– Napisz, że rozmawiasz z kimś, kto ma ponad 70 lat, z kimś, kto swoje przeżył. Napisz, że ja całe swoje ciężkie życie czekałam na wolność, na możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. I teraz mi tak cholernie wstyd i żal tych kobiet, które na ulice muszą wyjść, żeby ktoś je zauważył i wysłuchał. I z takim uczuciem przegranej przyjdzie mi w końcu odejść, bo bardzo dobrze zdaję sobie sprawę, że ten marsz niewiele zmieni. Zrobią, co chcą, tak jak wszystkie lata wstecz robili. Nie będą nas pytać o zdanie, nie wysłuchają naszych historii. Obudzisz się dziewczyno za parę chwil, już w całkiem innym kraju. W kraju, gdzie za ciebie i wbrew tobie zapadną jedne z najważniejszych decyzji, bo te o życiu. Twoim i twojego dziecka. Ale to nie ty będziesz mogła zrobić wedle swojego sumienia. Bo to oni przecież nim są, naszym sumieniem. Wiedzą lepiej, czują to, co my czujemy, bo jak mam to inaczej rozumieć? Boże, ile razy ja się już tak przebudzałam. Za każdym razem, ze zdumieniem przecierając oczy, że znowu ktoś, zrobił coś bez mojej wiedzy. Po prostu zdecydował, za wszystkich. I kazał mi z tym żyć.
Wiesz, kiedy słyszę o tym, że kobiety wychodzą, że walczą, że szarpią się o swoje racje, chce mi się wyć. Jestem z czasów, gdzie mówiono o nas „siła narodu”, gdzie dostawałyśmy odznaczenia i ordery zasług. Za prace ponad siły, za harówkę i poniżania. To teraz o tym głośniej się mówi, ludzie się niby mniej boją, do sądu pójdą, na ulicę wyjdą. Tylko to i tak najczęściej o kant dupy rozbić, bo u nas wolność jest tylko formalna, a w rzeczywistości sama wiesz jak jest. Za głośno coś powiesz lub do nieodpowiedniej osoby, to się pogrążysz, pozbawisz pracy, nasłuchasz o tym, jaką jesteś niewdzięcznicą. Że wpuścili nas do sejmu i do innych ważnych instytucji, a my tylko wojujemy, wiecznie nam źle, ciągle czegoś żądamy. A pomyśl tak po ludzku, na chłopski rozum jak to mówią, ileż to te rządzące kobiety zwojowały do dziś? Kto bierze pod uwagę ich pomysły, ich sugestie? Sporadycznie i zazwyczaj w błahych sprawach, w porównaniu do tego, co tak naprawdę jest dla nas ważne. Rozumiesz? Bilans się zgadza, baby w rządzie teoretycznie są, mają prawo głosu itd. A, że i tak gówno z tego, bo nikt nas nie traktuje poważnie, to już inna historia. A ta jak wiesz, ta lubi się powtarzać, wiec tkwimy w tym błędnym kole, gdzie oficjalnie jesteśmy bardzo ważne a w praktyce, chuj z nami. My mamy gotować, prać, rodzić, czy nam się to podoba, czy nie i najlepiej się nie odzywać.
Leżę w szpitalu już ponad dwa tygodnie i słyszę, różne komentarze. Wiesz jak o was mówią, o młodych dziewczynach, które nie godzą się na szastanie ich honorem, sumieniem, ciałem i życiem? Nie powtórzę ci, bo mi to przez gardło nie przejdzie, nie są to słowa poparcia i zrozumienia. Śmieją się z nas, że w dupach nam się od dobrobytu przewraca, że za mało roboty mamy, za mało dzieci rodzimy. Bo jakbyś się przy piątce narobiła codziennie, to by ci sił na strajkowanie nie starczyło. Odechciałoby ci się krzyczeć o zakazie aborcji, żądać szacunku, prosić o wsparcie. Zresztą, oni na to liczą, bo wiedzą, że tym razem znowu z nami wygrają. Bo co myślisz, że nas takie tłumy w poniedziałek wyleją? Nie wyjdzie większość, bo wie, że straci pracę. I nie ma, co się dziwić, krytykować. Za co potem dzieci wykarmisz, jak cię z roboty, za ten marsz wyleją?
Czy tam, choć jeden idiota od tej ustawy się zastanowił, co robi? Przecież każda z nas, każda, która jest zmuszona, tak zmuszona przez los, do dokonania wyboru usunąć czy urodzić, ma przesrane od początku do końca. Bo weź kobietę, która wie, że urodzi nieuleczalnie chore dziecko. Wie, że ono będzie wymagało opieki 24h na dobę, przez całe życie, a nikt przecież wieczny nie jest. Wie też, że skaże to dzieciątko na cierpienie, niewyobrażalny ból, gnicie za życia. I rozważa usunięcie w takim przypadku, które też jest dla niej traumą na całe życie. To powiedz teraz czy nie jest tak, że cokolwiek nie zrobi, w którą stronę nie pójdzie, nie znajdzie dobrego rozwiązania. Bo z konsekwencjami i tak zostanie sama, z wyrzutem sumienia, również. Co jeden z drugim o tym wiedzą, mają jakieś pojęcie, o czym w ogóle mówią? Kim są ci, którzy mówią mi, co powinnam zrobić. Panem Bogiem? Przecież nawet On w Biblii mówi, żeby żyć zgodnie ze swoim sumieniem.
Dlaczego nie usiądą nad inną ustawą. Huczą, że płód to już człowiek od pierwszych sekund, nieważne, że z gwałtu, że nic nie winne, że trzeba rodzić, dawać szansę. A kto i jaką szansę daje tym dziewczynom, które trafiają na pogotowie z rozerwanymi narządami płciowymi? Bo pięciu kolegów zachciało się nią zabawić, a że było im mało to jeszcze wepchnęli butelkę, okaleczyli i upodlili ją do granic. Zapewni jej ktoś opiekę psychologa i psychiatry? Pomoże podjąć, słuszne według niej decyzje? A gdy urodzi, kto ją zapyta czy sobie radzi, czy czegoś nie potrzebuje? Słyszymy, że dzieci chore to też ludzie. Oczywiście, nikt tego nie neguje. Tylko, że jak już się takie urodzą, to matki żebrzą o 1% podatku, piszą listy błagalne do fundacji, bo państwo na leczenie daje im 156 zł zasiłku pielęgnacyjnego. Tak było wcześniej i tak jest nadal, że same sobie jesteśmy zostawiane. I tak jak kiedyś z zagrożeniem życia, lądowałyśmy w podziemnym fotelu ginekologicznym, tak nadal będziemy to robić. Tylko, z jakim obciążeniem, dla nas, dla lekarzy, którzy się tego podejmują. Mi nie chodzi o masowe, bezmyślne aborcje, bo się zabezpieczyć jedna z drugą nie umie, albo jej się nie chce. Nie popadajmy w skrajności i paranoje. To jest poważny problem, ważą się losy tysięcy kobiet i lekarzy, w tym kraju. A ja mam ciągle wrażenie, że tu chodzi o jakieś polityczno-kościelne zagrywki, a nie o drugiego człowieka.
Mówią, że wszystko idzie do przodu, że czasy coraz lepsze, że zmiany. Jakie zmiany dziewczyno? Taki mi obrazek utkwił w pamięci, jak moja prababcia staruszka, młodego księdza, gówniarza takiego, w pierścień całowała. Niby tak odległe lata temu to było, a popatrz, jakie nadal realne. Bo oto kościół, ma w tym kraju najwięcej do powiedzenia, znowu musisz pierścienie całować, inaczej będziesz wyklęta, pozbawiona statusu człowieka. A żona jednego z działaczy katolickich w tym kraju twierdzi, że gdyby jej 12 letnia córka przyszła do domu z brzuchem, uznałaby to za dar od Boga. I najgorsze jest, że nie ona jedna wierzy w brednie, które wygłasza. W XXI wieku nadal rządzi nami ciemnogród, gdzie inności seksualne najchętniej palono by na stosie, a kobiety po aborcji zrzucano w przepaść. Gdzie ksiądz z ambony krzyczy, żeby tępić zabójczynie, bo tak są nazywane kobiety, które z różnych względów dokonały aborcji. I straszą małe dzieci, obrazkami martwych, zdeformowanych, niby siłą wyciągniętych płodów.
Przecież to wszystko, o chorobę psychiczną zahacza. Jestem smutnego zdania, że z nami się nikt nie liczył wtedy, nie liczy teraz, i nigdy nie będzie. Nas można zgwałcić, potem zmusić do urodzenia, a sprawca dostanie 5 lat i wyjdzie po trzech, za dobre sprawowanie, bo mamy przeludnione więzienia. Żyjemy w pieprzonym obłędzie, no, bo jeśli liberałowie akceptują kulturę, gdzie formalnie kobieta jest niewolnicą, to gdzie ten liberalizm? I jak potem ci ludzie, mają bronić praw kobiet w naszej kulturze? Zresztą, po co wzniosłe hasła. Pielęgniarki, żeby dostać godną pensje za swoją ciężką i odpowiedzialną pracę, musiały odejść od łóżek pacjentów. I nie zostały bohaterkami. Mówili o nich, że suki bez serca, bo narażają czyjeś życie. A nad ich życiem, ktoś się pokłonił, zastanowił?
Szczur to takie stworzenie, które niby jest wolne, a przez całe swoje bycie na ziemi, ukrywa się i ucieka. Robi coś w podziemiu, z dala od oczu innych, od sędziów i katów. Ścigany, odtrącany z odrazą, jak my teraz, za swoje inne poglądy. I wiesz, ja przez te wszystkie lata tu, marzyłam o czasach, kiedy przestanę być szczurem a zacznę człowiekiem. Ale kiedy patrzę na czarny tłum kobiet, zniszczonych przez system, zniewolonych, pozbawionych godności i możliwości wyboru, to myślę, że może i dobrze, że umrę niedługo. Bo nie doczekałam się jednak, upragnionych czasów. Gdzie wolność, nie będzie tylko pustym słowem na transparencie.