Go to content

Polki je uwielbiają, ale niestety ich stosowanie przynosi nam więcej szkody niż pożytku

fot. iStock/ldar Abulkhanov

Władki higieniczne, bo o nich mowa, to produkt, który pokochałyśmy niemal jednogłośnie. Półki w drogeriach pełne są kolorowych pudełek, a my chętnie po nie sięgamy, słuchając porad z reklam, że naprawdę musimy tych wkładek używać, żeby czuć się świeżo i higienicznie. A jak jest naprawdę? Cóż, okazuje się, że to kolejny mit, dotyczący higieny intymnej.

  • Wydzielina z pochwy to objaw zdrowia! Nie ma nic wspólnego z upławami i jest nam bardzo potrzebna (natomiast upławy to wydzielina najczęściej o przykrym zapachu lub niepokojącym kolorze, często pojawiająca się jednocześnie ze świądem lub pieczeniem, zaczerwienieniem sromu, świadcząca o toczącej się infekcji). Nie jesteśmy w stanie i nie powinnyśmy starać się pozbyć naturalnej wilgoci naszej pochwy.
  • Wkładki higieniczne utrudniają dostęp powietrza do wulwy. Poza nielicznymi wyjątkami są najczęściej z tworzywa sztucznego i zabezpieczone od spodu klejem, którego składu nie znamy. Wilgoć + brak cyrkulacji powietrza + tworzywo sztuczne to idealne warunki do powstawania podrażnień, na co twoje ciało odpowie większą ilością wydzieliny, a nawet upławami, jeśli rozwinie się infekcja. Czyli, de facto, używasz wkładek, bo przeszkadza ci naturalna, zdrowa i chciana wydzielina, przez co niechcący doprowadzasz do sytuacji, w której tej wydzieliny będzie jeszcze więcej, więc będziesz jeszcze częściej zmieniała wkładki i się podmywała… i koło się zamyka.
  • „Odstawianie” wkładek trochę trwa, ponieważ początkowo wagina jakby z rozpędu wciąż będzie produkowała sporo wydzieliny, co może być dla ciebie niekomfortowe. Przez kilka pierwszych dni zmieniaj więc bieliznę parę razy dziennie, aż zauważysz, że pochwa się uspokaja i przestaje wytwarzać aż tyle wydzieliny, ponieważ zniknie drażniący ją bodziec – wkładka.
  •  Jeśli jednak nie wyobrażasz sobie życia bez wkładek, poszukaj tych z certyfikatami eko, z bawełnianą powłoką i nieperfumowanych (to samo dotyczy podpasek). Staraj się ich używać w wyjątkowych okolicznościach, na przykład podczas owulacji, gdy standardowo mamy więcej naturalnej wydzieliny.
  • Oczywiście, jeśli nie masz pewności, czy wydzielina z dróg rodnych jest prawidłowa i czy nie jest jej za dużo, to skonsultuj się z ginekologiem, zgłoś się na kontrolną cytologię i ewentualne badania mikrobiologiczne.

Fragment pochodzi z książki Eweliny Tyszko-Bury i Kamili Raczyńskiej-Chomyn  “ONA. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”, która ukaże się 23 lutego nakładem wydawnictwa ZNAK.

  • DR HANNA SZWEDA – specjalistka położnictwa i ginekologii. Obszarem jej szczególnego zainteresowania jest uroginekologia – szeroko pojęta patologia dna miednicy, diagnostyka i kompleksowe leczenie. Klinicystka i wykładowczyni akademicka, z empatią obejmuje pacjentki holistyczną opieką.
  • EWELINA TYSZKO-BURY – osteopatka, fizjoterapeutka. Dzięki swojej pracy nauczyła się słuchać kobiecego ciała. Od dziewięciu lat zgłębia tajniki pracy z pacjentkami z problemami ginekologicznymi. Ma to szczęście, że kocha to, co robi. Współautorka książki “ONA. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”.
  • KAMILA RACZYŃSKA-CHOMYN – edukatorka seksualna, instruktorka treningu mięśni dna miednicy, doula i autorka projektu Dobre Ciało, w ramach którego pomaga kobietom wrócić do siebie po trudnych zdarzeniach, jak poronienie lub doświadczenie przemocy i na nowo cieszyć się własnym ciałem. Wspiera kobiety w poszukiwaniu przyjemności i radości płynącej z eksplorowania ich seksualności. Współautorka książki “ONA. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”.