– Ja ci od początku chcę zastrzec, że ja się w żadnym razie nie wybielam. Nie mam nic na swoją obronę. Żadne moje śpiewki nie dają mi na nic usprawiedliwienia – zaczyna mówić Agata. Zdrada to zdrada, zawsze oddala od siebie partnerów, nie wierzę tym, którzy mówią, że odnaleźli piękny krajobraz po wielkiej burzy. Nie wierzę, i nie uwierzę. No chyba, że i dla mnie wzejdzie kiedyś słońce – wzdycha.
Mieszkanie Agaty jest małe, ma zaledwie kilkanaście metrów kwadratowych. Na podłodze zniszczone linoleum, pod oknem wersalka, naprzeciwko lakierowana meblościanka. W rogu pokoju stoi piec kaflowy. Kawalerka w której mieszka dziewczyna mieści się na wysokim parterze starej kamienicy. Warunki daleko odbiegają od tych, które dziewczyna dotychczas miała.
– Nie mieszkam tutaj z wyboru, ale ewidentnie na własne życzenie. To całkiem niezła lekcja pokory. Jak to mówią? Mam co chciałam.
Agata ma dwadzieścia sześć lat, do niedawna była zaręczona. Mieszkała w dużym domu na obrzeżach miasta, pracowała w drukarni, w ocenie innych była takim typem osoby o której mówiono ‘szczęściara’. Mężczyzna u boku, dom z ogródkiem, ani złotówki kredytu, dobra posada w rodzinnej firmie przyszłego męża. Ładna, zgrabna, zadbana. Nic dziwnego, że była obiektem westchnień mężczyzn. Jednym z nich był jej kolega z pracy, Tomasz.
– Z narzeczonym nam się układało jakoś względnie dobrze. Ja jestem dość kapryśną osobą, on wielokrotnie wykazywał w stosunku do mnie dużo dobrej woli. Przymykał oko, angażował się w nasze wspólne życie, w życie domu. Myślałam, że jesteśmy sobie pisani, że tak już będzie zawsze. A później poznałam Tomasza.
Poznali się w windzie, Tomasz szukał pomieszczenia socjalnego, Agata się akurat wybierała na kawę. Wypili ją razem. Okazało się, że mają wiele wspólnych tematów i podobne spojrzenie na świat.
– Po kilkunastu minutach rozmowy wiedziałam już gdzie studiował, jakie filmy lubi, gdzie poprzednio pracował. Że jest singlem, że od niedawna mieszka w pobliżu, pokazał mi zdjęcia z wakacji, a ja nie chciałam końca tej rozmowy. Miał w sobie coś dziwnego, był jak magnes, który mnie do siebie przyciągał.
Wieczorem na służbowym parkingu Agata wcisnęła Tomaszowi do kieszeni swój numer telefonu. Miało to być niezobowiązujące, obiecał jej, że ją podszkoli z obsługi Excela, który był jego konikiem, a z którym Agata wciąż się borykała. Pierwszego sms-a przysłał jej już wieczorem. Napisał, że ten dzisiejszy lunch dał mu energię na cały tydzień, i że to w pełni jej zasługa.
– Narzeczonemu powiedziałam, że mam nowego znajomego, że zaoferował mi pomoc, że uprzedzam go, że czasem się spotkamy. On nie miał nic przeciwko temu. Wilk był syty i owca cała. Zaczęliśmy się z Tomaszem widywać. Jedna kawa, druga, obiad w mieście, spotkania u mnie w domu. Kiedyś wieczorem zabrał mnie nad rzekę, mogę powiedzieć, że byłam na tyle bezczelna, że pierwsza go pocałowałam. Nie protestował.
Od czasu tego pocałunku ich spotkania przybrały na sile. Agata szukała wrażeń, mimo iż potencjalnie niczego jej w życiu nie brakowało. O Tomaszu mówi, że był spełnieniem jej pragnień i fantazji. Nie owijała w bawełnę, uwodziła go na wszelkie możliwe sposoby.
– Ja po prostu chciałam go mieć, nie interesowałam się konsekwencjami, one dla mnie wówczas nie istniały. Żyłam chwilą. Stroiłam się do pracy, celowo przechodziłam wielokrotnie koło jego stanowiska. Zanosiłam mu rurki z kremem, które sama piekłam, używałam mocnych perfum, wyraźnie podkreślałam usta. Pisałam mu prowokacyjne sms-y. Uległ mi w końcu, wpadł jak śliwka w kompot. Cieszyłam się, gonitwa za króliczkiem okazała się być udana.
Agata nie przewidziała, że Tomasz może się w niej zakochać, nie przewidziała, że jej dobra zabawa skończy się tragicznie. Egoistycznie myślała tylko o sobie, nie rozumiała, że może zostawić kochanka w poczuciu krzywdy. Nie liczyła się z żadnymi uczuciami.
– Nie wróżyłam nam przecież happy endu, Tomasz doskonale wiedział, że nie jestem sama. Chciałam odskoczni, jakiegoś ognia, iskry która oderwie mnie od przyziemnego życia. Namiętności, zabawy, choć trudno mówić o zabawie, kiedy świadomie oszukuje się wieloletniego partnera. Ja myślałam, że mamy jasny, czysty układ, może to trochę wbrew logice, ale jednak. Zwyczajny romans, ot tyle. Bardzo się pomyliłam.
Agata podkreśla, nie chciała zrobić nic złego, choć wie, że brzmi to dziwnie. Twierdzi, że nie jest wyrachowana, że jakieś uczucie się między nią a Tomaszem zrodziło, ale miłością by tego nie nazwała. Tomasz myślał zgoła inaczej. Któregoś wieczoru wyznał jej, że jest ona kobietą jego życia. Dziewczyna się przestraszyła, poprosiła by odwiózł ją do domu. Zgodził się. Nazajutrz nalegał na spotkanie, Agata odmówiła, tego dnia świętowali urodziny jej narzeczonego w jednej z dobrych restauracji.
– Kiedy w progu lokalu stanął Tomasz, wiedziałam, że za moment stanie się coś złego.
Byłam bezradna, nie miałam na nic wpływu. Podszedł do nas, poprosił mnie na bok, był pijany. Mój narzeczony natychmiast zareagował, kazał mu opuścić restaurację. Tomasz wściekły wykrzyczał mu, że doskonale zna układ naszego domu, i wie jakie ramki mamy w sypialni, bo go do niej zaprosiłam. Miałam ochotę go uderzyć, zniknąć, zapaść się pod ziemię ze wstydu i zażenowania. Tomasz kontynuował, wszystko powiedział. Byłam zdruzgotana, w jednej krótkiej chwili zniszczył mi życie, wszystko w mig pękło niczym bańka mydlana.
Zachowanie Tomasza wynikało z chęci zemsty, z niemożności bycia z Agatą, z żalu z powodu jej utracenia. Chłopak wiedział, że ona się powoli od niego odsuwa. Działał irracjonalnie, bo był w niej szaleńczo zakochany.
Tego samego wieczoru Agata musiała wyprowadzić się z domu. Narzeczony w ogóle nie chciał z nią na ten temat rozmawiać. Pytana i postawiona pod ścianą dziewczyna do romansu się przyznała.
– Wykrzyczał mi, że zmarnowałam mu życie. Że myślał, że go kocham, a że to była tylko pozorna nic nie warta iluzja. Że myślał, że nasze życie ma solidny fundament, a ono jest zwykłym zamkiem na piasku. I że ja, jednym ruchem to wszystko zburzyłam.
Agata błagała narzeczonego o wybaczenie. Pakowała walizki i płakała. Prosiła o ostatnią szansę, chociaż na próbę, była gotowa na wszelkie ustępstwa i warunki, byleby tylko nie została sama.
– Był nieugięty. Kazał mi się zbierać. Kilka pierwszych nocy spędziłam u koleżanki, od pół roku wynajmuję to mieszkanie. Wiesz co jest najgorsze? Że o wszystkim powiedział naszym rodzicom. Moi do tej pory się do mnie nie odzywają. Mój niedoszły teść, okazał się być na tyle dobrym człowiekiem, że nie wyrzucił mnie z pracy. Utrata etatu nie ominęła jednak Tomasza, wyleciał z hukiem już nazajutrz od tamtego zdarzenia. Zmieniono mi jednak stanowisko i znacząco obcięto pensję, teraz ledwo starcza mi od pierwszego do pierwszego.
Kiedy opadły emocje, Agata stwierdziła, że skoro jej życie się rozpadło, to mimo początkowej nienawiści odezwie się do Tomasza. Wiedziała, że chłopak był w niej totalnie zakochany. Liczyła na to, że znajomość może być kontynuowana. Okazało się, że on – jak twierdził – niedawno kogoś poznał i że relacją z Agatą nie jest już zainteresowany.
– Wiele nocy przepłakałam – smutno uśmiecha się Agata. Teraz, kiedy kurz po bitwie opada, małymi krokami staję na nogi. Kilka ukradkowych uśmiechów, muśnięcia dłoni przy powitaniu. Niezobowiązująca pomoc, wspólne przerwy w pracy. Totalne rozprężenie, zatracenia zasad moralnych, ja za to wszystko zapłaciłam bardzo wysoką cenę. Do dziś ponoszę tego konsekwencje. Przekroczyłam wszelkie możliwe granice. Chciałam mieć wszystko, zostałam z niczym. Nikomu nie życzę dźwigania na plecach takiego ciężaru. Może moja historia będzie dla kogoś ku przestrodze. Bilans jest straszny. Jeden romans, trzy zmarnowane życia. I to w imię czego? Pewnej dawki złudzeń i kilku upojnych nocy. Nie było warto. Dzisiaj jestem tego pewna.