Kupiec z Bagdadu posłał sługę na targ po coś do jedzenia. Sługa wrócił po pewnym czasie przerażony i powiedział: „Panie przeżyłem coś strasznego! Nagle zobaczyłem obok siebie na rynku śmierć. Rozpoznawszy mnie, poprosiła mi palcem. O panie, ja muszę uciekać! Pożycz mi proszę swojego konia, abym mógł schronić się w Samarze. Tylko w ten sposób zdołam uciec śmierci! – tak zaczyna się opowiastka, którą w swojej książce „Psychoterapia Gestalt” przytoczył Victor Chu.
Kupiec pożyczył mu więc konia i sługa pocwałował w dal. Natomiast kupiec wybrał się sam na targ i rzeczywiście ujrzał wśród tłumu śmierć. Podszedł do niej i zapytał: „Dlaczego groziłaś memu słudze?”. Śmierć odparła: „Nie pogroziłam mu. Wykonałam tylko gest zdziwienia, bo zaskoczyła mnie jego obecność w Bagdadzie, albowiem mam z nimi spotkanie w Samarze!”.
„Im dalej chcesz uciec od swojego rzekomo złego przeznaczenia, z tym większym prawdopodobieństwem nieoczekiwanie się z nim spotkasz”, tłumaczy Victor Chu w książce „Psychoterapia Gestalt”. Terapeuta twierdzi, że wszyscy mamy swoje ciemne strony, które ukrywamy, których unikamy i od których chcemy uciec. Prześladują nas one jak złe sny.
Teraz zadaj pytania sobie: czy ty także masz swoje ciemne strony, które ukrywasz nawet przed sobą samą? Czy masz wobec nich takie odczucia jak: wstyd, ból, poczucie niższości, nieudolność, słabość? Co by się stało, gdybyś kiedyś, zamiast uciekać, obróciła się za siebie i spojrzała swojej ciemnej stronie prosto w twarz?
Jeśli chcesz coś zmienić…
Zastanów się, jak radzisz sobie w sytuacji konfliktowej? Jeżeli nauczyłaś się tłumić w sobie np. agresję, to pewnie uznałaś, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie unikanie konfrontacji, unikanie bezpośredniego kontaktu. Przykłady? Jeśli szef w pracy cię traktuje „z buta”, nie idziesz do niego i nie zwracasz mu na to uwagi. Jeśli mąż leży na kanapie i nie ma zamiaru pomóc ci w sprzątaniu, machasz na to ręką. Nie lubisz konfrontacji, awantury, napiętej atmosfery – tak to sobie tłumaczysz. Podwijasz rękawy i wszystko robisz sama.
Jaki jest tego skutek?
Nie dopuszczasz do kontaktu z własnymi potrzebami. A przecież głęboko w sercu chcesz być szanowana w pracy oraz pragniesz pomocy męża. Mimo to decydujesz, że nie chcesz wykrzyczeć swojego zdania, nie chcesz przeżyć swoich prawdziwych emocji i jednocześnie unikasz kontaktu z otoczeniem. Zamiast stawić czoła konfliktowi, uciekasz przed wyzwaniami i tak naprawdę przed własną ciemną stroną. Ponieważ jednak człowiek powinien być jednością – powinien zarówno czuć współczucie, jak i złość, to jego „dusza” dąży do domknięcia, do dopełnienia tej pustki. Dlatego raz po raz pojawia się w twoim życiu właśnie to, czego boisz się najbardziej.
Jeśli więc unikasz okazywania agresji, życie będzie przed tobą ciągle stawiało sytuacje, w których zdrowa agresja byłaby pożądana. Co to jest zdrowa agresja? Oczywiście nie chodzi tu o rękoczyny czy wyzwiska. Chodzi o jasne sprecyzowanie pytania, gdy ktoś cię rani, np. „Dlaczego nie odpowiadasz na moje maile?”. Albo jasne powiedzenie „nie”: Nie mam ochoty ani czasu tego dziś robić!”
Jeśli notorycznie uciekasz…
Jeśli uciekasz np. przed agresją, jeśli unikasz kłopotliwych dla siebie sytuacji, to zawsze będzie cię prowadzić na manowce. Nie dasz ludziom szansy, by cię naprawdę zauważali. Instynktownie więc poczują, że mogą ci „jeździć po głowie”. Ucieczka i zakopanie głowy w piasek nie daje ci „świętego spokoju”, którego tak pragniesz. Jeśli boisz się swojej agresji – to los będzie stawiał przed tobą ludzi, którzy nie będą cię szanować, chętnie spróbują cię umniejszać i lekceważyć. A to wewnętrznie zjada człowiek od środka!
Dopóki nie rozwiążesz swojego wewnętrznego konfliktu, dopóki nie zbierzesz się na odwagę, by stanąć oko w oko ze swoją śmiercią” – czyli z tym, czego się obawiasz i przed czym uciekasz – nie będziesz czuła się w pełni szczęśliwa. Los co chwilę będzie stawiał przed tobą ten sam problem i będziesz musiała mierzyć się sytuacją, która jest dla ciebie bardzo trudna.
To jednak wcale nie musi być tylko sytuacja, w której musisz wydobyć na powierzchnię swoją agresję. Twój kłopot może być zupełnie inny. Być może jesteś kobietą niezwykłej urody i mężczyźni na ciebie silnie reagują, a ty próbujesz robić wszystko, by nie uznawać w sobie tego, że jesteś piękna i seksowna. Być może w dzieciństwie byłaś tak bardzo zraniona, że stałaś się przesadnie zamknięta w sobie i chłodna. Dlatego nie potrafisz dziś okazywać czułości. Ciemna strona ciebie, z którą nie chcesz się kontaktować, tak naprawdę może dotyczyć czegokolwiek.
Dlaczego inni sobie z tym radzą?
Za każdym razem złościsz się lub opada ci szczęka, kiedy widzisz, że inna kobieta doskonale radzi sobie w sytuacji, która dla ciebie jest dyskomfortem. Ona potrafi zareagować błyskawicznie i mocno, gdy wydarza się coś, co dla ciebie zawsze jest trudne. Gdy szef w pracy na nią nakrzyczy – ona nie czeka, tylko mówi od razu: „Nie życzę sobie takich słów!”. Kiedy jakiś mężczyzna klepnie ją po pupie, ona krzyknie na niego i sprawi, że on choć myślał, że znowu ujdzie mu to na sucho, tym razem zawstydzi się. Ta kobieta działa jak automat.
Złość sama nie znika
Ta kobieta nie musi kierować niewrażonej złości na siebie.
Bo przecież złość nie jest czymś, co w przyrodzie ginie. Jeśli nie zamienisz jej w agresję wobec krzywdzącej cię osoby, najczęściej tłumisz ją w sobie i kierujesz na siebie – na własne ciało i duszę. Co się wtedy dzieje? Osłabiasz siebie i możesz np. zachorować.
Co ciekawe, jeśli nie ćwiczysz się w agresji, to rozwijasz w sobie „przeciwne” cechy charakteru. Jeśli negujesz swoją ciemną stronę, w siłę rośnie ta dobra. Ale psychologia twierdzi, że to wcale tobie nie służy! Już tłumaczymy. Choć możesz dostawać z otoczenia odpowiedź, że masz „wspaniały charakter”, że jesteś wielkoduszna i dobrą osobą, tak naprawdę rozwinęłaś w sobie taką strukturę osobowości, która z czasem uległa usztywnieniu. Niepożądana agresja została wyeliminowana, podczas gdy wielkoduszność wzrosła w siłę.
Co z tego, że jesteś miłym członkiem? Skoro dzień w dzień uciekasz przed „swoją śmiercią”. A wystarczy, byś spojrzała jej w oczy. Być może okazałoby się, że wcale nie jest taka straszna. A może w ogóle przestałby cię ścigać.