Początek roku szkolnego, to dla rodziców czas szczególnie nerwowy. Zwłaszcza w momencie, kiedy dostają do ręki plan zajęć dziecka, a w nim to, co zwykle. Środkowy palec. Bo po pierwsze, lekcja etyki znowu trzy godziny po zakończeniu tych obowiązkowych, a po drugie o seksie (a raczej wcale nie o nim) znowu będzie z katechetką.
Dzieci chcą edukacji seksualnej…
I raczej nie interesują ich treści zawarte w aktualnych podręcznikach do zwanego popularnie WDŻ-tu. Chcą konkretnej, rzetelnej wiedzy. Według ostatnich badań przeprowadzonych przez grupę Ponton oraz Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, uczniów szkół ponadgimnazjalnych najbardziej interesują takie tematy jak: antykoncepcja po stosunku, homoseksualizm, przemoc seksualna i aborcja. Szóstoklasiści chcieliby rozmawiać o zagadnieniach związanych z dojrzewaniem i anatomią, gimnazjaliści zaś o cielesności i fizjologii, płodności, menstruacji, ciąży oraz infekcjach przenoszonych drogą płciową. I my, rodzice, wychowawcy, nauczyciele, powinniśmy im tę wiedzę udostępnić, bo do czego prowadzi jej brak, to chyba wszyscy wiemy.
A co otrzymują młodzi ludzie zamiast? Niewiele więcej i niewiele lepiej niż w poprzednich latach. Przede wszystkim zajęcia z Wychowania do Życia w Rodzinie rzadko kiedy prowadzą wykwalifikowani edukatorzy. W najlepszym wypadku pani od biologii czy przyrody, a w najgorszym – katechetka. Zatwierdzony zaś przez MEN podręcznik do tego przedmiotu, według Rzecznika Praw Obywatelskich zawiera treści niezgodne z zasadą równego traktowania i „może budzić poważne wątpliwości co do zgodności z aktualnym stanem wiedzy naukowej”. Kto ma w domu, niech zajrzy. Ja posłużę się cytatami z rankingu najgłupszych fragmentów podręcznika do gimnazjum, przygotowanymi przez portal gazeta.pl (15 wyjątkowo głupich cytatów z podręczników do wychowania do życia w rodzinie ):
„Dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę, że więcej niż chłopiec płaci za nietrafny wybór, bo nie ma równości w naturze. On jest dawcą życia, 'siewcą’, natomiast jej ciało 'glebą’, w której będzie wzrastało nowe życie. Postawa chłopców, którzy stają się ojcami, bywa różna”.
„Pierwszy partner seksualny, choćby przypadkowy, stanie się wzorem, z którym będziecie porównywać waszego późniejszego małżonka. Dlatego chłopcom zwykle zależy na tym, by jego żoną została taka dziewczyna, która wcześniej 'nie próbowała'”.
„I tak, jeśli zdecydujesz się pomóc koleżance w geometrii, zdobądź się na cierpliwość i wyrozumiałość, choć może cię irytuje, że tak wolno myśli albo czegoś nie pamięta”.
Jest tego dużo więcej. Kto ma w domu, niech się przekona na własne oczy (cytaty za:Wędrując ku dorosłości. Wychowanie do życia w rodzinie dla uczniów klas I-III gimnazjum, red. Teresa Król).
Rodzice chcieliby etyki
Nie tylko ci, którzy nie praktykują i nie wyznają wiary katolickiej. Znam katolików, którzy posyłają dzieci na lekcje etyki, bo wierzą, że to są po prostu wartościowe zajęcia. Prawda jest taka, że przy odrobinie dobrej woli, treści przekazywane na obu lekcjach można by było połączyć w jeden program, funkcjonujący jako, na przykład, „religia i filozofia”. Dzieci zyskałyby ciekawe, rozwijające zajęcia.
Lekcje etyki są naprawdę ważne, zwłaszcza dziś, w świecie coraz bardziej skomplikowanych relacji międzyludzkich, cyfrowego introwertyzmu i nieufności. Na etyce dzieci poznają świat wartości uniwersalnych, dyskutują o tym jak odróżnić dobro od zła i uczą się czym jest, na przykład, tolerancja, akceptacja odmienności.
Lekcje religii w polskiej szkole sprowadzają się natomiast jedynie do nauki dogmatów i prawd wiary katolickiej. Tymczasem Kościół Katolicki nie jest przecież jedyną instytucją uprawnioną do nauki religii! Dlaczego więc nasze dzieci, ucząc się jej w placówce edukacyjnej, a nie w kościele, nie miałyby uczyć się o tym, że w różnych częściach świata ludzie wyznają wiarę w Boga, który objawia się pod różnymi postaciami, albo nie wierzą wcale, pozostając tak samo wartościowymi, zasługującymi na szacunek ludźmi?
Cytując, dr Magdalenę Środę: „Nie jest prawdą, że znajomość etyki zmusza do rezygnacji z wiary lub, że uznanie innego systemu norm niż etyka chrześcijańska prowadzi do nihilizmu. Znam wielu pobożnych i złych ludzi oraz wielu prawych ateistów.” (artykuł Magdaleny Środy dla wyborcza.pl, pt: „Stadion, siłownia, kościół. Po co szkoła?”)
I jeszcze jedno. Moja córka od trzech lat uczestniczy w lekcjach etyki. W tym roku, w każdy poniedziałek przyjdzie do szkoły dwie godziny wcześniej niż powinna, a potem będzie jeszcze czekać godzinę na pierwsze zajęcia z klasą. W zeszłym i jeszcze poprzednim roku zostawała godzinę „po szkole”, żeby móc uczęszczać na etykę. Kto odpowie mi na pytanie, dlaczego nagminnie organizuje się lekcje etyki w najpóźniejszym bądź najwcześniejszym terminie (np. o 7:00 rano!), podczas gdy lekcje religii jakby celowo umieszcza się w planie zajęć pośrodku zajęć? Zdezorientowani rodzice często wybierają religię z przymusu, bo nie chcą, żeby ich dzieci siedziały w szkole do późnych godzin popołudniowych lub, tak jak moje, pałętały bez sensu po szkole lub na świetlicy, gdy ich koledzy i koleżanki odmawiają modlitwy przygotowując się do Pierwszej Komunii… Nieuczestniczące w tych zajęciach dzieci rozumieją z tego wszystkiego tylko tyle, że „niechodzenie na religię” jest czymś złym i , zdarza się, są wytykane palcami przez rówieśników. Może najwyższa pora wyprowadzić religię ze szkół?
P.S. Dyrektorom szkół i katechetom chciałabym jeszcze przypomnieć, że zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji z dnia 14 kwietnia 1992 roku w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych: „uczestniczenie lub nieuczestniczenie w szkolnej lekcji religii lub etyki nie może być powodem dyskryminacji przez kogokolwiek i w jakiejkolwiek formie”. Dalej w tym rozporządzeniu czytamy, że jeżeli uczeń nie chce uczestniczyć w lekcjach religii/etyki – ma do tego prawo. Problem w tym, że organizowanie lekcji religii w środku zajęć skutecznie mu egzekwowanie tego prawa utrudnia.
Źródła: gazeta.pl , wiadomosci.gazeta.pl, wyborcza.pl