Iwona poznała Sławka będąc jeszcze w trakcie sprawy rozwodowej. Turbulencje emocjonalne, które zafundował jej były mąż sprawiły, iż miała chłodne postanowienie – nigdy więcej nie zwiąże się już z żadnym mężczyzną. Jej córka Laura miała wówczas dwa lata.
– Człowiek jest słaby w swoich postanowieniach. Zwykła wizyta w urzędzie w celu przerejestrowania auta, które eks mąż zostawił mi w ’spadku’ sprawiła, że poznałam Sławka. Podobnie jak ja był petentem i pomógł mi, kiedy błądziłam od okienka do okienka. Nie miałam pojęcia o urzędowych sprawach, nigdy wcześniej się tym nie zajmowałam. On – gentleman na najwyższym poziomie. Do tego szalenie przystojny. Oczarował mnie do tego stopnia, że przez najbliższych kilka dni na samą myśl o nim nogi się pode mną uginały.
Sławek czekał na nią, gdy wyszła z urzędu. Pomógł jej przykręcić nowe tablice rejestracyjne. Zażartował, że w ramach podziękowania jest mu winna kawę.
– Ta gorąca kawa zapoczątkowała początek piekła, które sama sobie poniekąd zgotowałam.
Zamieszkali razem tuż po tym, gdy Iwona oficjalnie otrzymała rozwód. Przez pierwsze pół roku wszystko wyglądało w miarę poprawnie. Później pojawiły się pierwsze sygnały ostrzegawcze, które bagatelizowała. Laura sygnalizowała, że nie lubi wujka, że nie chce z nim zostawać sama.
– Zgłosiła mi, że się boi, bo Sławek na nią nakrzyczał. On zapytany wszystkiego się wyparł. Wstyd mi, bo to jemu wówczas uwierzyłam. To było słowo przeciwko słowu, a ja zakochana po uszy miałam klapki na oczach. Szczęście własnego dziecka nieświadomie postawiłam na szali.
Za namową Sławka Iwona zrezygnowała z wynajmu fajnego, niedrogiego mieszkania. Kolejnym punktem było zwolnienie się z pracy. Przekonywał ją, że dobrze zarabia i utrzyma ich oboje, a dom i dziecko wymagają jej stuprocentowej uwagi i zaangażowania.
– Kokosów nigdy nie miałam, niewiele płacili mi za pracę w drogerii, zwłaszcza, że byłam zatrudniona na ¾ etatu. Tyle tylko, że ta praca dawała mi kontakt z ludźmi i możliwość wyrwania się z domu. Zwyczajnie ją lubiłam.
Konsekwencje podjętych decyzji bardzo szybko wyszły na wierzch. Sławek wypominał Iwonie każdą wydaną złotówkę. W złości wykrzyczał, że musi łożyć na cudze dziecko. Zabolało.
– Całe swoje zawodowe życie przepracował w wojsku, w tamtym czasie był już na emeryturze, dodatkowo pracował jako konwojent, na pełen etat. Ja myślałam, że on jest taki niesamowicie poukładany, bo wszystko zawsze musiało mieć swoje miejsce. Tymczasem on był zwyczajnym dyktatorem. Wpadłam z deszczu pod rynnę, po raz drugi stając się ofiarą domowego terroru.
Tuż przed majówką Sławek wyrzuca dziewczyny z domu. Iwonę pod swoje skrzydła przygarniają rodzice. Jest w złym stanie psychicznym. Ojciec wsuwa jej do kieszeni pieniądze na życie. Mama zapisuje ją do lekarza.
– Byłam słaba, ciągle mnie mdliło. Nie miałam apetytu, chciałam się tak ogólnie przebadać. Diagnoza zwaliła mnie z nóg. Nie byłam chora, to ciąża…
Pod sercem nosiła dziecko mężczyzny, który ją oszukał. Była załamana. Bezrobotna rozwódka, z jednym dzieckiem przy boku i drugim w drodze. Na garnuszku rodziców, bez pieniędzy i własnego dachu nad głową. Na tamten moment Iwona myślałam, że jest tak źle, że już nic gorszego nie może jej spotkać.
Najgorsze jednak nadeszło z czasem. Pod koniec czerwca w wyniku rozległego udaru mózgu umiera ojciec Iwony. Nagła, stresująca sytuacja sprawia, że kobieta z silnym krwotokiem trafia do szpitala. Kiedy się budzi przy jej łóżku czuwa mama.
– To od niej dowiedziałam się, że poroniłam. Całe dnie wtedy płakałam. Z rozpaczy, z żalu. Tyle nieszczęścia naraz. To dziecko nie było niczemu winne, całym sercem bym je pokochała.
Nowe życie Iwona zaczyna od zera. Wciąż jest w złym stanie psychicznym. Wie jednak, że musi stanąć na nogi. Wie, że jest Laura i że ma dla kogo. Zaciska zęby i udaje silną kobietę. Wstydzi się przyznać komukolwiek, że każdej nocy staje oko w oko z czarnymi myślami.
– Kiedy tylko zostawałam sama w domu leżałam w łóżku i patrzyłam w sufit. Próbowałam szukać pracy, ale jak wyjść z domu będąc w takim stanie?
Finansowo pomaga jej mama. Z lepszych czasów Iwona ma szafę pełną markowych ubrań i torebek. W szkatułce złota biżuteria. Nie ma wyjścia – loguje się na portalach internetowych i wszystko sprzedaje. Będąc na zakupach w warzywniaku przypadkowo spotyka dawno niewidzianą koleżankę. To spotkanie okazuje się być kołem ratunkowym. Jej znajoma akurat szuka pracownicy do nowo otwartego butiku. Etat proponuje właśnie Iwonie.
– Przełamałam się, pokonałam wstyd i opowiedziałam jej całą prawdę o sobie. O tym, że jestem sama, że niedawno pochowałam ojca, straciłam dziecko, że nie mam przy duszy nawet grosza. O tym, że nie jestem już tą dziewczyną ze zdjęć, które widziała w Internecie. O tym, że nie pasuję już do uchwyconego w kadrze obrazka szczęśliwej rodziny.
Z biegiem czasu Iwona przekonała się, że stanowi wartość samą w sobie, a bycie samotną kobietą i matką nie jest w żadnym razie powodem do wstydu. Zrozumiała, że to, że nie potrafi sama naprawić cieknącego kranu, czy usunąć awarii, kiedy pralka nawali, nie czyni jej gorszą i słabą. Wie, że wówczas trzeba wyciągnąć rękę po pomoc, i nikt z tego powodu nie wytknie jej palcem, nikt nie będzie z niej szydzić.
– Kiedyś myślałam, że bycie z kimś w związku jest takim gwarantem szczęścia. Że kiedy człowiek żyje w pojedynkę, jest jakby niekompletny i źle przez innych postrzeganych. Teraz wiem, że tak nie jest, i mimo złych doświadczeń, wciąż mam w sobie przekonanie, że uczucia wyższego rzędu niosą za sobą jakąś wartość. Dla mnie ikoną miłości byli moi rodzice. To była miłość bliska ideału. Dziś uczę się żyć w pojedynkę, no i jest Laura, to mój sens życia, wiadomo. Do byłych partnerów nie mam żalu. Mimo wszystko nie straciłam wiary w to, że prawdziwa miłość naprawdę istnieje. Dziś mogę im powiedzieć dzięki chłopaki za dobre lekcje, teraz wy idźcie odrobić swoje.