Jakiś czas temu jedna z moich klientek (on-line, bo tak też pracuje) powiedziała mi, że jest zaskoczona, że tak na poważnie podeszłam do jej problemu.
Moje zaskoczenie na to, co usłyszałam, było równie duże jak jej. A w jaki sposób miałam podejść, niepoważny? – pomyślałam. Poważna sprawa wymaga poważnego podejścia.
Potem, kiedy emocje minęły, uświadomiłam sobie, że ona miała prawo czuć się zaskoczona. Ponieważ problem nadwagi lub otyłości mimo, iż skomplikowany i poważny, często traktowany jest w dość frywolny (choć nie wiem, czy to dobre słowo w tym miejscu) sposób.
Media donoszą o coraz to nowych, łatwiejszych sposobach na zrzucenie zbędnych kilogramów, bez udziału tej wstrętnej woli, która nie chce być silna.
Lekarze bagatelizują skalę problemu, sprowadzając go do zalecenia – proszę schudnąć.
Na wielu stronach www można nabyć „zindywidualizowane” plany dietetyczne , których zastosowanie ma gwarantować sukces. A przynosi zazwyczaj efekt jo -jo, po jakimś czasie mimo, że plan miał gwarantować jego brak.
Współcześnie skoncentrowaliśmy się na szukaniu szybkich i prostych rozwiązań skoncentrowanych na spektakularnych efektach. Prześciganie się kto schudł więcej, ładniej, pokazywanie zdjęć przed, po – wydaje mi się śmieszne i smutne zarazem. Ponieważ jedyną miarą sukcesu wydaje się ilość zrzuconych kilogramów. Jeśli to właśnie kilogramy przyjmiemy za punkt odniesienia, wówczas łatwo skusić się na szybkie tricki, które wagę obniżą wyrządzając po drodze wiele innych szkód. Smutne jest , że dzieje się to czasem w towarzystwie tych, co mieli pomóc. Na poważnie. Nie po to, by umieścić na swojej witrynie schudniętą 25 kg Panią Krysię i czekać na kolejnego, skuszonego obietnicą szczupłości klienta. Ale po to, by Pani Krysia, Kasia lub Ania mając wsparcie specjalisty odzyskała wiarę w to, że wszystko czego potrzebuje do zmiany jest w niej. Wystarczy po to sięgnąć i rozpocząć proces. Proces długi, trudny, wymagający wysiłku ( jak to nie marketingowo brzmi), ale także przynoszący satysfakcję, poszerzający samoświadomość, w końcu dający szansę na długotrwały sukces.
Znam wiele osób, które uwierzyły, że można szybko i spektakularnie. Odniosły nawet taki połowiczny sukces. Cieszyły się nim, jednak tylko przez chwilę, by po czasie chwały zacząć osuwać się w przepaść. Odzyskując to, co straciły ( kilogramy), traciły także sztucznie napompowane poczucie wartości ale i siły oraz chęci do ponownego uwierzenia w to, że może być dobrze – tylko nie tędy droga.
Z jakim podejściem do problemu nadwagi spotkała się do tej pory moja klientka – nie wiem.
Może z infantylnie przedstawionymi związkami psychologii z problemem otyłości, kiedy na podstawie testu „psychologicznego” dobierana jest dieta. A może z inną formą pustych, ale miło brzmiących obietnic. Obietnicą motywacji, która sprowadza się do słów weź głęboki oddech i działaj lub wierzę w Ciebie dasz radę. Tego nie wiem, nie pytałam.
W końcu słowa mojej klientki wyzwoliły we mnie inną jeszcze refleksję. A może ona wystraszyła się tego, że ja tak na poważnie będę chciała proponować jej zmianę nawyków. I ona będzie musiała na poważnie się nią zająć. Bo przecież przyjemniej jest myśleć o tym, że coś się robi – robiąc w gruncie rzeczy nie wiele. Łatwo ulec iluzji, że wystarczy dobrze dobrana dieta i zaklęcie rzucone przez psychologa, dietetyka, coacha itd.
I może mylę się upatrując szansę na odzyskanie kontroli nad własnym ciałem, jedynie w pracy nad sobą z udziałem świadomości. Bo im dłużej pracuję z klientami nad problemem otyłości, tym mam mniej pewności, co tak naprawdę jest skutecznym narzędziem w walce z tym, jakże trudnym problemem.