Życie w mieście siłą rzeczy wymusza na nas życie w pędzie. Każdego dnia, już od bladego świtu zasuwamy niczym robociki. Rozwozimy dzieci, załatwiamy multum spraw biznesowych i prywatnych. Biegamy, stoimy w korkach, w sklepowych kolejkach. Pracujemy, często znacznie dłużej niż powinniśmy. I w pewnym momencie opadamy z sił. Paliwo, które nas napędza zaczyna się kończyć. Spada nasza motywacja, koncentracja, nastrój, kreatywne myślenie. Zmęczony człowiek jest do niczego. Diametralnie spada jego efektywność. A co więcej, przez zmęczenie zaczyna robić się mało przyjemny dla otoczenia…
U mnie jest tak, że nic mi się nie chce. I nie chce mi się chcieć. Spada moja motywacja, znacznie częściej pojawiają się czarne myśli typu: nie dam rady, to bez sensu… zaczynam odczuwać smutek. Unikam ludzi i wycofuję się z życia towarzyskiego bo wszystko mnie drażni i nie chcę nikogo zranić przez swój gorszy stan ducha.
Ciało jest obolałe i nie pomaga mi żadna aktywność fizyczna. Często dochodzi jeszcze silny ból pleców – bo to właśnie tam kumuluje się cały stres.
Moje kreatywne myślenie jest całkowicie zablokowane. Zero nowych pomysłów, zero nowych rozwiązań.
Kiedy zaczynam zauważać takie symptomy u siebie, wiem że potrzebuję odpocząć. Moje ciało mówi: STOP! ZATRZYMAJ SIĘ I ODPOCZNIJ!
Ale w takim przypadku spokojny weekend już nie wystarczy. Bo przemęczyłam umysł i ciało. I bardzo nie lubię tego stanu…
Chociaż staram się żyć świadomie w stylu slow, czasami okoliczności zewnętrzne wymuszają na mnie przejście w tryb turbo fast mode. Milion spraw do ogarnięcia na wczoraj. Pewnie znasz to również. Po prostu zbyt łapczywie biorę na siebie zbyt wiele, żeby udowodnić sobie, że dam radę… i zawsze kończy się tak samo… zmęczeniem materiału.
URLOP NA ŻĄDANIE
Co robić w takim przypadku?
Mówiąc (pisząc) kolokwialnie – weź się i wyjedź. Jak najdalej i jak najdłużej.
W miejsce, w którym zresetujesz zarówno ciało, jak i umysł. Naładujesz baterie i nabierzesz nowej energii oraz sił do codziennych działań.
Być może zmodyfikujesz nawet swój plan działania…
Ponoć człowiek wypoczywa najlepiej na trzy-tygodniowym urlopie. W pierwszym tygodniu adaptuje się do nowym warunków myśląc jeszcze czego nie zdążył zrobić przez wyjazdem, w drugim przestaje myśleć o pracy, w trzecim jest już na tyle zresetowany, że pod koniec już chce wrócić do domu i swoich codziennych obowiązków.
Wspaniała sprawa! Sprawdziłam dwukrotnie na własnej skórze i to naprawdę działa! Chociaż dla osób, które pracują w korpo może być to nieosiągalne, to dobre będę i dwa tygodnie lub nawet tydzień. Zawsze to już coś.
Dla mnie takim miejscem, w którym odpoczywam na całego są ciepłe kraje. Kocham słońce w połączeniu z plażą i morzem. Szum fal koi mój zmęczony umysł i uspokaja duszę. Słońce regeneruje ciało. Wytwarza się duża dawka witaminy D – odpowiedzialna między innymi za wytwarzanie się hormonów szczęścia.
Do tego solidna dawka ruchu: pływanie, bieganie, Aqua aerobik, siłownia, spacery oraz aktywności które są dostępne w zależności od miejsca, w którym mogę być.
Wygrzewanie się na słońcu w połączeniu z aktywnością fizyczną, odpowiednia dawna snu, zdrowe lekkie odżywianie, całkowite wrzucenie na luz, a do tego towarzystwo moich najbliższych to gwarancja porządnego resetu.
Polecam!
Nie możesz sobie pozwolić na dłuższe wakacje lub na daleki wyjazd?
Znajdź takie miejsce, które jest dostępne dla Ciebie, gdzie bez stresu, gonitwy będziesz mogła włączyć tryb slow i choć przez chwilę uporządkować swoje myśli, rozluźnić ciało i naładować baterie.
Bo każdy człowiek potrzebuje od czasu do czasu porządnie odpocząć.
Z miłością.