Rano, kiedy spieszymy się do pracy, a teraz i do szkoły, nasze działania bywają chaotyczne. Trudno w nerwach i pośpiechu, mimo najlepszych chęci, zapanować nad wszystkim – to zrozumiałe. Jest jednak jedna zasada, która w takiej sytuacji liczy się bardziej niż cokolwiek innego.
Chodzi o prostą poranną rutynę, której wprowadzenie znacząco wpłynie na jakość życia właśnie o tej porze dnia i przeniesie się na całą jego resztę. Uwaga, nie chodzi o to, żeby każdy szczegół był tu dopracowany i wszystko perfekcyjne i doskonałe. Nie chodzi o ciągłe sprawdzanie, czy dzieci zapakowały książki, czy mają buty na zmianę i butelkę z wodą, nie chodzi też o upewnianie się, czy zjadły śniadanie i umyły zęby.
Dziecko, wychodząc do szkoły, przestaje być pod naszą opieką. Tracimy je z oczu i nie mamy kontroli nad tym, co się stanie. Ale to nie znaczy, że nie możemy go na to przygotować.
Dla mnie najważniejszą rzeczą jest upewnienie się, że dziecko ma dobry poranek, codziennie. Nie chodzi o to, że codziennie przygotowuję masę atrakcji, niespodzianek, prezentów czy czego tam jeszcze. Chodzi o małe rzeczy. Przykład? Ton, w jakim się do niego odnoszę. Wprowadzanie, czasem ciut wbrew sobie, dobrej atmosfery. Życzliwość, spokój i ciepło – na to kładę największy nacisk. Chcę, żeby dziecko czuło się kochane, akceptowane, zrozumiane i bezpieczne. Chcę, żeby z takim poczuciem opuściło dom i poszło do szkoły i swoich spraw. Wierzę, że to daje mu siłę do stawiania czoła szkolnym stresom, że wie, że może wrócić do bezpiecznego domu, gdzie wszystko będzie dobrze.
Nie zawsze jest to łatwe. Czasem wstaję lewą nogą. Czasem lewą nogą wstaje moje dziecko. Czasem wszystko idzie nie tak – wiadomo. Skłamałabym, mówiąc, że zawsze w doskonałym stopniu udaje mi się przeprowadzić poranek w założony, idealny sposób. Ale przy odrobinie wysiłku, da się to robić naprawdę często. I, co najważniejsze, ten wysiłek jest tego wart.
Pamiętaj, że jesteś dla swojego dziecka stałym punktem odniesienia i jego wewnętrznym głosem. Jeśli spędzasz cały poranek, krzycząc, żeby się pospieszyło, szybciej ubierało, natychmiast myło zęby itd., poniesie tę złą energię ze sobą na cały dzień. To może zabrzmieć dziwnie, ale pomyśl o tym: nasz sposób myślenia i energia, od której zaczyna się nasz dzień, przenikają na jego kolejne godziny, do samego końca. Zrób więc wszystko, co w twojej mocy, żeby stworzyć odpowiedni klimat, robiąc wszystko, co w twojej mocy, aby dziecko poczuło się ciepło i bezpiecznie, zanim wyślesz je w świat.