Go to content

„Leż i płacz. Aż się wypłaczesz. To jest jedyny czas poświęcony samej sobie. Wtedy pojawiają się pytania, odpowiedzi”

fot. nikkimeel/iStock

– Osobiście odsyłam do lekarzy, psychiatrów itd., a dopiero potem zapraszam do wróżek. Najpierw trzeba się leczyć, a potem iść po poradę do nas. My, gdy jesteśmy w dołku, idziemy najpierw do wróżek, a trzeba iść najpierw do lekarza, czy czasem nie mamy depresji lub jakiejś choroby, a może do prawnika, gdy jest problem z uregulowaniem swoich praw. Wszystko trzeba robić w odpowiedniej kolejności i odpowiedzialnie. A przede wszystkim zadbać o zdrowie i swój komfort psychiczny, zrobić wszystko, aby wznosić się w górę, a nie lecieć w dół – mówi Łucja Horbaty, astrolog, numerolog, tarocistka, wizjonerka, terapeutka.

– Łucja, zawsze mnie to interesowało, a Ty pięknie o tym opowiadasz – rodzina i nasze korzenie rodzinne, rodowe. Nie zdajemy sobie sprawy, jak są bardzo ważne i wpływają na to, kim jesteśmy i jaką drogę w życiu obieramy. Kształtują nasze wzorce, wybory, sposoby myślenia. Skąd jest nasza rodzina? Dlaczego mamy takich członków rodziny i choć nie raz te związki są traumatyczne, to dlaczego jednak są tak bardzo ważne?

– Każda rodzina, z której się wywodzimy i jesteśmy z nią połączeni, wywodzi się z innych czasów i innych wcieleń. W Biblii jest powiedziane, że żyjemy nie raz. Nikt jeszcze nie doszedł, ile tych wcieleń mamy. Od wieków zastanawiamy się, dlaczego jesteśmy mądrzy, a dlaczego głupi, czy bogaci, czy biedni? Sama pracowałam nad tym, dlaczego mam takiego tatę, dlaczego taką mamę? Robiłam regres czasowy do poprzednich wcieleń i okazało się, że mój tato był moim mężem, innym razem moim wnuczkiem itd. Ale zawsze była to najbliższa rodzina. Umawiamy się między sobą, kto ma pełnić jaką rolę, jak mamy sobie wzajemnie pomóc, po to aby kolejne życie wznieść na wyższy poziom. Też widać po znakach zodiaku, że mamy w rodzinie połowę wag lub lwów, lub same znaki wiosenne. Dziedziczymy po rodzicach znaki zodiaku, bo jesteśmy ze sobą powiązani, ale rodzinnie.

Jak wyjść z tego kręgu? To dobre pytanie, bo przecież co życie to odgrywamy jakieś role, jak w teatrze. Tu rola kochanka, a potem jako córka lub żona. O co tu chodzi? Można z tego kręgu wyjść, ale będąc świętym, czyli absolutnie czystym w uczynkach i w myślach. Ale jak to zrobić, skoro nie pamiętamy poprzedniego życia? Dwoje ludzi jedzie tramwajem i wychodzą z niego razem, lądują w łóżku. Powstaje nowe życie. Para się rozchodzi, ale to, co było ich zadaniem, to stworzenie nowego życia, które się nie udało w poprzednim. Mówi się, że każdy jest kowalem własnego losu, to dlaczego spotykają nas różne mniej lub bardziej dotkliwe zdarzenia, z którymi musimy się zmierzyć? To jest właśnie pole reinkarnacyjne, pole naszej informacji.

– Czy naszym powołaniem jest udoskonalać kolejne życie, przerabiać swoją karmę?

– Z każdym życiem ewoluujemy. Oglądałam swoje życie i mogę powiedzieć o moich doświadczeniach. Były życia, że ciągle się bawiłam. Balety i strojenie się. To, co można wynieść z takiego życia? Nic. W innym życiu byłam bardzo bita i katowana przez człowieka, którego spotkałam także w tym życiu. Ale  w tym życiu bardzo mi pomagał. Spłacał swoją karmę.

Kiedyś prowadziłam warsztaty i podszedł do mnie pewien mężczyzna, profesor z Poznania, którego nigdy wcześniej nie widziałam i powiedział „Łucja, wybacz mi”. Nie wiedziałam na początku, o co chodzi. Chciał mnie przytulić i zażegnać sprawę. Zobaczyłam wtedy, że w jednym z żyć okradł mnie z mojego majątku. Podczas tego spotkania odsunęłam go od siebie i powiedziałam, że wybaczę pod  warunkiem, że mi wszystko spłaci co do grosza. Są ludzie świadomi, którzy widzą, co zrobili w  poprzednich życiach i jak to wpływa na to ich obecne. Są i tacy, którzy pewnie gdy to czytają pukają  nam w czoło. Ale to już mnie przestało dziwić.

– W jaki sposób można zobaczyć, sprawdzić nasze poprzednie jestestwo? Jak Ty to widzisz i jak pomagasz ludziom, którzy się do Ciebie zgłaszają?

– Mam własny program. Część można wyczytać z kart, część z astrologii, ja jeszcze dodatkowo widzę obrazy. Widzę i opowiadam. Może sobie ktoś powiedzieć, że to są bajki, ale w którymś momencie złapie się na tym, że coś mu to przypomina i na przykład nawiązuje do jego związku. Na początku, kiedy dwoje ludzi się spotyka, może być euforia, ale z czasem widzimy że związek nam się nie układa, że jest w nim przemoc i nieczyste intencje. Czujemy, że coś jest nie tak i przestajemy się spotykać.

Robimy to intuicyjnie, emocjonalnie. Na przykład tobie coś nie pasuje w drugiej osobie, którą spotykasz i na dzień dobry jest coś nie tak. Ludzie mogą mówić, że świetny człowiek itd., a tobie to nie siedzi. To dlatego, że w innym życiu była negatywna relacja. Z czasem zaczynasz czuć pewne rzeczy i przychodzą pewne obrazy. Najlepszym przykładem są zwierzęta, które niefajnego człowieka od razu poznają, warczą, prychają. Czasem też przynosimy negatywną energię na sobie i to też jest wyczuwalne i przez nas, i przez domowych pupili. Domownik przychodzi do domu i od razu jest dym. Trzeba to wtedy oczyścić.

– No właśnie. Coraz częściej słyszymy o negatywnych energiach, bytach, które się do nas podczepiają, przez co jesteśmy osłabieni i chorujemy. Pomocy szukamy już nie tylko u lekarzy, ale też u terapeutów energetycznych i u wróżek. Jak mądrze wybrać taką osobę? Rynek ezoteryczny kwitnie jak nigdy dotąd i w formie wizyt, i online. Powiedz, na co zwrócić uwagę, jeśli już się zdecydujemy na taką pomoc? Przecież to jest jak wybór lekarza, przed którym się otwieramy, lub jak do księdza w konfesjonale ?

– Mamy serce i umysł. Oczywiście jest potrzeba kiedy mamy podjąć jakąś decyzję i idziemy wtedy do wróżki. Ale trzeba o tej osobie posprawdzać informacje. Poczytać opinie w internecie, posprawdzać pocztą pantoflową. Kto to jest i jak się czują oraz co piszą klienci po wizycie. To nie może być przypadek. Trzeba patrzeć pod kątem wiedzy i to nie tylko z kart, ale i z astrologii, numerologii.

Czasem z kart są opowiadane takie głupoty i to jeszcze z zegarkiem w ręku, że człowiek wychodzi po tej „przysłowiowej” godzinie skołowany, niedoinformowany, z głową nabitą czarnymi myślami. Tego nie można robić osobie, która przychodzi po pomoc.

Często jest tak, że my nie słuchamy samych siebie. Mamy sytuację, wobec której musimy podjąć decyzję i intuicja nam podpowiada, ale potrzebujemy potwierdzenia. Idziemy do wróżki i ta powie coś innego, potem ludzie trafiają na przykład do mnie. I słyszę … „(…) ale ja wiedziałam, że mi Pani tak powie, ale tamta osoba powiedziała mi co innego”. Trzeba słuchać zawsze siebie, bo prawda jest w nas tylko my zagłuszamy swój głos. Wszyscy mamy swoje czucie i w ogóle siebie nie słuchamy. Chodzimy od wróżki do wróżki i słuchamy głupot. Na przykład dostajemy informację o śmierci, o tym, kiedy umrzemy. Nie wolno tego nigdy mówić i programować człowieka. Nie wolno się bawić w Boga i rządzić ludzkim życiem i czasem. Takich ludzi należy omijać z daleka.

Mam klientkę, wiecznie chorą na wszystkie choroby świata, a jednak mającą się bardzo dobrze, która mnie się ciągle pyta, kiedy umrze? Odpowiadam „jak przyjdzie czas to pani umrze”. Tak samo jak ktoś mówi, że tego i tego dnia będzie miał wypadek. To jest bzdura. My sami mamy wpływ na nasze życie i to od nas zależy. Każdemu to mówię. Karty, astrologia to są tylko narzędzia. W astrologii możemy wyczytać wszystkie nasze talenty, ale to są puzzelki z których układamy nasz obraz. Ale wyrocznią jesteśmy MY sami dla siebie, a nie karty, czy inne wróżby. Czasem trzeba połączyć kilka wątków w jedno. Jeśli jest choroba to wróżka nie rozwiąże sprawy.

Osobiście odsyłam do lekarzy, psychiatrów itd., a dopiero potem zapraszam do wróżek. Najpierw trzeba się leczyć, a potem iść po poradę do nas.

My, gdy jesteśmy w dołku to idziemy najpierw do wróżek, a trzeba iść najpierw do lekarza, sprawdzć, czy czasem nie mamy depresji lub jakiejś choroby, a może do prawnika, gdy jest problem z uregulowaniem swoich praw, a potem do mnie. Wszystko trzeba robić w odpowiedniej kolejności i odpowiedzialnie. A przede wszystkim zadbać o zdrowie i swój komfort psychiczny, zrobić wszystko aby wznosić się w górę, a nie lecieć w dół.

Znalazłam się w punkcie ZERO. Wszystko trzeba było rozpocząć od nowa, przede wszystkim posklejać siebie

– Ludzie wydają bardzo dużo pieniędzy na porady wróżbiarskie. Mamy wizyty, telelinie, teleporady, Fb, online etc. niektórzy już bez tego nie umieją żyć. Sami się ściągamy w nasz dół emocjonalny i robimy z siebie kaleki „co to będzie dalej?”. Idziemy po poradę. Czas start. Czas stop. I przyjdź innym, następnym razem. Wróże i wróżki działają trochę jak prawnicy, sprawa się nie kończy i trzeba przyjść lub zadzwonić jeszcze raz. Zainwestować kolejne pieniądze. Jak się odniesiesz do tego rynku?

– Teleporady są świetne. Ale co można powiedzieć o człowieku przez trzy minuty? To jak u lekarza. Wypisze ci w tym czasie receptę przez telefon, ale nie zbada cię co ci jest. Trzeba mieć całego człowieka, widzieć jego obraz, wczuć się w niego. Posprawdzać aż do wyczerpania tematu. To jest odpowiedzialność za słowa. Też podziwiam ludzi, którzy na forum publicznym, kiedy słucha pół Polski, opowiadają o swoich problemach i proszą o pomoc. To trzeba być naprawdę w wielkiej desperacji. Chociaż to teraz w modzie.

– Czy takie wizyty i pomoc ludziom, wyczerpują was energetycznie?

– Przychodzenie po porady działa w obie strony. My radzimy, opowiadamy, a klienci „ciągną” z nas energię. Moje koleżanki i koledzy po fachu nie raz mamy tak, że po wizycie klienta mamy obniżoną energię. Nawet jak się na swój sposób zabezpieczamy. Bo i tak musimy. Oczywiście oczyszczamy się i to kąpiel w soli i inne rytuały. Dla nas jest bardzo ważne, aby utrzymywać swoje białe pole, ale często jest tak, że mając swoją wysoką aurę, która świeci i siedzimy sobie w tej naszej energii i jest nam dobrze, po takiej wizycie ledwo dychamy. To dotyczy nie tylko nas, ale każdego. Jedni mają wysokie wibracje, a inni bardzo niskie.

To jest łatwe do zauważenia. Na przykład jesteśmy na weselu i obok nas siedzi osoba w depresji i ta nasza aura od razu zaczyna nam spadać. Czasem nie rozumiemy co się z nami dzieje, było fajnie a nagle mamy wisielczy humor. To popatrzmy kto jest obok nas. Przesiądźmy się i od razu lepiej się poczujemy. Aura jest sprawnym urządzeniem. Jak mamy braki to ciągnie od innych. Balansujemy sobie deficyt kimś innym. Trzeba dbać o swoją energię.

– To jakie jest BHP wróżbiarstwa? Obalmy mity o pracy z energią zmarłych i o czarnych kotach!

– Ale bzdury. Trzeba to odwracać. Jak powiemy, że czarny kot to szczęście, to tak będzie. Wszystko jest w naszej głowie. Sami się programujemy. Jeśli jesteśmy u wróżki i powie nam rzeczy, które są dla nas nieprzyjemne i bolesne, to powinniśmy od razu to kontrować. Możemy wyjść i powiedzieć, że tego nie przyjmujemy. Idźmy do parku lub tam, gdzie jest przestrzeń. Usiądźmy sobie na przykład na ziemi lub dotknijmy jej i powiedzmy „wszystko co złe niech idzie do ziemi, wszystko co złe niech się w dobro zmieni”. A matka ziemia jest tak mądra, że będzie najlepiej wiedziała jak to przetransformować. Wracamy po takim spacerze do domu i bierzemy sobie kąpiel w soli. Kilogram soli kamiennej do wanny. Wykąpać się.
Spłukać wszystko i nie przyjmować żadnych takich negatywnych informacji do swojego biopola. Mamy włączyć myślenie. Jeśli słyszymy coś nie po naszej myśli, to nie mamy tego przyjmować tylko odciąć to od siebie. To nie jest automat, aby nam wrzucać co ktoś chce. Od nas zależy, czy to się zadzieje. Od razu reagujmy.

Druga metoda. To trzeba sobie wyobrazić, że mamy wewnętrzne słońce na poziomie splotu słonecznego i się łączymy z tym, które świeci na nas. Łączymy się z nim i wtedy nie ma prawa aby cokolwiek się negatywnego zadziało. Zawsze mówię aby sprawdzać do kogo idziesz. To tak, jak ktoś robi ustawienia Hellingera i wypowiada się na temat rodziny, a jest samotny i rodziny nigdy nie miał. To jakim on może być doradcą? Co może nam przekazać? Jak przychodzimy do wróżki, a tam jest bałagan, zaduch, bród to co może powiedzieć dobrego? Na ile jest wiarygodna i z dobrą energią? Przestrzeń musi być czysta, transparentna, harmonijna. Przestrzeń mówi o człowieku jakim jest. Też jak dba o siebie. Możemy sami sobie wróżyć, skupić się, wyciszyć i zapytać swojego serca, duszy i umysłu na przykład ile mamy energii? I od razu dostaniemy odpowiedź. Wtedy umysł odpowie. Dusza odpowie na inny temat. Przecież i tak zadajemy sobie milion pytań. I jeszcze jedno. Jak mamy depresje to posiedźmy sobie w niej. Zobaczmy co nam się pokaże i jakie pytania. To najlepszy czas.

Nie można być wiecznie na haju. Leżenie i płacz jest ok. Leż i płacz. Aż się wypłaczesz. To jest jedyny czas poświęcony samemu sobie. Wtedy pojawiają się pytania, odpowiedzi.
Na co dzień i we wszystkich mediach ciągle się trenujemy jak być szczęśliwym, wiecznie zadowolonym. Ludzie nie da się tak. Raz jest tak, a raz inaczej. Podobnie teraz z falą życzeń, bo jest początek roku kalendarzowego i chińskiego, a ci co znają astrologię to wiedzą, że każdy z nas ma swój rok astrologiczny i to w innym czasie. No i składamy sobie życzenia, i przyrzeczenia jak ma być i tak dalej. Zadaniujemy się na siłę i robimy sobie krzywdę. Ludzie przestańcie. Cieszcie się tym co macie i z każdej najmniejszej sytuacji w waszym życiu. Gdy będziecie wdzięczni za każdy dzień i to co się wydarza wtedy będziecie szczęśliwi i spełnieni.

 

Świece, kadzidła, piesek na kolankach i magiczne karty. I właśnie wtedy pokazał się w kartach ON