Zastanawiam się, jak wiele stereotypów wnosimy do naszego związku. Jak się miotamy i walczymy ze sobą, by to, czego nauczyli nas rodzice wcielić w życie – często zupełnie nieświadomie. Przyglądacie się czasami swojemu związkowi? Patrzycie na siebie z perspektywy dziecka, które obserwowało swój rodzinny dom, swoich rodziców?
Stereotypy to jedno. Drugie, co często nam szkodzi, to dopasowywanie porad na temat związków do siebie, tak by nam było z nimi wygodnie. I choć czytamy, słuchamy, jak dbać o związek, często nic z tego nie wychodzi. Dlaczego?
Może warto przyjrzeć się przekonaniom, które błędnie rozumiemy i które szkodzą naszemu związkowi.
Moje szczęście jest najważniejsze w związku
Dbaj o własne potrzeby, zwracaj uwagę na swoje pragnienia, musisz mieć w związku swoją własną przestrzeń – wszystko się zgadza. Tyle, że dbając o własne szczęście nie możemy nie zwracać uwagi na osobę, którą kochamy. Związek to zależność, czy nam się to podoba czy nie, to kompromisy – słowo, którego tak bardzo dziś nie lubimy. Dbajmy o własne szczęście w związku, ale też o wspólne, o to, byśmy dzięki sobie nawzajem również byli szczęśliwi.
Małe kłamstwa nie szkodzą
Chcemy w to wierzyć. Chcemy wierzyć, że małe kłamstwa nie mają zupełnie wpływu na nasz związek. Bo co jest złego w tym, że powiem, że spotykam się z koleżankami u jednej z nich w domu, a w efekcie idziecie do knajpy. Co niby jest złego, gdy skłamiesz, jak jest w pracy, co i jak się czujesz? W takich sytuacjach zawsze sobie mówię: odwróć sytuację, czy ty chciałabyś być tak oszukiwana? Z małych kłamstw, robią się duże i jeszcze większe…
Szczęśliwe pary się nie kłócą
Jak często mówicie: „Wy? Wy się pokłóciliście, przecież taka idealna z was para!”. Ale wyobraźcie sobie sytuację, kiedy dwoje osób mieszkających pod jednym dachem, którzy się zmieniają, zmieniają się ich potrzeby priorytety – w sposób naturalny, nigdy się ze sobą nie kłóci. Naprawdę wierzycie, że jest to możliwe? O ile więcej daje kłótnia – w której mówimy, co nam leży na wątrobie, wyrzucamy jakieś żale i pretensje, dzięki której zaczynamy ze sobą rozmawiać! Bo kłótnia to często wstęp do szczerej rozmowy, a tylko taka pozwala nam siebie zrozumieć nawzajem, przenosić relację na wyższy poziom.
Zawsze będziemy tacy, jak wtedy, gdy się poznaliśmy
Uwielbiamy wracać myślami do momentu, kiedy się w sobie zakochaliśmy. Jak było cudownie, pięknie. Nasza miłość kwitła. A później? Później rodzą się pretensje: „Bo byłeś inny”, „Bo się zmieniłaś”. Każdy z nas się zmienia poprzez swoje doświadczenia, ludzi, których spotyka, błędy na których się uczy. I zamiast tkwić w przekonaniu, że my się nie zmieniamy, lepiej za tymi zmianami podążać, rozmawiać o nich. Mówić: „Wiesz a ostatnio się zmieniłeś”. Zakochiwać się na nowo w tych rzeczach, które podobają się na danym etapie związku.
To on musi starać się bardziej
Z jednej strony ciąży na nas stereotyp, że to kobieta ogarnia więcej w domu – pranie, sprzątanie, zakupy. A z drugiej jest w nas potrzeba wyzwolenia się z tego przekonania. I walczymy najpierw same ze sobą – że nie jesteśmy kurami domowymi, że mamy prawo realizować swoje własne cele, że to on musi dawać z siebie więcej. Licytujemy się nieustannie. A przecież tu nie chodzi o to, kto bardziej, kto dał mniej. To nie układ, gdzie na wadze kładziemy i porównujemy nasze zaangażowanie. To tak nie działa. Wspólnie powinniśmy znajdować złoty środek, mówić, czego oczekujemy, a nie nosić w sobie frustrację, która przelana może doprowadzić do kryzysu.
Miłość wszystko przezwycięży
No nie. Miłość sama z siebie nic nie wygra. To taka nasza tarcza – zasłaniamy się tą miłością. Bo ona albo jest i jest cudownie, albo nagle stwierdzamy, że jej nie ma i się rozstajemy. Jakie to proste prawda? Ale nie wystarczy usiąść i czekać aż miłość zażegna kryzys. Nie wystarczy wyjechać razem na romantyczny weekend, żeby miłość rozbudzić na nowo. To wszystko to krótkotrwałe działania. Jeśli nie usiądziemy, nie porozmawiamy, nie przyjrzymy się temu, skąd kryzys do nas przyszedł i co się na niego składa, to żadna miłość nie ma tu szans.