Go to content

„Boję się kobiet. Dlatego wciąż kończę związki, uciekam. Dlaczego jesteście takie roszczeniowe?”

Photo by Max Ilienerwise on Unsplash

W tym roku kończę 40 lat. Mam za sobą dziesięcioletni związek z dziewczyną, którą poznałem na studiach. I dwuletnie małżeństwo. Od trzech lat korzystam z Tindera i szukam. Ale mnie współczesne kobiety przerażają. Są roszczeniowe, pełne pretensji, wściekłe.

Mój dziesięcioletni związek. Wielka miłość. Rozstanie przeżyłem bardzo. Kaja, tak ją nazwijmy była podobna do mnie: studiowaliśmy oboje historie, interesowaliśmy tymi samymi rzeczami. Pewnie mój błąd, bo odraczałem decyzję o ślubie.

Nie to, że nie byłem pewny, uważałem, że mamy czas.

Nie zrozumiałem subtelnych sygnałów pospieszania, w końcu mnie zostawiła. Nie miałem o co walczyć, bo poznała innego, zakochała się, on jej się oświadczył, dziś już mają dwoje dzieci. Leczyłem się potem na depresję. Długo nie miałem siły nikogo poznawać, kumple jednak wyciągali mnie na imprezy, na spotkania z „przyjaciółkami” ich żon, czy partnerek.

Wszystkie porównywałem z Kają. Poza kilkoma przelotnymi relacjami nie udało mi się zbudować niczego stałego, nie chciałem.

Wiem, że narażę się na hejt, ale kobiety, z którymi się spotykałem miały niewiarygodne oczekiwania, choć wcale nie były ideałami. Poza tym bardzo szybko zaczynał się marsz ku stabilizacji, jak to nazywałem. Dziś zostawię u ciebie szczoteczkę, jutro majtki, a pojutrze samą siebie. Posadzę ci kwiatki w ogródku, ściągnij tę grafikę, bo tu nie pasuje
Później spotkałem Martę. Poznaliśmy się w pracy. To był strzał od samego początku, chemia, szaleństwo. Marta była idealna, z bardzo bogatej poznańskiej rodziny, miała cudowny dom i rodziców, z wyksztalcenia prawniczka, odeszła z kancelarii ojca, żeby się uniezależnić, ale i tak była córeczką tatusia, co się później okazało. Atrakcyjna, wysportowana, ciągle podwyższająca sobie poprzeczkę.

Mnie też przy okazji, ale to zrozumiałem później.

Pobraliśmy się po pół roku, była feta rodzinna, szaleństwo, wydawało mi się, że złapałem pana boga za nogi. A potem zaczynał się regularny, powolny hejt mojej świeżo upieczonej żony.

Dlaczego ty pracujesz TUTAJ? Stać cię na więcej.

Dlaczego ty masz takich beznadziejnych kumpli? Stać się na więcej.

Dlaczego ty to żresz? Będziesz tłusty jak świnia.

Dlaczego ty to żresz? Jesteś tłusty, jak świnia

Dlaczego nie chodzisz na siłownię? Rzygać mi się chce, jak myślę o seksie z tobą.

W półtora roku zgnoiła mnie do poziomu zero. Łatwo było, nie byłem tak zajebisty, jak ona. Nie byłem z tak dobrej rodziny, nie miałem takie startu, co zresztą podkreślała na każdym kroku. Do tego awantury, rozkręcała je, wyrzucała mnie z domu, a potem płakała i wściekała się, że wychodzę.

Hitem był nasz wyjazd do Krakowa, wynajęliśmy super hotel, po drodze się pokłóciliśmy. „Wypierdalaj, nie chcę z tobą spędzać nocy” wykrzyczała. Zostawiłem ją pod hotelem, miała pretensję, że ją zostawiłem Gdy powiedziałem, że powinniśmy się rozstać, była zdziwiona. Jak to?

Teraz znów jestem sam. I znów spotykam się z kobietami. Mam wrażenie, że po świecie chodzą kopie Marty. A ja nie chcę związku, gdzie ktoś tylko ma oczekiwania, a niewiele potrafi dać. Ktoś, kto ma roszczenia, żądania, prowadzi gry, manipuluje. Przegląda mi telefon, jest zazdrosny, testuje mnie wzbudzając zazdrość.

Czasem Wy pytacie, gdzie są normalni faceci, a ja się pytam: gdzie są normalne kobiety?!!!