– I wtedy, gdy już byłem tak podniecony, że wreszcie mogę jej dotknąć, gdy prawie odleciałem zobaczyłem na jej piersi… włos. To był koniec. Zmyłem się pod byle pretekstem – rzekł A.
– Włos? – zdziwiłam się.
– Tak. Włos – znów zawiesił głos. – To było obrzydliweeeee. Gdy wymawiał słowo „obrzydliwie” twarz zmieniła mu się w straszliwym grymasie.
Hmm. Nie to, żebym miała na piersi włosy, bo nigdy nie miałam, ale jednak poczułam się zdezorientowana. Zauważyłam więc rzeczowo.
– Może miała problemy hormonalne.
– Ohyda – wykrztusił.
Hmm. Pan Łamacz Serc. Brad Pitt wersja polska. Spojrzałam na niego życzliwie, acz trzeźwo. Włosy w nieładzie, zęby pozostawiające wiele do życzenia. Czy on zwariował? Właśnie opowiedział mi o pięknej dziewczynie, studentce ASP do której wzdychał miesiącami. „Kobieta ideał” mawiał o niej. Pół roku zajęło mu zdobywanie jej, szalał za nią, a potem jeden mały włosek go odstraszył?!!
To ja chyba nie mogłabym mieć żadnego kochanka, bo każdy miał coś na piersiach.
Kocham te wymagania facetów. Na studiach koledzy robili sobie rankingi. Ta 10 , ta 8, ta 7. Baa, rankingi robili nawet w mojej pracy. Bardzo byli wymagający, a sami dosięgali co najwyżej kategorii 8. Nie dość, że ma być w ładna, seksowna to jeszcze jaki ma mieć charakter. Silna i słaba jednocześnie. Ciepła i zimna czasem. Zrealizowana zawodowo, ale nie pracoholiczka. Wysportowana, ale nie maniaczka. Bystra, ale nie przecież bardziej od niego. Ambitna, ale bez przesady.
No i jeszcze musi się wstrzelić w odpowiedni moment w życiu. Tak, żeby on był gotowy, wiadomo.
Mężczyźni, których znam (wolni, po rozwodzie) są jak znudzeni sułtanowie. Ta nie, bo źle się uśmiechnęła, ta za często pisze, ta za mało, ta chce mnie poznać z mamą. Tamta ma za małe dziecko (odpada), tamta dziecko za duże. Źle otwiera wino, złe wino pije, nie podoba mi się grymas jej twarzy, coś dziwnego ma ze skórą. Nie, to nie są wymysły mojej głowy tylko rzeczywistość. Święta czasem nie przejdzie tego sprawdzianu (co ja mówię, święta nie przejdzie go na pewno, bo za słaba w łóżku).
Kochani, najdrożsi mężczyźni,
Wy oczywiście myślicie, że jesteście idealni. Wspaniali, godni uwagi, najlepsi.
To ja specjalnie dla was przepytałam kilka znajomych mi kobiet, atrakcyjnych i fajnych, jak one was odbierają. Może jak sami tyle wymagacie musicie wiedzieć, że też co nieco powinniście poprawić.
Po pierwsze… przestańcie na pierwszych randkach wygłaszać wasze od czapy poglądy polityczne. „Niech się geje pier…. w domu”, „Utłuc lesby” to tylko niektóre z hitów waszych kolegów. I wy się potem dziwicie, że ona nie odbiera i znika z FB?
Po drugie… spójrzcie czasem krytycznie w lustro. Te mokasyny, te skarpety. Nie żebyśmy były małostkowe, ale nie wszystkie lubimy jak gość wygląda jakby wyszedł ze starej szafy.
Po trzecie… w drugą stronę też bez przesady. Przesadna dbałość odstrasza. Odżywka na paznokciach?? Dziesięć kremów do twarzy?
Po czwarte… nauczcie się słuchać. To wielka sztuka. Niewielu z was ma ją opanowane. Ona opowiada: „Miałam wypadek na skuterze w Tajlandii”, a on…. „A wiesz, ja też miałem i wtedy…. i tu opowieść na setkę wiadomości na fesie”. Ratunkuuu, milczenie jest czasem złotym, a uważność w cenie
Po piąte… obsesja na punkcie ciała. Jak każda obsesja jest zła. A jeśli już mieć jakieś obsesje to może na puncie swojego mózgu? I to ulepszać?
Po szóste… nie bądźcie małostkowi. To nie jest fajne, gdy idziecie do Chińczyka kupujecie obiad i… czekacie aż ona zapłaci. Albo mówicie: „O tym razem zapłacę, byłem ci winny 22 zł”. Nie chodzi o to, żebyś płacił zawsze, my też chcemy to robić, ale ta skrupulatność przy rozliczaniu rachunków jest żenująca. Czy my liczymy ile wody zużyjecie u nas w wannie?
Po siódme… w ogóle małostkowość jest straszna. Nie chcemy słuchać, że ta wstrętna dziwka M. pożyczyła od was 10 złotych, zmieniła pracę i nie oddała.
Po ósme… przestańcie rozsiewać wokół siebie negatywną energię. Rozgryzłyśmy to, większość was zachowuje się tak, gdy jest spięta. Niepotrzebnie uważacie, że męskość to gburowatość. Nie, nie lubimy tego. Spinamy się i myślimy: „buc, po co mi to”.
Po dziewiąte… nie obiecujcie nie wiadomo czego. Zajebistego seksu, wyjazdu, przygody. Nie potraficie zrealizować obietnic – nie deklarujcie ich.
Po dziesiąte… za chwilę to jest za chwilę. Nie za godzinę. Więc jeśli mówicie: „poczekaj minutę, zaraz napiszę” to nie dziwcie się, że po pół godziny zasypiamy i potem już nie odpowiadamy na wiadomości.
Po jedenaste… nie narzekajcie na pracę. To jest nieznośne. Tak, to jest prawda. Lubimy zaradność. Na bliskość jest miejsce później. Na początku oszczędźcie nam szczegółów jaką macie kiepską sytuację, jak któryś szef was wyrolował i w ogóle nie ma miejsca na takie talenty jak wy.
Po dwunaste… fraza: „chodź, postawię ci sok” powinna być zakazana. Podobnie jak: „jak tam?” jako zagajenie na tinderze.
Po trzynaste… jeśli czegoś nie wiecie, nie potraficie, nie macie, nie degradujcie tego. Nie ma nic gorszego niż facet nie biegający, który mówi, że go wkur…. maratończycy, jazda na nartach to wymysł, a ktoś kto ma dobry samochód musi być debilem. My to widzimy.
Po czternaste… spytanie kogoś o drogę bywa czasem zbawienne. Szczególnie, gdy nawigacja nie działa, jest północ i leje deszcz. Ludzie proszą o pomoc. To naturalne.
Po piętnaste… rozumiemy, że rozstanie z eks mogło być trudne, ale nie chcemy tego słuchać. Nie wciąż. Podobnie jak męczące jest złorzeczenie na byłą partnerkę. Szczególnie, gdy to wy ją zostawiliście.
Jeśli to ona was zostawiła, też przestańcie mówić. My doskonale wiemy, że złość wynika ze zranienia.
Po szesnaste… czy tak trudno odstawić płatki do szafki, a puste opakowanie po mleku wyrzucić? Nie, naprawdę lodówka to nie jest dobre miejsce.
Po siedemnaste… gdy rozmawiacie z byłą, nie odchodźcie na bok. Nie ściszajcie tonu. Najwyżej nie rozmawiajcie przy nas.
Po osiemnaste… seks to jest coś więcej niż pięć minut z myśleniem tylko o sobie, a robienie dobrze kobiecie to nie jest mielenie językiem. Piersi też nie ugniatajcie– to okropne uczucie.
Po dziewiętnaste… zapomnijcie o pytaniu. „Dobrze ci? Ale dobrze?”, „Jak było?”.
Po dwudzieste… każde osaczanie jest złe. Szczególnie, gdy znamy się krótko. Sorry, ale nie chce nam się tłumaczyć dlaczego pan w sklepie się na nas patrzył, z kim rozmawiamy, dlaczego tak długo i czy na pewno z koleżanką…
Po dwudzieste pierwsze… jeśli jesteśmy matkami, nie krytykujcie naszego macierzyństwa. Na tym punkcie mamy chyba większą obsesję niż na punkcie wyglądu.
Uff… miło? Tak, tak wiadomo. W byciu blisko chodzi o coś więcej. To dlaczego, w takim razie, wy czepiacie się nas? 🙂