Go to content

Świece, kadzidła, piesek na kolankach i magiczne karty. I właśnie wtedy pokazał się w kartach ON

fot. Rhett Wesley/Unsplash

Która się z was przyzna, ile razy była u wróżki? Wyciągnęła ostatnie pieniądze, aby dowiedzieć się jaki jest jej los i jak go odmienić? Kiedy przyjdzie do nas właśnie TEN i czy to jest na pewno ON? Co będzie i jak będzie?

Znam takie, co wydają ostatnie i irracjonalne pieniądze na wróżki, teleporady, wskazówki, aby wiedzieć, co z tym życiem? No i co?

Kiedy wyjdzie nie po naszej myśli to już się martwimy, układamy czarne scenariusze i złorzeczymy na dobrą wróżkę. Kiedy wychodzi, że nas zdradza to już knujemy zemstę i za drzwi. A kiedy pojawia się ON to już robimy wszystko aby to był właśnie ON, bez względu na to co się dzieje i jakie sygnały dostajemy z wewnątrz i zewnątrz.

Popatrzcie ile podejmujemy decyzji poprzez słowa i porady dane przez kogoś kogo nawet nie znamy.

Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że ma super wróżkę. Że do niej tłumy się ustawiają i że bardzo celnie przepowiada. Powiem szczerze – ezoteryka zawsze mnie przyciągała. Nawet kiedyś sama stawiałam karty i gdzieś dotykałam tarota. I tak obok tych dobrych i zabawy pojawiły się też negatywne doświadczenia.

Kiedyś poszłam do bardzo znanego, pracującego dla najlepszych polskich pism kobiecych, astrologa. Tyle mi naopowiadał i to takich rzeczy, że wyszłam totalnie załamana. Moje życie legło w gruzach i jedynym pomysłem to był skok do Wisły. Przepłakałam całą noc i to w ciężkiej histerii. Mój wtedy partner pocieszał mnie, że to głupoty – łatwo mu było kiedy wszystko co złe było o nim, a ja przecież go kochałam. Z dzisiejszej perspektywy z owych wróżb nic się nie sprawdziło. Życie się fajnie ułożyło, a mój partner został moim mężem, mimo że miał mnie zdradzić i zginąć.

Drugi przykład to właśnie polecana wróżka. Cudowna i przemiła kobieta. Od razu była nić porozumienia. Świece, kadzidła, piesek na kolankach i magiczne karty. I właśnie wtedy pokazał się w kartach ON. No już nie mąż pierwszy, a że będzie jako drugi. Miłość do końca życia. Na dobre i na złe. A do tego biznes życiowy z kobietą, która jest moją przyjaciółką. Ba! Ja już ją poznałam. Mnóstwo pieniędzy.

Otóż bardzo w to uwierzyłam. Owszem jakiś „on” się pojawił i zabrzmiał jak „on”, włączający wszystkie najlepsze, a z czasem najgorsze instynkty. Wszystko się w głowie zaczęło układać w całość. Tak! To prawda! Gdy, po kolejnej awanturze z „miłością nową życia”, przyszłam do tej samej wróżki, pożalić się że coś jest nie halo, była zaskoczona i zasmucona. „Dlaczego coś się miedzy Wami zadziało i dlaczego tak źle?”. No a wcześniej w kartach tego nie było? Będzie dobrze tylko trzeba to, to i tamto.

Był to najgorszy związek w życiu i nie na życie, a na rok. I tłumaczenia, które przyjęłam do siebie, że może ten związek jest bardzo dobry, tylko ze mną coś jest nie tak, że kiedyś to się wszystko wyprostuje. Z czasem te myśli i fakty stały się moją traumą. Tak się zaprogramowałam na ten związek i przyszłość, że za wszelką cenę trzymałam się tego co mi powiedziano, nie widząc że mi to szkodzi. Bo przecież mu kiedyś przejdzie i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Tak powiedziała wróżka. Z biznesem było to samo. Owszem z koleżanką próbowałyśmy coś założyć, ale szybciej od założenia był rozkład i rozejście się. Dzisiaj prowadzę biznes, zupełnie inny niż mówiła wróżka i w dodatku sama.

O co z tymi wróżbami chodzi? Nie krytykuję ich ani nie odradzam. Sama chętnie eksploruję, tyle że my się dajemy w ten prosty sposób zaprogramować. Ktoś nam powiedział, że tak będzie, a my w to wierzymy i robimy wszystko, często nieświadomie, aby ta dobra przepowiednia się spełniła. Bo złą to od razu odrzucimy. Tak więc realizujemy plan, który nam ktoś zlecił i za który zapłaciliśmy.

Niedawno znowu wróciłam do tarota. Nie żebym sama stawiała, ale moja koleżanka mi zaproponowała. Tarot to często łączenie się i rozmowa z energiami pozaziemskimi. Mają też tendencję do podpinania się pod nas, lub też osłabiania osoby która wróży. Dlatego trzeba bardzo uważać i oczyszczać się przed i po. Kiedyś zrobię o tym liva o tarotowym BHP.

Sporo tarocistek choruje. To nie jest zabawne. Karty to energia i trzeba podejść do niej z szacunkiem, ale też z myślą o konsekwencjach. Ruszamy pewne tabu. Stąd tak ważne jest wcześniejsze oczyszczanie siebie, dobre zdrowie i pozytywny nastrój. Nie działanie pod wpływem emocji. Znam tarocistki z wieloletnim doświadczeniem, które chorują i mają wiele kłopotów w życiu własnym. Ta praca jest wymianą energii. Też ważne jest aby wróżba nigdy nie była za darmo. Zawsze jest coś za coś. Nie może być próżni. Ale wiem też, że coraz więcej psychologów korzysta z tarota, czy chociażby z Dixita. Tak! Karty o wieloznacznym przesłaniu, potrafią wiele powiedzieć o tym czego potrzebujemy, o naszych słabościach i pragnieniach. Mega zabawa i bardzo polecam na wspólny wieczór we dwoje😉

Wracam do wątku moich potrzeb. Niedawno dałam się namówić na sesyjkę z tarotem. Ale nie z pytaniami co będzie i jak będzie? A bardziej czy dana sytuacja jest dla mnie dobra czy nie? Byłam zaskoczona odpowiedzią negatywną mimo, że wewnętrznie czułam że to nie może być prawda. Jednak była prawda i też dała mi wskazówki dlaczego tak się dzieje. Oczy mi się otworzyły.

Nie zdajemy sobie sprawy, że to my kreujemy nasze życie i los. Nie ktoś tam. Że każdą wróżbę możemy zmienić, bo informacja z kart czy wahadełka jest na teraz, ale za chwilę może się zmienić. Że nie powinniśmy się kurczowo trzymać, tego co usłyszeliśmy bo sami dajemy temu życie i ożywiamy.

Róbmy tak jak czujemy i jak chcemy. Bądźmy kreatorami swojego życia. Pytajmy się w chwili kiedy nie rządzą nami emocje, a czucie i serce. Słuchajmy siebie, bo inni doradzają z własnej drogi życiowej, która nie jest nasza i z własnych progów bólu, które nie są naszymi. Uważność i bycie w sobie i w danej chwili ponad wszystko. Wtedy wszystkie odpowiedzi same nam się wyświetlają i to bez jakichkolwiek wróżek😉