Go to content

Depresja waginy, czyli ból, który może trwać latami. „Pacjentki często myślą, że to grzybica”

fot. globalmoments/iStock

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy chorzy na coś, czego nie potrafimy zrozumieć. Nie możemy przez rok jeździć na rowerze, siadać na krześle, nosić spodni, już nie mówiąc o tym, że nie mamy żadnej bliskości cielesnej z partnerem. Wszystko nas boli, całe ciało krzyczy: NIE! Nasz mózg kojarzy wiele podstawowych czynności, a nawet przyjemności jedynie z bólem. Pamiętajmy, że to jest nieustanny ból, który może trwać latami. To jest totalny stres. To jest vulvodynia”, mówi psychoterapeutka Marlena Kazoń.

Czy spotyka się pani z takimi pacjentkami swoim gabinecie?

Moje pacjentki na początku nie mają pojęcia, co mi tak naprawdę dolega. Często myślą, że to grzybica lub jakaś bakteria, która wywołuje ból. Dlatego przyjmują przewlekle antybiotyki. Chodzą od jednego ginekologa do drugiego. Niestety lekarze w Polsce bardzo rzadko podejmują rozmowę z pacjentką na temat chorób psychosomatycznych na podłożu neurologicznym. Dopiero gdy leki zawodzą, a ból nie ustępuje, biorą pod uwagę, że to może być choroba sromu, czyli vulvodynia.

Niektórzy potocznie nazywają te chorobę nerwicą waginy…

Nazwa tej dolegliwości pochodzi od łacińskiego słowa vulva i oznaczającego srom, vulvodynia jest to więc bólem sromu.

Jak opisują ten ból pani pacjentki?

Niektóre moje pacjentki pochwa boli bardziej, a niektóre mniej. Jedne opisują, że czują ucisk, a inne mówią o ciosach nożem w pochwę. I ta świadomość bólu, że może nadejść nagle i zaatakować jest niezwykle dla nich obciążająca. Niestety wiele pacjentek bardzo wstydzi się tej choroby. Pamiętajmy, że w Polsce nie ma prawie żadnej edukacji seksualnej. Rzadko która matka przekazuje córce takie słowa: „Seks jest świetny, rozluźniający, korzystaj do woli…”

Niestety seks cały czas nie ma u nas konotacji przyjemności i wolności, lecz jest kojarzony jedynie z prokreacją, poświęcaniem się i często nie towarzyszy mu orgazm oraz przyjemność. Wiele moich pacjentek, które cierpią na pochwicę lub vulvodynię, przeżywa istną „odyseję diagnostyczną”, zanim zostanie im postawiona diagnoza. To jest największy problem, bo rodzi poczucie frustracji i lęku, że ta choroba jest nie do wyleczenia i zawsze będą czuły ból i niechęć do seksu, ciągłe swędzenie i wstyd. Gdyby specjaliści mieli większą wiedzę, empatię i uważność, moglibyśmy to zmienić.

Czy to prawda, że na vulvodynię chorują głównie kobiety młode po 25 roku życia?

Tak, moim zdaniem wiąże się to z tym, że młode kobiety dopiero rozpoczynają współżycie, poznawanie swojego ciała, odczuwanie. Wiele z nich nie czuje swojego ciała, nie czuje się w nim dobrze, jakby nie akceptowały siebie. To budzi ogromną frustrację, ale one nie mają z kim o tym porozmawiać.

Dodatkowo tutaj bardzo istotna jest historia seksualna. Ze swojego doświadczenia wiem, że odpowiedzialność za przekroczenia seksualne często biorą ofiary, czyli dzieci, dziewczynki. Często choroby psychoseksualne mają taką historię emocjonalną. Bardzo często choroby autoagresywne i psychosomatyczne, do których należy również vulvodynia, mają swoje podłoże we wstydzie dotyczącym ciała.

Jak pomóc może psycholog albo terapeuta w takich dolegliwościach?

Ja oczywiście uważam, że wiele chorób ma podłoże psychosomatyczne i dlatego warto konsultować z psychoterapeutą. Wśród przyczyn vulvodynii wskazuje się też pierwotnie lub wtórnie występujące wzmożone napięcie dna miednicy. Jest ono przyczyną 80% przypadków tej choroby. Przyczyną bólu jest więc dysfunkcja mięśniowo-powięziowa, która z kolei może być reakcją na stres i długotrwałe napięcie, często spotykane u osób o nastawieniu perfekcyjnym, zadaniowym, a jednocześnie nadwrażliwych. U takich osób do stanów nadmiernego napięcia może prowadzić na przykład trudna sytuacja osobista, zdrowotna czy zawodowa. Dlatego ta choroba jest uważana za chorobę psychosomatyczną i niezbędny jest kontakt ze specjalistą psychoterapeutą.

Zobacz : Piękno intymne. O czym powinnaś wiedzieć po pięćdziesiątce

Co trzeba wykluczyć wcześniej, żeby zdiagnozować vulvodynię?

Trzeba wykluczyć grzybicę, zakażenie bakteriami oraz endometriozę. Vulvodynię czasem leczy się lekiem przeciwdepresyjnym. Zwykle jest to co najmniej kilkumiesięczna terapia. Dodatkowo zaleca się regularną psychoterapię opartą na nauce akceptacji siebie, ciała i własnej seksualności. Pomocna może okazać się również fizjoterapia, podczas której niezwykle ważny jest masaż zarówno sromu, jak i masaż powięzi.

Czy z pani doświadczenia można się wyleczyć z tej choroby? Czy te dolegliwości mają szansę minąć?

Tak, oczywiście. Jeżeli uda nam się dotrzeć do pierwotnej przyczyny choroby, „przepracowując” dzieciństwo, jeśli zostaną uświadomione traumy, to tak. Jeżeli zrozumiemy, jaki mamy przekaz transgeneracyjny na temat seksu i co nas w nim obciążało, a co wspierało… To są pytania, które są niezbędne, aby móc zaakceptować siebie i swoje ciało. Pamiętajmy, że tu nie leczymy samego bólu. Trzeba też skupić się na tym, co ten ból zrobił w twoim organizmie.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy chorzy na coś, czego nie potrafimy zrozumieć. Nie możemy przez rok jeździć na rowerze, siadać na krześle, nosić spodni, już nie mówiąc o tym, że nie mamy żadnej bliskości cielesnej z partnerem. Wszystko nas boli, całe ciało krzyczy: NIE! Nasz mózg kojarzy wiele podstawowych czynności, a nawet przyjemności jedynie z bólem. Pamiętajmy, że to jest nieustanny ból, który może trwać latami. To jest totalny stres. Dlatego podczas psychoterapii pracujemy nad tym, by zniwelować lęk przed bólem i sam ból fizyczny i psychosomatyczny.

Wiele kobiet podobno nie podejmuje leczenia, ponieważ potwornie się wstydzą przyznać, że odczuwają ból waginy.

Mnóstwo kobiet wstydzi się tego bólu. Jednak moim zdaniem bez rozmowy z kimś, kto zna przyczyny tej choroby, trudno się pozbyć bólu i być wolną. Od tego powinnyśmy zacząć. Bo można żyć w zgodzie ze sobą, z własnym ciałem i cieszyć się udanym seksem. Tego wszystkim moim pacjentkom życzę…

Marlena Kazoń, psychoterapeutka par, małżeństw i rodzin oraz psychoonkolog. Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Psychologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i podyplomowe Studium psychoterapeutyczne realizowane przez MABOR Centrum Psychologiczno-Medyczne i Centrum Doradztwa i Szkoleń, atestowane przez European Association of Psychotherapy.

Zobacz także: Wulwa – wiesz czym tak naprawdę jest?

Marlena Kozoń