Go to content

Panie Prezydencie, ależ rodziną jest też wdowa z dzieckiem oraz wesoły patchwork, w którym każdy nosi inne nazwisko

fot. Tyler Nix/Unsplash

Prezydent Andrzej Duda wziął udział w 31. Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Podczas przemówienia dziękował „całej rodzinie Radia Maryja” za „stawanie w obronie świata wartości”. Mówił: „Wszyscy wiemy, że rodzina to dwoje ludzi: kobieta i mężczyzna, którzy chcą razem być i tworzyć wspólnotę. Ale w jakże naturalny sposób nie mają oni poczucia pełni, jeżeli nie mają dziecka. Jeżeli nie mają tego elementu, który jest ukoronowaniem tej właśnie wspólnoty dwojga ludzi odmiennych płci, którzy chcą razem także dawać życie. Rozwijać społeczeństwo, a zarazem rozwijać państwo”. A wtedy w Internecie zaważało!

Panie Prezydencie: Otóż, nie!

Panie Prezydencie: Otóż, nie! Rodziną jest też samotna matka, wychowująca dwójkę dzieci. Oraz wdowiec z jedną córką. Rodziną są również małżonkowie, którzy od lat starają się bezskutecznie o dziecko. Oraz tacy, którzy świadomie dzieci posiadać nie chcą. Ja w zasadzie, Panie Prezydencie, tych modeli rodziny mogę wymieniać bez końca. To moi przyjaciele, znajomi.  Ludzie z krwi i kości. Co najważniejsze, fajni i dobrzy. Tyle że żyjących w rodzinach mniej standardowych. Czasem ze swojego wyboru, a czasem za nich decydował los. I wcale nie chodzi tu tylko o LGBT+.

My, samotne matki

Poglądy na temat rodziny „dwa plus dzieci” bolą mnie bezbrzeżnie. Wtrącę kilka zdań prywaty: kiedyś koleżanka z pracy (siedziałyśmy metr od siebie, niemal przy jednym biurku) powiedziała mi w twarz, że jej zdaniem samotna matka plus dziecko to patologia. „Tak właśnie uważam, że twoje dziecko wychowuje się w patologicznej rodzinie”, upierała się wspomniana Marta, kiedy próbowałam jej wytłumaczyć, że patologia to jakiś sposób dziecka w rodzinie pełnej lub niepełnej. A ona czytała mi definicję, że patpologia to «nieprawidłowe zjawiska występujące w życiu społecznym».  Jednak Marta, choć wykształcona, naprawdę tego nie rozumiała. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że trudno jej się dziwić, bo przecież takie poglądy płyną z samej góry. Jak mają się dziś czuć wszystkie wdowy i samotne matki, wychowujące dzieci, skoro dla Głowa Państwa nie zalicza ich do tych, które tworzą rodziny?

My, bez dzieci

Szczerze, okrutnie wkurza mnie, że dziecko ma być dziś jakimś „ukoronowaniem wspólnoty dwojga ludzi”. Wczoraj rozmawiałam z nastolatkami. W grupie kilkunastu osób żadna nie zadeklarowała, że chce mieć w przyszłości dziecko. Przeciwnie! Obwaim się, że rośnie nam pokolenie, które boi się mieć dzieci. Argumenty… „bo świat zmierza donikąd”, a „polskie prawo aborcyjne nie gwarantuje wolności wyboru” – to tylko kilka, które padają w dyskusji. Jestem przekonana, że coraz częściej młode małżeństwa albo konkubinaty będą tworzyć rodziny bez tego „ukoronowania”. Niestety Pani Prezydencie.

My, ludzie LGBT +

Założenie, że tylko osoby odmiennej płci tworzą rodzinę to, przepraszam, ale jednak zaścianek. Przypominam sobie, że Maria Konopnicka (tak, ta od krasnoludków i sierotki Marysi) wychowywała szóstkę z ośmiorga swoich dzieci z przyjaciółką Marią Dulębianką. Nie przez rok, czy dwa. One żyły razem ponad dwadzieścia lata! A był to wiek XIX! Dziś natomiast śmiać mi się chce, bo widzę setki rodzin, w których dwie kobiety wychowują gromadkę dzieci. To jeden z najbardziej podstawowych modeli polskich rodzin: mama, babcia i dzieci.

My, rodziny patchworkowe

Znam taką rodzinę, która – jak jadzie na zagraniczne wakacje – to w ich paszportach widnieją cztery nazwiska. Bo jedno dziecko jest z pierwszego związku kobiety. Drugie z pierwszego związku faceta. Trzecie wolało nosić nazwisko matki, która była drugą żoną ojca tej rodziny. A czwarte dziecko jest dopiero wspólne. I co? Czy to nie jest rodzina?! Jest! W dodatku fajna, szczęśliwa i tolerancyjna. Mimo skomplikowanej biografii, potrafiąca żyć w zgodzie, miłości, szacunku.

My, single

Ta grupa, niezależnie od płci, ma moim subiektywnym zdaniem najgorzej. Bo nie dość, że single nie są według Prezydenta rodziną, to jeszcze nie mają tego „ukoronowania” w postaci dziecka. Ale kiedy myślę o moim kumplu, któremu zmarła najpierw żona, a teraz on mieszka ze starym ojcem chorym na Alzheimera, to jednak widzę w tej dwójce  facetów kochającą się, oddaną sobie rodzinę.

Niedawno oglądałam plakat Kasi Lisiak z hasłem „Pies i dziewczyna normalna rodzina” i pomyślałam z wielką czułością o wszystkich moich znajomych singielkach, które bardzo pragną założyć rodzinę, ale na razie nie znalazły jeszcze miłości.

Kiedy zobaczyłam ten plakat, zamarzył mi się wtedy taki cykl, by Kasia Lisiak (czyli Instagramowy Pan Lis) namalowała wszystkie możliwe rodziny pod słońcem: te tęczowe, te w najróżniejszych konfiguracjach LGBT+ i te patchworkowe również. Musiałaby jeszcze namalować rodziny, w których osią byłyby dzielne samotne matki, albo wspaniali rodzice zastępczy. Koniecznie też takie rodzinki, w których nie ma dzieci, ale są zwierzęta. Oraz te, w których są zwierzęta i są dzieci… I wiele, wiele innych fajnych konfiguracji.

 

View this post on Instagram

 

A post shared by Kasia Lisiak (@pan_lis)

Moja rodzina wyglądałaby tak: ja, córka, suka i dwa koty. Moim zdaniem fajna z nas rodzina, bo najważniejsze, że się kochamy i że o siebie dbamy.

A jak wygląda twoja rodzina?!