Mimo że chętniej wybieramy wygodne życie w wielkomiejskiej aglomeracji, w głębi duszy marzymy o obcowaniu z dziką przyrodą. Miłośników zdobywania umiejętności radzenia sobie w “dzikich okolicznościach” przybywa, o czym świadczą coraz liczniejsze szkoły i stowarzyszenia bushcraftowe. Czym jest rzeczony bushcraft i jak się go “robi”?
O ile “survival” to słowo, które już mocno się osłuchało, o tyle “bushcraft” brzmi trochę tajemniczo. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że pochodzi od dwóch angielskich rzeczowników: krzaki i rzemiosło.
Definicja i geneza bushcraftu
Teoretycznie, bushcraft wpisany jest w historię człowieka, ma jednak swojego pełnoprawnego ojca. Za pomysłodawcę idei bushcraftu uważa się Kanadyjczyka polskiego pochodzenia, Morsa Kochańskiego.
Ten propagator aktywności na świeżym powietrzu, współpracownik kanadyjskiego Departamentu Obrony Narodowej, miłośnik natury i aktywności fizycznej napisał w latach 70. XX w. poradnik o tym, jak przetrwać w lasach Kanady, niezwykle surowych.
Książka otrzymała tytuł “Northern Bushcraft” (późniejsze wydania mają skrócony tytuł “Bushcraft”) i z miejsca stała się bestsellerem. Choć poza tytułem w książce Kochańskiego termin “bushcraft” nie pada, to jemu przypisuje się wprowadzenie tego pojęcia do obiegu. Słowo bushcraft prawdopodobnie miało swoje początki w XIX w. na terenach Australii i Południowej Afryki.
Językoznawcy uważają, że nie pochodzi ono od angielskiego słowa “bush”, oznaczającego krzaki, a zaadaptowanego z niderlandzkiego rzeczownika “boscha”, którym Holendrzy określali w swoich australijskich koloniach lasy i wsie ukryte pośród drzew. W koloniach w Afryce Południowej Holendrzy używali pojęcia “boschjesman”, aby nazwać rdzennych mieszkańców buszu.
W Ameryce Północnej, gdzie również Holendrzy dokonali znacznej kolonizacji, pojawiało się niderlandzkie “bosch-wachter”, które znaczy tyle, co “leśnik” lub “leśniczy”.
Bushcraft vs. survival
Prawdą jest, że termin “bushcraft” najmocniej zakorzenił się w Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii (tam uznawany jest za coś w rodzaju sportu narodowego). Jego propagatorem w świecie w ostatnich latach był australijski weteran wojenny, Les Hiddins, autor programu “Bush Tucker Man”. W Europie orędownikiem bushcraftu jest brytyjski leśniczy, biznesmen i prezenter telewizyjny, Ray Mears.
Skoro już nawet źródłosłów bushcraftu krąży wokół lasu i życia w nim, to czym bushcraft różni się od survivalu? Różnica między tymi pojęciami jest mniej więcej taka, jak między kwadratami i prostokątami. W bushcrafcie zawiera się survival, ale w drugą stronę to już tak nie działa. Obydwa te określenia oznaczają umiejętność przetrwania w naturze, ale każde zawiera w sobie nieco inną filozofię.
Survival to szkoła przetrwania za wszelką cenę i z wykorzystaniem techniki. Bushcraft jest staromodny, nie sięga po nowinki i jest nie tyle koncepcją przetrwania w lesie, na pustyni czy w górach, co dopasowania się do najokrutniejszych warunków przyrodniczych.
Survivalowca można porównać do myśliwego zaopatrzonego w doskonałą broń z elektronicznymi celownikami. Bushcrafter to bardziej łowca, który przekracza próg lasu uzbrojony w łuk.
Bushcraft to w pewnym sensie sposób na przetrwanie w zgodzie z przyrodą. Zaczynając swoją przygodę z bushcraftem, trzeba przyswoić wiedzę z wielu różnych dziedzin: wędkarstwa, stolarstwa, gotowania, trekkingu, leśnictwa, geografii czy biologii. Bushcraft to taka zabawa w amerykańskich traperów czy pierwszych osadników z Australii.
Aktor i vloger Paweł Dudziński ze Stowarzyszeń Artystycznych “Ale Wiocha”, znany z nagrania “Z obozowiska Łowcy Mamutów”, uważa, że bushcraft to wyższa forma survivalu, czyli sztuki przetrwania.
Podstawy bushcraftu
Być może pamiętacie siostrzeńców Kaczora Donalda, którzy w czasie różnych przygód na łonie natury sięgali po “Poradnik Młodego Skauta”, by dowiedzieć się, jak zachować się w danej sytuacji. Można nieco żartobliwie powiedzieć, że prawdziwy bushcrafter ma taki poradnik w głowie i sam jest w stanie dopisywać do niego kolejne wersy.
Fan bushcraftu czerpie w pewnym sensie ze źródeł i bazuje na instynkcie przetrwania. Sięga po bardziej pierwotne techniki survivalowe.
Ogień rozpala za pomocą krzesiwa lub pocierając kawałkiem drewna o drewno. Nie sięga po jedzenie z puszki czy liofilizowane obiady, tylko przyrządza je na ognisku czy samodzielnie wykonanym ruszcie lub kamieniu. Często je to, co uda mu się zdobyć – grzyby, ryby, owoce. Potrafi orientować się w terenie bez kompasu i nie musi mieć zegarka, by wiedzieć, która jest godzina.
Rezygnacja z nowoczesnych technik pociąga za sobą także korzystane z o wiele bardziej “ograniczonego” sprzętu. W zasadzie na wyposażeniu bushcraftera znajduje się tylko kilka, dobrej jakości przedmiotów, wykonanych tradycyjnymi metodami.
Nie może zabraknąć porządnego plecaka (skórzanego lub z mocnej tkaniny), sprawdzonych siekiery i noża. Zwolennicy bushcraftu nieprzychylnie patrzą też na nowoczesne materiały, dlatego raczej nie zakładają na siebie przeciwdeszczowych i przeciwwiatrowych kurtek z membranami i wodoodpornymi powłokami.
Ich odzież zwykle uszyta jest z bawełny lub innych naturalnych tkanin, które impregnują woskiem. W ramach drugiej i trzeciej warstwy odzieży bushcrafterzy korzystają z wełnianych swetrów i anoraków. W odróżnieniu od innych fanów aktywności outdoorowych wolą wełnę z rodzimych gatunków owiec niż osławione merynosy.
Raczej nie używają śpiworów i na noc otulają się kocem. Na nogi wkładają klasyczne, skórzane trapery – obuwie z goretexu czy inne “nowinki” nie wchodzą w grę.
Podążanie za instynktem
Kiedy bushcrafterzy potrzebują jakiegoś narzędzia, po prostu robią je sami przy użyciu noża czy siekiery z tego, co mają pod ręką. Budulcem mogą być gałęzie, kości zwierząt, poroże, kamienie, kora czy trawy.
Bushcrafterzy są jak cowboye z opowieści Karola Maya: śpią pod gwiazdami, świetnie rozpoznają tropy zwierząt, potrafią bez zapałek rozpalić ognisko nawet z mokrego drewna, a bawełniana bandanka jest dla nich “maską” przeciwpylną, kompresem, kapeluszem, temblakiem i elementem wiaty.
Bushcrafter nie usiłuje zapanować nad przyrodą, ale wsłuchuje się w jej odgłosy i podąża za instynktem. Wie, jak korzystać z dóbr naturalnych i ma do nich ogromny szacunek.
Bushcraft w Polsce
Bushcraft pojawił się nad Wisłą kilka lat temu, ale całkiem nieźle się rozwija. Lasy Państwowe szacują, że w Polsce bushcraftem interesuje się około 40 tysięcy osób, a liczba ta co roku się zwiększa. W tej niemałej grupie nie uwzględniono harcerzy (Związek Harcerstwa Polskiego to ponad 100000 osób), a oni też uczą się bushcraftowych zasad i wprowadzają je w życie m.in. w czasie obozów.
Przez lata głównym problemem osób, które chciały praktykować sztukę przetrwania, był brak przestrzeni, w której mogły robić to legalnie. Na przeszkodzie “włóczenia” się po dzikich ostępach stała ustawa o lasach z 1991 r., która w art. 30 zabrania biwakowania poza miejscami wyznaczonymi przez właściciela lasu lub nadleśniczego. Ściśle określone obszary kłóciły się z ideą “szkoły przetrwania”, dlatego często dochodziło do niesnasek i tarć między bushcrafterami czy survivalowcami a leśniczymi.
Punktem zapalnym między służbami leśnymi a bushcrafterami były także przepisy dotyczące używania w lesie ognia i ścinania gałęzi. Na szczęście udało się znaleźć porozumienie. W 2019 r. Lasy Państwowe wyznaczyły 43 obszary na terenie 15 z 17 regionalnych dyrekcji, w sumie obejmujące ponad 65 tys. ha lasów, w których można uprawiać bushcrafting. Najmniejszy z nich liczy 224 ha, największy 5371 ha.
Na całej powierzchni tych obszarów bushcrafterzy mogą uprawiać najważniejsze dla nich aktywności zgodnie z ustalonym regulaminem. Wystarczy jedynie wcześniej skontaktować się z danym nadleśnictwem i poinformować o swoim pobycie. Według regulaminu, w jednym miejscu (nie dłużej niż 2 noce pod rząd) mogą nocować maksymalnie 4 osoby.
Nie można także rozpalać ognia w dowolnym miejscu. Przez wzgląd na wysokie zagrożenie pożarami, można robić to tylko w wyznaczonych wiatach.
Jak rozpocząć przygodę z bushcraftem?
Nie każdy lubi i jest w stanie spędzić dobę na łonie natury, będąc kompletnie odizolowanym od nowoczesności. Lepiej nie rzucać się od razu na głęboką wodę i nie zaszywać się w głuszy, mając z sobą tylko nóż. O wiele lepsza i bezpieczniejsza będzie technika małych kroków.
Warto wybrać się na biwak na zorganizowanym polu namiotowym, a w czasie pobytu “wyłączać” poszczególne udogodnienia. Jeżeli biwak bez latarki, zapałek i kuchenki gazowej dalej się podoba, można spróbować bushcraftu w mniej kontrolowanych warunkach. Bushcraft to wyzwanie rzucone sobie, ale nie naturze. Kształtuje charakter i pozwala sprawdzić się w trudnych dla człowieka XXI w. warunkach.
Materiał prasowy Travelduck