Szybko i krótko. Refleksyjnie. Bo każde świąteczne dni bywają przecież refleksyjne. Starajmy się w tym pędzie, między kolorowymi świątecznymi koszykami, pamiętać o nich. O tych, dla których te święta mogą być ostatnimi. Dla wielu z nich te święta właśnie takie będą. Ostatnie.
Jeśli masz kogokolwiek wśród swoich bliskich, kto walczy o życie – niech nie będzie sam.
Zrezygnuj na ten czas z siedzenia przy stole, zrezygnuj z jakiegoś wyjazdu, zrezygnuj ze swoich przyjemności. Zobaczysz, że przyjdzie taki czas, że nie będziesz tego żałować. Nie pytaj chorego, jak się czuje. Zapytaj chorego o to, czy czegoś mu nie brakuje i czy może zjeść jajko. A może chciałby wyjść na spacer? Pewnie, że chciałby! A sam po prostu nie może, potrzebuje pomocy drugiego człowieka. Zamiast kolorowych jajek, nadmuchaj kolorowe balony, zabierz je ze sobą i przywiąż je do wózka, na którym zawieziesz swojego bliskiego w jakieś życiodajne miejsce. Może to być tuż obok, ale dla chorego – będzie to kawałek innego świata. Wszystko będzie lepsze od tej codzienności, w której to choroba układa plan dnia. Spacer nie musi być długi i nie musi być bardzo świąteczny. Wystarczy, że będziecie razem. Każdy taki wspólny moment, to takie małe święto. Warto o tym pamiętać. Bo dla chorego to właśnie jest wszystko. Nie musisz robić zbyt wiele, nie musisz mówić zbyt dużo. Ważne jest to, by zdążyć. Zdążyć być razem. Ja tak rozumiem obecność.
I kiedy nadejdą kolejne święta, kiedy nadejdzie kolejna Wielka Sobota, podczas parzenia kawy rano… znajdziesz w swojej kuchni, zupełnie przez przypadek, plastikową kolorową łyżeczkę. Łyżeczkę, którą jadł jogurt, którą miałaś wtedy wyrzucić, a nie zrobiłaś tego. Będziesz stała w kuchni, trzymając tę łyżeczkę w dłoni i będziesz szczęśliwa, że jej wtedy nie wyrzuciłaś. Będziesz czuła się jak odkrywca, który odnalazł prawdziwy klejnot.
Niech będą wyjątkowe dla Was!