W spirali kalorycznego zadłużenia
Co tu zrobić, żeby pozbyć się fałdek i boczków? Ratunku szukamy w internecie. Wystarczy wpisać: „Jak szybko schudnąć?” i już. Znajdziemy kilkaset sposobów, jak w dwa tygodnie zgubić 10 kg. Cudownie. Dieta działa. Jeszcze tylko, 8, 7, 6… dni i cel zostanie osiągnięty. Przynajmniej na chwilę. Po takiej diecie cud wraz z powrotem do starych nawyków, jak bumerang wrócą zgubione kilogramy, w dodatku z nawiązką. No dobrze! Ale przecież nie da się być całe życie na diecie. Jak przytyję, to znów schudnę. Jednak za każdym razem trochę trudniej, aż w końcu każda dieta „cud” zamieni się w „cud jak schudnę”.
Jeśli ktoś odchudza się notorycznie przez kilka lat, wówczas prędzej lub później dojdzie do zachwiania całego metabolizmu. W wyniku stosowania diet redukcyjnych może się pojawić nowy typ otyłości polegającej na tym, że organizm zacznie się bronić przed każdą dietą, każdą redukcją kalorii. Dochodzi do sytuacji, że nie jemy prawie nic, pijemy samą wodę, a waga nie chce nawet drgnąć. Dlaczego? To odpowiedź organizmu na powracające okresy energetycznego zachwiania organizmu. Każda dieta zostaje zapamiętana w naszej pamięci metabolicznej przez 7 lat. Wyobraźmy sobie, że co miesiąc zarabiamy kwotę wystarczającą w miarę dokładnie na przeżycie miesiąca na akceptowanym przez nas poziomie. Jednak pewnego dnia z powodu gorszej kondycji firmy pensja zostaje zmniejszona nagle, bez uprzedzenia o połowę. Po kilku miesiącach sytuacja się stabilizuje i znów otrzymujemy przez jakiś czas wyższe wynagrodzenie. Takie cykle powtarzają się przez kilka lat. Jak w tej sytuacji będziemy gospodarować budżetem – żyć z miesiąca na miesiąc czy w lepszych czasach starać się oszczędzać? Podobnie postępuje nasz organizm, który przez kilka lat konsekwentnie doświadcza okresów niedoboru pokarmu. W końcu nauczy się mocno oszczędzać, co przełoży się na coraz mniejszą skuteczność kolejnych diet odchudzających – mówi Ilona Cichecka, dietetyk, prowadząca kurs „Jak się nie odchudzać” na Uniwersytecie Otwartym SGGW.