Matka i córka. Dwie kobiety, dwie wrażliwości, dwie odrębne, a jednocześnie bardzo podobne do siebie osoby. Kiedyś bardzo sobie bliskie, prawie nierozłączne. Razem przeszły domowe piekło, razem dźwigały ciężar odejścia: jedną opuścił mąż, drugą ojciec. Wtedy, w tamtym najcięższym okresie były dla siebie wsparciem, swoją nadzieją, napędem do działania, motywacją. Dziś więcej je dzieli niż łączy. Dlaczego?
Kasia
Mam 52 lata. Dziwny, trudny wiek dla kobiety. Niby jeszcze nie taka starość, ale już nie młodość, która może wszystko. Nie wiem nawet, czy ciągle jestem jeszcze kobietą, czy tylko jakimś dziwnym stworem, czymś „nieokreślonym”. Przynajmniej ja tak właśnie odczuwam ten stan. Sześć lat temu zostawił mnie mąż, od tamtej pory nie było mężczyzny w moim życiu. Odszedł do innej, młodszej. Jak mogłam się z tym czuć? Jakbym zawiodła, nie spełniła jego oczekiwań, była niekompletna, niewystarczająca. Nie – kobieta.
Samotność? Tak, bardzo. Wieczorami czuję się bardzo samotna, zwłaszcza, że moja córka jest już dorosła, często wychodzi ze znajomymi. Ma swój świat, swoich znajomych. Swojego chłopaka i plany, których ja już nie robię. Jest między nami mur, ściana. Nie wiem jak i kiedy wyrosła, ale wiem, że coraz trudniej znaleźć nam do siebie drogę. Coraz częściej słyszę, że ona chce się wyprowadzić, coraz rzadziej rozmawiamy ze sobą o tym, co u niej, u mnie. Coraz bardziej nerwowo odpowiadam na jej pytania. Coraz trudniej mi na nią patrzeć z miłością, choć kocham ją niemożliwie.
Kiedyś było inaczej. Maja bardzo mnie wspierała, kiedy mój mąż postanowił odejść i potem, w trakcie rozwodu również. Tak, płakałam jej w ramię, choć pewnie powinnam pokazać, jak być silną. Spędzałyśmy ze sobą dużo czasu, chodziłyśmy razem do kina, jeździłyśmy na wakacje w góry. Wiedziałam o jej smutkach, radościach, dopingowałam do szkolnych sukcesów, znałam imiona przyjaciółek i pierwszej miłości.
Potem pojawiło się w mnie to okropne uczucie, z którym nie potrafię sobie poradzić. Nie wiem nawet jak to dobrze opisać. Jest we mnie i żal i zazdrość i lęk. Boję się momentu, w którym odejdzie by żyć swoim życiem i boję się tego, jaka jest wspaniała.
Patrzę na moje dziecko i widzę piękną, młodą kobietę. Jest mądra, odważna i ambitna. I ma przed sobą całe życie, wszystko się dla niej zaczyna.
Patrzę na jej ciało – młode, pełne energii. Gładkie. Na gęste, ciemne włosy i rzęsy, takie, jakich ja nigdy nie miałam. Na jej odwagę i swobodę, kiedy rozmawia z mężczyznami. Tego luzu w sobie też nie miałam, ani tej mądrości, a może intuicji co do mężczyzn.
Maja jest zakochana, ma chłopaka, starszego o trzy lata. Wydaje mi się, że to mądry, dobry facet. Opiekuńczy. I tego też jej zazdroszczę. Są takie momenty, kiedy mam ochotę odwrócić wzrok, nie zauważać ich spojrzeń, czułości, pocałunków. Kiedy mam ochotę wykrzyczeć: i tak wam się nie uda.
Wiesz, co to znaczy dla matki, czuć to wszystko?
Kocham moje dziecko. Nienawidzę się za te uczucia, ale nie potrafię sobie z nimi poradzić. Pomóż mi.
Maja
Mam 19 lat. Sześć lat temu tata zostawił nas – mnie i mamę dla innej kobiety. Zostałyśmy same. Mama płakała, leżała na podłodze i płakała. Tygodniami. Opuściłam trzy dni szkoły, ona tydzień w pracy. Przynosiłam jej herbatę z cytryną i robiłam kanapki. Z czasem płakała coraz rzadziej, ale smutek w jej oczach został do dziś. Kocham moją mamę, ona jest dla mnie wszystkim. Chciałabym, żeby spotkała jeszcze kogoś, kto by ją pokochał, dla kogo znowu zaczęłaby się uśmiechać. Ona na to zasługuje. Nie wiem, czy to się kiedyś wydarzy, bo mama nigdzie nie wychodzi. Praca- dom –sklep, czasem teatr, z tą samą przyjaciółką. Kiedyś jeszcze kino, zawsze ze mną. Ale ostatnio wszystko jest inaczej. Mama odsunęła się ode mnie.
Mam chłopaka, przyjaciół, jestem szczęśliwa. Zaczęłam studia, pierwszą pracę. Nic wyjątkowego, ale nie muszę prosić ojca o pieniądze. Nienawidzę prosić go o pieniądze. Kiedy najważniejszy dla ciebie facet, facet, którego uważałaś za ideał, znika w taki sposób z twojego życia, kiedy w taki sposób traktuje twoją matkę, trudno potem spotykać się z nim co dwa tygodnie na herbatkę i opowiadać jak to ci jest właściwie w tym życiu, jak tam stopnie i czy nie sprawiasz kłopotów w domu, a potem brać od niego kieszonkowe. Jakbyś nie pamiętał, tato, nigdy nie sprawiałam kłopotów w domu i zawsze przynosiłam ze szkoły dobre stopnie.
W przyszłym roku chciałabym wyprowadzić się z domu, wynająć mieszkanie, zacząć żyć „na swoim”. Z mamą coraz trudniej znaleźć mi wspólny język. Jest między nami tak dziwnie teraz, tak pusto. Nie chcę jej zostawiać, ale czuję, że jej przeszkadzam, że ta przestrzeń należy tylko do niej. Chciałabym się mylić. Kiedyś było inaczej.
Wysłuchała: Anna Frydrychewicz