Do znudzenia możemy powtarzać, że komunikacja ważna jak miłość. Ale powiedzmy sobie szczerze, jak wytrwać w długoletnim związku, kiedy nie umiemy wyrażać własnych potrzeb, kiedy nie umiemy rozmawiać i rozwiązywać konfliktów.
Wiadomo, jednym rozmowa o uczucia przychodzi łatwiej, innym gorzej, ale w końcu w wszystko da się zrobić. Trzeba tylko chęci z obu stron, a nie zacietrzewiania się, strzelania fochów i obrażania, gdy słyszymy coś, czego nigdy usłyszeć byśmy nie chcieli, a co niestety często okazuje się prawdą na nasz własny temat. Cóż, nikt nie chce słyszeć przykrych słów, a to przecież słowa mają największą moc, nimi potrafimy najbardziej zranić.
Słowa często wywołują agresję, reakcję obronną u drugiej osoby. Często możemy w ogóle nie zdawać sobie sprawy, jak jedno słowo może zmienić nasz przekaz, jak może zostać odebrane. „Przecież nic złego nie miałem na myśli” – słyszymy, gdy tymczasem my czujemy zupełnie odwrotnie.
Może dowiedzieć się, jak niektóre słowa zmieniają sens tego co mówimy, jak mogą być rozumiane opacznie i na jakie je zamienić. Przecież dla miłości jesteśmy w stanie zrobić wszystko, to może warto spróbować i zacząć od zrozumienia, że już cztery słowa używane zbyt często i w różnych konfiguracjach potrafią zniszczyć związek.
Cztery słowa, które potrafią zrujnować każdy związek
→ powinieneś/powinnaś
Jak często mówicie:
„Powinnaś pójść do pracy”
„Powinieneś zająć się dziećmi”
„Powinieneś zadzwonić do rodziców”
„Powinieneś pójść na siłownię/zadbać o siebie”?
Niby banał, prawda? Więc dlaczego na taki komunikat wiele osób się wkurza? Bo kiedy używamy słowa „powinnaś/powinieneś” automatycznie niesiemy przekaz, że my wiemy lepiej, co druga osoba nomen omen powinna zrobić. Pokazujemy swoją wyższość, wyższość swoich racji. A przecież nie lubimy, gdy ktoś narzuca nam swoje zdanie i myśli, że wie lepiej od nas co dla nas jest dobre.
Gdyby tak „powinieneś” zamienić na: „Gdybyś mógł, chciałabym, żebyś….”, „Nie wydaje ci się, że dobrze by było gdybyś…” – to zupełnie zmienia wydźwięk tego, co mówimy i daje możliwość ewentualnej dyskusji. Spróbujcie.
→ Ty
We wszystkich swoich odmianach owo „ty”, „ciebie”, „twoja” jest jak dźgający drugą osobę palec:
„To wszystko twoja wina”
„Nic ciebie nie obchodzi”
„Ty zawsze wszystko psujesz”
„To wszystko przez ciebie”
„Nic dla ciebie się nie liczy”.
Tym słowem ranimy najczęściej używając go we wszystkich możliwych konfiguracjach. Lubimy tę drugą osobę oskarżać o nasz nastrój, nasze emocje nie dając jej jakiejkolwiek możliwości obrony. A zobaczcie, gdyby tylko zamienić te zwroty na: „Czuję się niekochana”, „Kiedy tak mówisz/robisz, czuję się…”? Może zaprzestanie nadużywania słowa „ty” uratowałoby niejeden związek.
→ musisz
Podobne do powinieneś/powinnaś, bo tak samo stawia osobę, która to mówi wyżej od odbiorcy, bo trudno tu mówić o rozmówcy:
„Musisz koniecznie z nim porozmawiać”
„Musisz zacząć o siebie dbać”
„Musisz w końcu zacząć myśleć o mnie”
„Musisz koniecznie to zrobić”.
Co słyszycie? Czy nie przypadkiem – jestem lepsza/lepszy od ciebie? Warto pamiętać, że „musisz” to także przejaw braku szacunku, to zaszyfrowana informacja: „i właściwie guzik obchodzi mnie twoje zdanie na ten temat”. Może warto z tego słowa zrezygnować w związku i zamienić na: „Chciałabym cię prosić…”, „Ważne dla mnie jest, gdybyś mógł/mogła…”. Ciekawe, czy potrafilibyście zliczyć ilu konfliktów uniknęlibyście wykreślając „musisz”.
→ oczekiwać
Tego słowa nie używamy wprost, mówimy:
„Liczyłam na to, że będziesz pamiętał”
„Wierzyłam, że nigdy tego nie zrobisz”
„Miałam nadzieję, że w końcu się domyślisz”
Ktoś kiedyś powiedział, że pokój zaczyna się tam, gdzie kończą się oczekiwania. My sobie w głowie takie oczekiwania budujemy, a później wyrzucamy je w oskarżycielskim tonie: „jesteś inny niż się spodziewałam”, „zawiodłeś mnie”. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam oskarżanie innych o własne emocje, dlaczego o nich właśnie nie chcemy mówić, czy nie lepiej byłoby powiedzieć: „Kiedy to zrobiłeś, poczułam, że…”, „Czuję się…, dlatego, że ty tak się zachowałeś”. Tak niewiele, a tak wiele zmienia.
Naprawdę dobierajmy ostrożnie słowa, nie rańmy nimi, a wręcz przeciwnie – budujmy wzajemne zrozumienie, szacunek. Nauczymy się rozmawiać, a nie tylko oskarżać, wystawiać oceny i nie dawać żadnego pola do dyskusji. Zobaczcie, cztery słowa – warto od nich zacząć.