Dążenie do samokontroli to coś co, może być naszym zbawieniem lub przekleństwem. Bo przecież czym innym jest rozpoznawanie i opanowywanie negatywnych emocji, tak by nie były dla nas niszczące, a czym innym nieustanne tworzenie siebie pod centymetr wymagań i oczekiwań – tych własnych, wobec siebie i tych, które stawiają nam inni.
Kiedy przeglądasz się rano lub przed każdym wyjściem z domu w lustrze, szybko oceniasz czy dobrze wyglądasz, czy możesz „pokazać się ludziom”. To bardzo ważny element codziennych przygotowań. Ale zafunduj dziś sobie eksperyment. Przez jeden dzień unikaj zerkania w swoje odbicie. Tak, zdecydowanie będzie ci trudno teraz zrobić dobry makijaż (choć właściwie, powtarzany codziennie powinien już być automatyczną czynnością – czy nie znasz swojej twarzy na pamięć?), a w kontaktach z ludźmi pewnie poczujesz się bardzo niepewna siebie. Będzie prześladować cię myśl, że wszyscy dziwnie się na ciebie patrzą, bo zapewne „masz coś na twarzy”, albo coś ci gdzieś „wystaje”. W końcu zaczniesz oszukiwać, podglądając swoje odbicie się w szybach wystaw sklepowych albo skupiając na sobie wzrok w samochodowym lusterku … Tak silna jest w tobie (w nas wszystkich) potrzeba poczucia panowania nad sytuacją.
Przyjrzyj się bliżej emocjom, które będą ci podczas tego eksperymentu towarzyszyć.
Niepokój i zagubienie
Na początku nie poczujesz skrępowania. Jesteś w domu, u siebie, wśród bliskich, którzy cię akceptują, kochają. Na pewnym etapie związku przestajemy się wstydzić tego jak wyglądamy naprawdę, „naturalnie”. Pragniemy przecież by kochano nas takimi, jakimi jesteśmy, bez udawania. Nie obawiasz się więc, bo twoi domownicy na pewno widują cię również zmęczoną, zaspaną, z potarganymi włosami i bez śladu tuszu na rzęsach. Trudny moment nadchodzi wtedy, kiedy decydujesz się wyjść na zewnątrz, tam gdzie kończy się poczucie bezpieczeństwa i bezwzględnej akceptacji. Wygląd jest naszą tarczą ochronną, maską. Przeświadczenie, że dobrze wyglądamy daje pewność siebie w kontaktach z obcymi ludźmi. Gdy nie jesteśmy w stanie upewnić się, że wszystko jest tak, jak należy, że włosy uczesane „jak zawsze”, że makijaż się nie rozmazał, że spodnie na pewno dobrze leżą, zaczynamy odczuwać niepokój.
Prawdopodobnie teraz właśnie zastanawiasz się: a może jednak zrezygnować z tego eksperymentu? Pytasz samą siebie, czy dasz radę, nerwowo rozglądasz się w poszukiwaniu najmniejszej powierzchni, w której mogłabyś zobaczyć choć fragment swojej sylwetki. Im mniejsza pewność siebie, tym większe poczucie zagubienia.
Niepewność i strach (a może nawet panika)
Jeśli po dwóch, trzech godzinach powstrzymywania się od spoglądania w swoje odbicie zaczynasz odczuwać strach, a twoja wyobraźnia podpowiada ci, że wszyscy na ciebie patrzą i w myślach krytykują twój wygląd, warto pokusić się o głębszą refleksję. Jak wiele znaczysz sama dla siebie? Co cię określa, tak naprawdę? Wyolbrzymiasz znaczenia spojrzeń zupełnie obcych ludzi, w ich uśmiechach dostrzegasz szyderstwo (z twojego wyglądu)? Zatrzymaj się. Weź głęboki oddech. Naprawdę odczuwasz tak wielką niepewność (nie chodzi tutaj o to jak wyglądasz, ale o to kim jesteś)? Jeśli nawet kreska nad twoją powieką jest dziś krzywa, jeśli choć jeden guzik został zapięty krzywo – jakie to ma znaczenie? Czy jesteś już tak bardzo ”na serio”, że boisz się być przez chwilę śmieszna? Dokąd zaprowadziło cię przekonanie, że żeby być kimś wartościowym i traktowanym z szacunkiem musisz być pewna swojego nienagannego wyglądu?
Zniecierpliwienie
Czujesz, że tracisz grunt pod nogami, zaczynasz unikać innych ludzi, przemykasz bezszelestnie niezauważona między znajomymi w pracy. Chcesz już to przerwać, znaleźć duże lustro, spojrzeć na siebie i… uspokoić się, poprawić to, co wymaga poprawek. Bo nasza zewnętrzna maska, wizerunek jaki tworzymy dla innych to właśnie gwarancja wewnętrznego spokoju. Wytrzymaj.
Pomyśl o tym, jak wiele z tych negatywnych, niszczących emocji wywodzi się z twojej obawy o to, jaką zobaczą cię inni: prawdziwą, z niedoskonałą cerą, niefortunnie dobraną długością spodni, czy dokładnie taką, jak sobie zaplanowałaś? Gdzie leżą granice tej obsesji kontrolowania każdej sytuacji? Gdzie miejsce na dystans do samej siebie?
Wykuj w sobie wewnętrzne lustro. Może niekoniecznie kryształowe, ale takie na miarę twoich możliwości. Przeglądaj się w nim po to, by upewnić się, że jesteś sama ze sobą szczera,by odzyskać samoświadomość. Kiedy postawisz tę kwestię na pierwszym miejscu, zauważysz, że nie obawiasz się już utraty kontroli, że nie zawsze musisz „wiedzieć”, być pewna. Że napięcie w twoim życiu znika, a ty sama stajesz się mniej surowa stosunku do siebie, ale i do innych.