć. Hmm i tu każdy powinien sobie zadać pytanie, co dla mnie jest ważniejsze? Spełnienie zawodowe w kwestii zarobków,czy też tego co robię i dla kogo?
Nie wiem jaka ma być puenta tego wpisu. Nie ma puenty. Czuję frustrację – jestem wściekła.
Jesteś młoda, młody, ambitna, ambitny, odważna, odważny i co z tego masz?
Masz znajomości albo szczęście, masz dużo. Nie masz szczęścia masz masę czasu na myśli, że mimo starań najlepsze lata twojego życia przeciekają ci właśnie przez palce. Uciekają. Tracisz część swojego życia na wegetację. Kogo to wina? Nie Twoja, to pewne, w końcu ustaliliśmy, że jesteś osobą ambitną, dążącą do czegoś. Ciągle się starasz, dążysz do tego by osiągnąć w życiu to 'coś'. Nie jest to też wina miejsca z którego pochodzisz. Nie jest i już. Nie jest to również winą twoich rodziców. To wina państwa w którym żyjesz. Tylko i wyłącznie państwa. Ludzie którzy od lat nim rządzą, mówią, że chcą dobrze, lepiej i tak tylko się przegadują, od lat. Może i czasami coś zrobią, żeby było lepiej.. ale jedno ich dobre posunięcie przypada na setki tragicznych decyzji. W minionych latach tych tragicznych było większość, dlatego teraz mamy Polskę jaką mamy. Nie zapowiada się, że będzie lepiej… i teraz przygryzam wargi i zadaję sobie pytanie:
Wylecieć czy zostać? Zaryzykować na początek jakąś przypadkową pracą poza granicami naszego kraju, czy zostać tu w pracy w której się spełniam? Spełniam emocjonalnie, ale nie życiowo. Chcę się spełnić, a nie do końca jednak mogę. Na pewno nie mogę, nie mogę się samodoskonalić, realizować, spełniać marzeń. Tym którym udało się to już osiągnąć zazdroszczę, ale tylko tak troszeczkę, a tak naprawdę cieszę się waszym szczęściem i z całego serca Wam gratuluję. Trzymam kciuki za wszystkich którzy tak jak ja tego spełnienia jeszcze, dalej poszukają. Wy również, trzymajcie je za mnie! Moc jest w nas i w naszych decyzjach, więc dalej dążmy do spełnienia, bo chyba nic innego Nam nie zostało? W końcu ambitni ludzie się nie poddają 😉