Beskid Śląski to jeden z najciekawszych regionów turystycznych w Polsce. Ja jednak mijam najbardziej znane kurorty regionu, czyli Wisłę, Szczyrk i Ustroń i jadę tam, gdzie cisza, gdzie mniej turystów. W Istebnej jest znacznie spokojniej. Podobnie w Koniakowie i Jaworzynce nie ma urbanistycznych hoteli molochów, które nie pasują do górzystego krajobrazu. Szukam spokoju, czystego powietrza i niezadeptanych przez turystów szlaków. Trafiam do Trójwsi (jak mówią o Istebnej, Koniakowie i Jaworzynce) na górę Złoty Groń, do hotelu o tej samej nazwie. Natychmiast czuję się tu jak w niebie. Dosłownie i w przenośni, bo panorama i widoki z tego miejsca zwalają z nóg.
Magiczny trójstyk
„My tu żyjemy na pograniczu, mamy trójstyk granic: Czech, Słowacji i Polski. Takich miejsc na świecie jest niewiele, bo tylko około 150. Dlatego to taki ewenement”, tłumaczy mi Stanisław Legierski, przewodniczący Rady Gminy Istebna oraz Prezes Stowarzyszenia Trójwieś Razem. Kiedy stajemy na szczycie góry Złoty Groń, moim oczom ukazuje się zapierająca dech panorama. „Tu z jednego miejsca może pani zobaczyć góry polskie, czeskie, a dalej słowackie”, pokazuje mi pan Stanisław. Dziś nie ma mgły, więc widać nawet Tatry. Faktycznie, panorama zapiera dech w piersiach. Tuż przy hotelu pasą się owce, bliziutko jest też hotel dla owadów z łąką pełną kwiatów, a niedaleko bacówka, w której można kupić regionalne sery. „Mamy wiele turystycznych szlaków nie tylko na lato, trasy rowerowe, sprawdzone miejsca na kuligi na saniach… A jak nie ma śniegu, to na wozie. Cały rok można tu przyjeżdżać, bo są też dobre wyciągi dla narciarzy”, słyszę.
Najpiękniejsza panorama
Dalej widać górę Ochodzitą, gdzie według niektórych rozciąga się najpiękniejsza panorama w całym Beskidzie Śląskim. Skąd taka nazwa? Jedna z legend wspomina, że na szczycie Ochodzitej mieli swoją siedzibę rozbójnicy, którzy obserwowali z niej biegnący stokami góry trakt handlowy. Dlatego karawany kupieckie, aby uniknąć konfrontacji ze zbójami, wolały nadłożyć drogi. Zapewne więc od „obchodzenia” góry wokoło wzięła się nazwa szczytu. Górale Beskidu Śląskiego wierzą, że jest to miejsce absolutnie magiczne, bo stąd wypływają źródła wód na całą Europę. „Wody płynące z Ochodzitej do Czadeczki płyną aż do Morza Czarnego, zaś te z Olzy przedostają się do Odry i dalej do Morza Bałtyckiego”, mówi pan Stanisław. Mają więc tu źródła czystej wody, przyrodę dziką i dziewiczą. Na zboczach Ochodzitej wypasają się stada owiec.
Koniakowska duma
Tradycji Heklowania nikomu w Polsce przedstawiać nie trzeba. To wielka duma mieszkańców Beskidu Śląskiego. „W tym roku tradycyjne serwety i suknie z koronek koniakowskich reprezentowały naszą gminę na targach Expo w Dubaju. Do heklowania zaangażowano wtedy aż 150 koronczarek. Na targi pojechała też gigantycznych rozmiarów serweta, którą nasze koronczarki pobiły rekord wpisany oficjalnie do Guinnessa. W ciągu czterech miesięcy wykonały największą koronkę na świecie o powierzchni 21,6 m kw. Zużyły do tego łącznie 61 km nici”, chwali pan Stanisław. Serweta składa się z 3338 tradycyjnych motywów zwanych „kwiotkami” i motywu orła, godła Polski. Na koniec jeszcze garść ciekawostek: w tym rejonie mieszka obecnie ok. 700 koronczarek (nie tylko kobiet, bo jest jeden mężczyzna), a ponieważ taki sposób szydełkowania nie jest stosowany nigdzie indziej, heklowanie zostało wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Szpyrki, krupniki, szkubaczki
Tutejsza regionalna kuchnia jest zdrowa, bo bardzo prosta i sezonowa. „Mamy tu wspaniałą baraninę i jagnięcinę. Zapraszamy na dobrze omaszczoną szpyrkami kiszoną kapustę albo gęstą kwaśnicę. Do tego krupnioki, czyli jak inni mówią kaszanki”, mówi pan Stanisław. Ale mnie najbardziej smakują zwykłe placki ziemniaczane. Może nie takie zwykłe, bo tutejsza gospodyni nie smaży ich w kuchni na oleju i dlatego smakują zupełnie inaczej. Do dziś dnia ziemniaki trze się tutaj ręcznie i piecze nad ogniskiem na blasze. Nie mają dla siebie konkurencji.
„Pamiętam jeszcze jak mój dziadek trzy dni wędził kitę ze świni, a potem wieszał pod krokwią, by do wiosny dzieciaki wszystkiego nie zjadły. W wielu domach taka tradycja przetrwała. W niektórych wieczorem kobiety umawiają się jeszcze na szkubaczki, czyli darcie pierza. My bardzo cenimy naszą tradycję”, mówi pan Stanisław.
Ale ponieważ górale są też gościnni, namawia do spróbowania regionalnych serów owczych, podpuszczkowych i miodów z pasieki.
Górale Beskidu Śląskiego
„Tu mieszkają wspaniali ludzie. Górale Beskidu Śląskiego mają swój twardy charakter, ale to przede wszystkim ludzie wrażliwi i otwarci na pomoc”, mówi pan Stanisław. Dla nich powstało niedawno Stowarzyszenie „Trójwieś Razem”, które organizuje kreatywne wydarzenia kulturalne w Istebnej, Jaworzynce oraz Koniakowie. Udaje się to między innymi dzięki dobrej współpracy z mieszkańcami, wsparciu lokalnych organizacji i przedsiębiorców.
Choć wszyscy są tu mocno przywiązani do swojej tradycji, stowarzyszeniu udało się zaprosić aktora Adama Adamonisa, który prowadzi warsztaty samodoskonalące i relaksujące dla nauczycieli, pracujących z tutejszą młodzieżą licealną. Dzieciom w wakacje zorganizowano możliwość zagrania w spektaklu muzycznym „Dzieci sieci”.
„Naszym podstawowym pomysłem jest zaktywizowanie ludzi, niezależnie od ich poglądów politycznych. Uwielbiamy naszą kulturę, ale chcemy też dać młodym namiastkę nowoczesności. Nie pragniemy być aglomeracją turystyczną, nie chcemy ingerować w naturę, szukamy rozwiązań, które szanują naszą kulturę, która przetrwała setki lat, ale chcemy dać młodym ludziom możliwość, by poznawali nie tylko nasz folklor. Robimy to, by nie uciekali kiedyś do większych miast”, mówi pan Stanisław i dodaje: „Naszym celem jest robienie rzeczy nieszablonowych, ale cały czas pamiętamy, że w naszych sercach mocno zakorzeniona jest religia katolicka i tradycja. Chcemy naszą Beskidzką Trójwieś jeszcze bardziej otworzyć na świat, poszerzać horyzonty młodzieży, jednocześnie pamiętając o swoich korzeniach”.