Mam 37 lat, siedmioletniego syna, nigdy nie będę miała drugiego dziecka. Gdy byłam w drugiej ciąży, mąż pobił mnie tak, że trafiłam do szpitala. Z krwotokiem. To był 10 tydzień ciąży.
Wcześniej walił moją głową o metalowy blat w kuchni, kopał mnie przez kilkanaście minut, zakrwawioną ciągnął przez przedpokój. Syn to widział. „Nie bij mamyyyy” krzyczał. „Won, bo tobie też wpi**dolę…” odpowiedział on. Nie krzyczał, nie gorączkował się. Syczał. Potem przepraszał, obiecał leczenie. „Mamo, wróćmy do taty” prosił syn. Nie wiedział o ciąży. O przemocy zapominał – to psychologiczny mechanizm wyparcia. Kochasz rodzica, więc twoja pamięć redukuje to, co złe. Szczególnie jeśli jesteś tak mały. Dziecko często też staje po stronie oprawcy – to instynkt samoobronny. „Nie możemy go tylko denerwować, on dlatego się złości” mówił mój syn.
Wtedy jeszcze nic nie wiedziałam o tym. Nie leczyłam się jeszcze. „Jestem winna” myślałam.
Zanim stwierdzisz, że jestem potworem, który nie potrafił obronić dziecka, posłuchaj. Przemoc nigdy nie zaczyna się nagle. Jest jak złodziej – skrada się po cichu. Na początku jest tylko troską, zazdrością, gwałtowną miłością. Jeśli nie jesteś pewna siebie – zakochujesz się w mężczyznach „silnych”, „mocnych”, Początki są romantyczne. Myślisz nawet: Nikt nigdy tak się mną nie opiekował. Idylla może trwać miesiącami.
Innym kobietom mówię: uważajcie, gdy coś zaczyna się zbyt spektakularnie, gdy ktoś traci dla was głowę, interesuje się wami nadmiernie, chce pochłonąć, wynosi na piedestał. Dopytuje o każdego znajomego, koleżankę. „Ale kto to?” „Jak długo go znasz”. Jest zazdrosny, do bólu czuły, duszący czasem. Jednocześnie bywa bardzo radykalny i ostry w mówieniu o innych. Tobie jednak wydaje się, że jesteś wyjątkowa – on dał ci tę pewność. Wybawiciel najdroższy.
On (nie umiem nawet wypowiedzieć jego imienia) kiedyś – na moich oczach – pobił na imprezie chłopaka. Bo – jego zdaniem – odezwał się do mnie po chamsku.
Mieliśmy 25 lat. Wierzyłam, że spotkałam miłość życia.
Manipulacja – przemocy akt pierwszy
Czułość przerywana jest momentami, dniami fochów i milczenia. To dzieje się nagle, nie spodziewasz się – więc zaczynasz przepraszać. Dlaczego ukochany nie odbiera telefonu, zostawia cię na imprezie, w środku miasta. Źle się spojrzałaś? Źle coś powiedziałaś? Co mu się stało?
On pierwszy raz obraził się na koncercie we Wrocławiu. Bo poszłam sama do baru, bo z kimś rozmawiałam. „Co się stało?” „Nic”, „Ale co się stało? Nic. Idę do domu”. Wziął kurtkę z szatni, oddał numerek, choć mój płaszcz wciąż wisiał na wieszaku. Wybiegłam na dwór. Temperatura minus piętnaście. „Błagam, o co ci chodzi”. „O nic, wracaj na imprezę”. Wróciłam. Pieniądze na powrót do domu pożyczałam od znajomych. Obraził się na dwa tygodnie: „Gdyby ci zależało, pojechałabyś za mną bez płaszcza” powiedział potem.
Innym kobietom mówię: jeśli żyjesz z kimś, kto zostawia cię bez ostrzeżenia, wychodzi, nie odzywa się, nie tłumaczy to, to już jest przemoc. Potem jest tylko gorzej. Jeśli będziesz zachowywała się „nie tak” porzuci cię bez słowa. Zawsze.
To się zdarzyło tylko raz, nie wiem co we mnie wstąpiło – przemoc akt drugi
To najczęściej jest któraś już awantura. Często on jest po piwie, drinku, to dlatego puszczają mu hamulce. Popycha cię, albo uderza w twarz. Jesteś w szoku, ale następnego dnia albo zaraz on mówi: „Przepraszam… to stres, to nerwy, emocje, miłość. Przecież tak cię kocham”.
Ja z nim pokłóciłam się na działce u znajomych. Piliśmy oboje. Poszło o politykę. Uderzył mnie w twarz, wylał na mnie wódkę. Ktoś łagodził, ktoś go odciągnął. To była impreza– rano zapomniałam to upokorzenie. Tylko, że te sytuacje się powtarzały. Nie, nie bicie. Awantury. „Jesteś debilką, idiotkę, kretynką, porażką”. Potem zapominasz te miliony epitetów. Chcesz zapomnieć.
Odeszłam tylko raz. Na miesiąc. Pisał maile, dzwonił, rozmawiał z rodzicami, przyjaciółmi. „On cię tak kocha” mówili. Jest mi dziś przykro, że nikt nie powiedział, że mam prawo się bać, że uczucie nie wystarczy, że jeśli kochasz, to nie ranisz. Że nie powinnam wracać. Jeśli bliskie wam kobiety są w takich związkach – mówcie im to non stop, że muszą odejść! Ofiary przemocy tak łatwo zapominają, że ich świat nie jest normalny. Nie da się tego zrozumieć, gdy jesteś po tamtej stronie. Nie rozumiem sama siebie. Wtedy wybaczyłam. I podpisałam na siebie wyrok.
Rok później wzięliśmy ślub. On przystojny, ambitny, dobrze ustawiony. „Ale facet, ideał” mówiły koleżanki.
Innym kobietom mówię: Jeśli cię uderzył, nie przebaczaj, nie usprawiedliwiaj. Nazwij fakty. I uciekaj. To ostatnia szansa. Potem wpadniesz już w zaklęty krąg: raj – piekło, raj – piekło. To jest karuzela z której uwalnia cię już tylko dramat. Policja w twoim domu, krzywda dziecka, szpital i lekarz, który patrzy przenikliwie. „Wpadła pani na framugę? Słyszy pani co mówi? Słyszy?”
To wszystko twoja wina – przemoc akt trzeci
Uczysz się żyć w rytmie zagrożenia. Włącza się milion mechanizmów obronnych. Przecież, gdy jest dobry jest wam dobrze, przecież on ma stresującą pracę, przecież matka go biła, ojciec, nauczycielka była zła. Kiedyś otworzysz oczy, będziesz w szoku, że sobie to robiłaś, ale to stanie się kiedyś. Teraz nazywasz to miłością, trudną relacją. Ty go prowokujesz, on zresztą o tym mówi. Jest najbliższą ci osobą – przecież wie co mówi. Jesteś taaaaka beznadziejna. A on taki silny, taki mądry.
Innym kobietom mówię: nic nie jest twoją winą. Może tylko to, że słuchasz tego i wciąż z nim jesteś. Że na to pozwalasz.
Nawet nie próbuj odejść, jesteś nikim – przemoc akt czwarty
Miesiącami, latami w tym tkwisz. Uczysz się być cicho – nie dyskutuj za dużo, wszystko może go zezłościć. Musi być porządek, on nie lubi jak łyżka źle odłożona, nie lubi kurzu, jak za długo rozmawiasz z kolegami nie lubi, jak jesteś za bardzo niezależna, jak…. długa to lista. Ale ty umiesz odczytywać te zagrożenia. Wiesz co wywoła atak, prawda? Boisz się jego kroków na schodach, albo boisz się dźwięku otwieranego wina, bo wiesz, że potem zawsze jest awantura. Czasem boisz się jego zmęczenia, bo wtedy jest bardziej rozdrażniony, czasem radości, bo jest zapowiedzią spadku nastroju.
On mówi: „nigdy nie odejdziesz ode mnie”, „gdzie ty sobie beze mnie poradzisz?”, „znajdę cię, zabiję cię”.
Wierzysz. Czasem tylko myślisz – jak ja się znalazłam w tym punkcie życia, że boję się własnych myśli, bo przecież on też może je znać. I już nie ma żadnej miłości. Jest głównie strach, choć czasem wciąż chcesz wierzysz, że to tylko zły sen i oboje się z niego obudzicie.
Nie obudzicie się. Chroń siebie, chroń dzieci, jeśli zgadzasz się, żeby ktoś je krzywdził – sama jesteś oprawcą.
Proś innych o pomoc. Tak, ja też się wstydziłam. Ale w momencie, kiedy powiesz o tym komuś po raz pierwszy – tama puszcza.
Nie wstydź się, nie bój. Wystarczy jeden krok – potem będzie lepiej, obiecuję.
Na kartce napisz sobie tylko jedno zdanie – nikt nie ma prawa mnie krzywdzić.
Obudź się sama. Kiedyś byłaś niezależną, silną, mocną dziewczyną. Kiedyś miałaś marzenia. Wciąż możesz je mieć. Ale musisz spróbować.
Napisz do mnie – jeśli potrzebujesz pomocy.
Ewa
P.S Ewa rok temu uciekła od męża. Po tym, jak pierwszy raz pobił też jej siedmioletniego syna, po tym jak złamał jej nos. Chodzi na terapię dla ofiar przemocy domowej.
Nie czekaj.