„Dawno, dawno temu zamknięta w wieży księżniczka czekała na swojego wybawcę… I żyli długo, i szczęśliwie”. Która z nas nie była karmiona taką historią? Nie marzyła, by być tą księżniczką, cierpiącą, którą z rozpaczy wyrywa książę – zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Mają idealną rodzinę, dzieci i starość pełną miłości.
„Nie czytam mojej córce tych bzdur” – powiedziała kiedyś znajoma. „Nie chcę żeby przez całe życie czekała na swojego królewicza. By wierzyła, że miłość jest idealna, a mężczyzna, którego pokocha do końca życia będzie ją nosił na rękach”.
Przecież wiemy, że to nieprawda. Tobie też mama czy babcia opowiadały, albo czytały te bajki? Bo one wierzyły, że skoro nie spotkały swojego księcia, to może chociaż nam się uda. Ta zakodowana przez nie wizja miłości przynosi nam jednak więcej szkód, niż pożytku. Bo my jak te księżniczki – wierzymy w miłość idealną. I tylko na taką czekamy i tylko tak umiemy kochać. A gdy zderzamy się z rzeczywistością? Jesteśmy rozczarowane, rozżalone i zostajemy zwyczajnie skrzywdzone.
Ty też wierzysz, że:
Miłość jest tylko jedna?
Ta, która jest na całe życie. Ta miłość jak grom z jasnego nieba. I przekonanie, że ten facet, którego tą jedyną miłością kochamy, jest naszym ideałem. Jak często tę pierwszą dorosłą miłość uważamy za tę jedyną? Wpadamy w jej sidła, i nie chcemy dłużej czekać, bo nie daj Boże, ona nam ucieknie. Albo odwrotnie. Tak tę jedyną miłość idealizujemy, że ona przechodzi nam koło nosa, bo wybrzydzamy, znajdujemy zawsze jakieś ale. To ma być miłość z bajki – która wypełni nas po brzegi, poczujemy szczęście i pewność, że to właśnie z tym mężczyznom spędzimy resztę życia.
Miłość wszystko przetrwa?
Bo przecież miłość pokona wszelkie przeciwności, bo jest na dobre i złe. Chcemy w to wierzyć. On bije, pije, zdradza – ale przecież kocha. I my kochamy. Nawet gdy on ma kochankę, gdy mówi, że odejdzie, to my i tak wierzymy, że zostanie, bo kocha. Bo to przecież ta miłość jedyna. Wyjątkowa. A on tylko pobłądził.
Miłości starczy za nas dwoje?
Bo wystarczy, że to ja kocham bardzo, bardziej niż on. Bo on z rodziny, gdzie nie okazywało się uczuć, trudno mu się otworzyć. Bo jak on będzie się przy mnie czuł dobrze, to zrozumie, że to wielka miłość. A że na razie to ja więcej daję? Takie trudne początki związku, który czasami trudny bywa do końca życia. Bo my dwoimy się i troimy, a nic nie dostajemy w zamian. Jesteśmy sfrustrowane, czujemy się niekochane. I pozostaje nam marzyć o tej wielkie miłości, która nas jakoś ominęła szerokim łukiem.
Miłość to nieustanny stan uniesienia?
Te motyle w brzuchu, te pięć centymetrów nad ziemią, zawrót głowy po pocałunku i każdy seks wyjątkowy i pełen namiętności? On nigdy się nie zestarzeje, zawsze będzie nas pociągać, będziemy dla siebie nieustającą fascynacją. Bo przecież taka miłość nie może spowszednieć, schować się pod talerzem zupy. Nasza będzie inna. Nie stłumią jej dzieci i codzienność. Bo przecież to ta wielka miłość, na którą my miałyśmy szczęście trafić. Reszta to tylko marne substytuty, dlatego im się nie udaje.
Miłość zawsze przy nas będzie?
Jak już raz ją złapałyśmy, to ona będzie. Bez względu na nasze utyskiwania, pretensje, uwagi, humory i fochy. Weszła pod nasz dach i już nie wyjdzie. Bo niby do kogo miałaby pójść, jak jest tylko nasza. Coś słyszałyśmy, że o miłość trzeba dbać, pielęgnować. I my nawet próbujemy, ale wydaje się nam, że wystarczy minimum wysiłku. A miłość jest wymagająca. Nie jest nam po prostu da.na raz na zawsze. On nie będzie nas kochał do końca życia, tylko dlatego, że kiedyś się w nas zakochał. Miłość zmienia się wraz z nami, jeśli za nią nie podążymy – odejdzie.
Miłość to romantyzm?
Myślisz „miłość” i widzisz świecie, romantyczną kolację, spacer i rozmowy? Bo przecież miłość to nie tylko seks. To romantyczne chwile, to ich oczekujesz, kiedy miłość spotykasz na swojej drodze. A później, obrażasz się, że nie dostałaś kwiatów, że zapomniał, o co prosiłaś na prezent urodzinowy, że brakuje ci niespodzianek, ale nie tych w postaci zostawionych skarpetek w sypialni, ale romantycznych gestów. A przecież te świece i kwiaty tak mało znaczą. I on nie wie, o co ci chodzi, bo zajmuje się dziećmi, żebyś mogła wyjść do koleżanki, robi śniadanie, obiera ziemniaki, myje podłogę. No tak, ale dla nas to za mało. Kwiatów zabrakło. I świec.
Eh, karmione byłyśmy tymi głupotami jako dziewczynki. Przebierałyśmy się za te księżniczki i wyobrażałyśmy sobie, jak nasze życie u boku tego jedynego będzie idealne. I nie wyrosłyśmy z tych marzeń, dalej siedzą w nas małe dziewczynki, które marzą o wielkiej, wspaniałej miłości. A może czasami lepiej jednak dorosnąć? Albo chociaż oszczędzić naszym córkom tych wyssanych z palca historii. 😉