Czy wiesz, że to, co kiedyś pozwalało ci przetrwać trudne sytuacje w dzieciństwie, mogło spowodować, że wykształciłaś w sobie schematy działań, którymi dziś posługujesz się nadal jako osoba dorosła? Z automatu! Bez refleksji. Bez zastanowienia. Tyle że teraz te dezadaptacyjne wzory działają już przeciwko tobie. Paradoks polega na tym, że kiedyś, nie mając oparcia w dorosłych, pomagały ci one nie zwariować, przeżyć, przetrwać. Kiedyś służyły twojej adaptacji i dlatego właśnie teraz tak trudno ci się ich pozbyć. One po prostu wryły się w twoje DNA. Stały się częścią twojej osobowości. A jednak dziś ci szkodzą.
Zachęcamy cię więc do cofnięcia się do dzieciństwa. Daj sobie możliwość przyjrzenia się temu, jak rodziły się twoje przekonania i w jaki sposób umożliwiały ci kiedyś – przetrwanie. Pewnie okaże się, że na tamten moment twoje „dziwne zachowanie” było jedynym możliwym wyborem, jakiego mogłaby dokonać.
1. Zabawiaczka
„Mój ojciec zdradzał matkę. A matka była alkoholiczką. Nie trudno sobie wyobrazić, jak wyglądało moje dzieciństwo w takim domu. Byłam ich łącznikiem i takim kimś, kto ze wszech miar starał się wszystkich ze sobą godzić, byleby tylko się nie rozstali. Byleby tylko nasza rodzina przetrwała. Byleby tylko moje starsze siostry nie cierpiały. Zabawiałam wszystkich, wymyślałam śmieszne scenki, opowiadałam dowcipy. Byłam najsłodszym dzieckiem pod słońcem. Takim, które umiało rozbawić zapłakaną mamusię i rozchmurzyć nadąsanego ojca. A teraz działam dokładnie w tym samym schemacie. Kiedy dochodzi do sporu między mną a partnerem, nie potrafię z nim usiąść i porozmawiać o przyczynach, tylko wszystko obracam w żart, by już było wesoło. W pracy, kiedy wybucha konflikt, natychmiast zaczynam wygłupiać się, by rozładować atmosferę. Nie potrafię znieść napięcia w zespole. Dlatego nie awansuję, bo wszyscy mają mnie za głupka, zabawiacza, za jakiś odgromnik. Mam tego dość!”, Matylda
2. Wycofana
„Kiedy rodzice się kłócili, uciekałam do swojego pokoju. Przykrywałam się kołdrą i zatykałam uszy. Czasem nawet zamykałam drzwi na klucz i wyjmowałam po swojej stronie klamkę, byleby tylko rodzice nie mogli dostać się z tą awanturę do mojego pokoju. Zamierałam i udawałam, że mnie nie ma. Teraz w dorosłym życiu dokładnie robię to samo. Kiedy mąż na mnie krzyczy, nie potrafię z nim rozmawiać. Natychmiast wybucham płaczem i zachowuję się jak małe dziewczynka. Kiedy szef mówi, że nie będzie podwyżek inflacyjnych, nie potrafię mu przedstawić żadnych argumentów, kulę się w sobie, nic nie mówię. A potem czuję się jak kompletna idiotka, która nie radzi sobie w normalnym dorosłym życiu”, Basia
- Zobacz także: Dorosłemu dziecku nie chodzi o to, by rodzic potwierdził, że pamięta swoje podłości. Dlaczego nie umiemy się pogodzić?
3. Perfekcjonistka
„Wychowywała mnie samotna matka, której było bardzo ciężko. Dlatego starałam się być dzieckiem, które nigdy nie sprawia kłopotów. Byłam grzeczna, dobrze się uczyłam, nie wagarowałam, sama potrafiłam się zająć sobą podczas choroby, byleby tylko moja mama mogła iść do pracy. Kiedy odkryłam, że jestem dobra w uczeniu się, przestałam wychodzić na dwór, by bawić się z koleżankami. Pochłaniałam książki i zdawałam najtrudniejsze egzaminy, zaliczałam olimpiady, bo wtedy byłam doceniana przez wszystkich wokoło. Chwaliła mnie nie tylko mama i nauczyciele. Zachwycali się mną dosłownie wszyscy, choć ja tak naprawdę pragnęłam aprobaty nieobecnego ojca. Dziś? Dziś wszystko przekłuło się w mój pracoholizm i prokrastynację. W pracy jestem beznadziejna, bo zawsze wydaje mi się, że moje raporty nie są dostatecznie dobre, poprawiam w nich szczegóły i po prostu zwalam terminy. Nie radze siebie z normalnym życiem”, Iwona.
Co możesz teraz zrobić?
- Na początek spróbuj sobie zdać pytanie: „Czego jako dziecko potrzebowałaś w tamtej sytuacji”? Może zwykłego przytulenia od mamy i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze? Może od ojca słów, że nie warto swojego poczucia wartości budować na wyglądzie albo pochwach za naukę od nauczycieli? A może brakowało ci, by matka powiedziała: „Kocham cię taką niedoskonałą, jaką jesteś”, A ojciec: „Jesteś piękną dziewczynką!”? Może nikt ci nie pokazał w rodzinie, że sytuacje konfliktowe są czymś normalnym i że można kłócić się konstruktywnie – bez podnoszenia głosu i stosowania innych form przemocy?
- Dlatego, kiedy znów jesteś surowa wobec siebie i masz ochotę zganić się za to, że uciekasz przed konfliktem, że nie potrafisz stanąć w obronie siebie samej albo że nawaliłaś z terminami w pracy, powiedz do siebie takie zdanie, jakie chciałabyś usłyszeć w dzieciństwie. Powiedz do siebie czule: „Aniu, nie musisz być ideałem!”, „Kochanie, olej to!”, „Skarbie, nie bądź dla siebie taka surowa”, „Iwonko, idź się wyśpi, a jutro świat sam podpowie ci nowe rozwiązanie”.
- Za każdym razem, kiedy wpadniesz w ten swój dezadaptacyjny schemat działań i znów będziesz miała ochotę „przywalić sobie” krótkim: „nawaliłaś” lub „jesteśmy do niczego”, „brakuje ci odwagi”, zrób „stop” i zastanów się, czy to jest dokładnie to, co chciałabyś usłyszeć w dzieciństwie. Spróbuj dziś być dla siebie wyrozumiałym, najbardziej czułym i mądrym rodzicem, którego kiedyś przy tobie zabrakło.
Zobacz także: Mamy w dup*e pierścionki zaręczynowe i domki za miastem. Komu dziś opłaca się ślub: kobietom czy mężczyznom?