Tak dawno nic nie napisałam… a teraz w jeden z długich niedzielnych wieczorów usiadłam… i pomyślałam. O sobie , o czasie jaki mam za sobą… o tym, co było co się wydarzyło. o tym, jak jest i co czuję.
Patrząc wstecz na życie mogłabym powiedzieć jak wiele w nim przegrałam, jak wiele straciłam – przez niedojrzałość, buńczuczność , siłę udowadniani sobie i innym , przez chcę uzdrawiania nieuleczanego. Mogłabym mieć żal. Żal na to wszystko co umknęło i straciłam. Przyznaje, że czasami tak się czułam , nawet często, ale to były chwile. Chwile, bo tak naprawdę, to wdzięczna jestem życiu za to, co miałam, czego się nauczyłam – czasami, bo chciałam, czasami, bo los mnie zmusił.
Zbliżają się Święta, a ja patrzę na ludzi – kiedy razem przemierzają otchłanie sklepowych półek w poszukiwaniu prezentów. Ludzi czasami podirytowanych, kłócących się , czasami znudzonych codziennością i tym, że coś muszą…
I tych którzy w pędzie i pogoni za świątecznym blichtrem idą na spacer w blasku miejskich światełek – spokojnych , rozmawiających….
Ja tez tak idę i myślę… zatrzymuje się przy wystawach sklepowych i patrzę na ludzi. Mają to czego ja nie mam. Idę sama i wcale nie jest mi z tym źle… Gdzie się podział żal? Zniknął. Bo magię Świąt można poczuć w pojedynkę… przy kominku z psem wtulającym się i patrzącym głęboko w oczy, z kubkiem herbaty z pomarańczami, imbirem i goździkami i być wdzięcznym za to, że się jest Tu i Teraz.
Dawno temu straciłam rodzinę… Nie! Wróć! – straciłam małżeństwo, ale nie rodzinę. Pomimo tego, że małżeństwo okazało się porażką, to przecież mam fantastycznego syna. Młodego mężczyznę z pasją, klarownego, wiedzącego czego chce od życia . I kiedy patrzę na jego związek, jestem dumna, bo przecież jaki jest, to po trosze moja zasługa. Niemalże dekada życia po rozwodzie poświęcona jemu. Czasami myślę ze zmarnowałam te lata i pukam się w czoło. Jak mogę tak myśleć! Dając siebie dałam coś światu i innej kobiecie. Oby Ci się drogi synu nic nie poprzestawiało w głowie. 😉
Jest duma, nie ma żalu.
Potem On i kilka lat fajnie spędzonych zakończonych rozstaniem… Tak był żal. Przyznaje. Ale nie ma – Zniknął. Minęły dwa lata, a ja patrzę na to co było jak na coś fajnego. Wspólne święta, wspólne powitania Nowego Roku, które spędzaliśmy i tylko we dwoje i na roztańczonych imprezach. I myślę, że jestem wdzięczna losowi za to, co miałam. I mimo tego, że ludziom drogi się rozchodzą, bo priorytety tak, jak ludzie się zmieniają, to pozostają fajne wspomnienia.
I jestem szczęśliwa że Jestem. Tu i Teraz i nie ma żalu . Zniknął
Mam wrażenie że cały czas się czegoś uczę… doświadczam. Że moje życie to nieustająca transformacja i przemiana. Przewartościowanie. Że jasno wyrażam swoje zdanie, nie obawiając się konsekwencji, że w chwilach problemu – bo nie zawsze jest cukierkowo, potrafię stawić temu czoła i brać życie zadaniowo, że codziennie otrzymuje od ludzi tak dużo serdeczności. Że mam przyjaciół, na których bezgranicznie mogę polegać. I nie muszę z nikim być. Mogę tylko chcieć – ale teraz nie chcę. Bo żeby z kimś tworzyć związek, trzeba być świadomym własnych potrzeb. Własnych i drugiego człowieka. Bycie z kimś, to komunikacja, dawanie sobie przestrzeni, ale i jej zapełnianie. To wsparcie, zrozumienie i szaleństwo. Jeśli tego nie ma – to już jest to wyłącznie substytut związku.
Jeszcze rok temu potwornie tęskniłam. Teraz nie. Czas potrafi nam pokazać i dać tak wiele odpowiedzi na trudne tematy. Przeczytałam że: „Samotność wcale nie zaczyna się od tego, że nagle nikt nie czeka na Ciebie w domu. Samotność zaczyna się wtedy, kiedy po raz pierwszy odczuwasz pragnienie, aby czekał tam ktoś zupełnie inny…”. (cyt L. Wiśniewski ”Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie”) I dotarło do mnie, że już nie tęsknię za Tobą. Nie wiem jeszcze kim jest ten ktoś Inny, ale przecież życie jest codziennie niespodzianką i nigdy nie wiesz co czeka za rogiem. Wiec uśmiecham się i myślę, że skoro tyle fajnego mnie w życiu spotkało , to jeszcze tyle przede mną. I że w tej całej samotności wcale nie jestem sama, bo mam wokół siebie tak wiele fantastycznych ludzi, niespodziewanie dziwnie zawieranych znajomości. I czasami trzeba na życie spojrzeć Inaczej żeby dostrzec jak wiele się ma.
Więc w przedświątecznym nastroju idę na spacer i patrzę na ludzi. I się uśmiecham…w blasku światełek…