„Tak, tak kochanie, za chwilę się z tobą pobawię”.
„To znaczy za ile”.
„Daj mi 15 minut”.
Obiecujemy na odczepnego, dla świętego spokoju, bo zależy nam na czasie i nie mamy siły negocjować, bo mamy wyrzuty sumienia za inną niedotrzymaną obietnicę. Tej też pewnie nie dotrzymamy.
„Bo to dziecko, zaraz zapomni” – usprawiedliwiamy się w myślach. „Położysz się mamo?”, „Poczytasz?”, „Pobawisz się”. Ile razy powiedziałyśmy – tak, za momencik, za pół godziny – tylko powiedziałyśmy.
Banał. Śmieszna obietnica. „Tak, pojedziemy do kina w sobotę, na pewno, obiecuję”. Co to znaczy w naszym dorosłym i tak cholernie poważnym świecie, gdzie dajemy o wiele poważniejsze obietnice. Że nie spóźnimy się na spotkanie, że wywiążemy się z obowiązków, że oddzwonimy, że zrobimy zakupy, że nie zapomnimy o czymś niezwykle ważnym.
Powtarzamy naszym dzieciom: „Tak, jesteś dla mnie najważniejszy. Jesteś moim największym skarbem” – jakby te słowa miały przynieść nam rozgrzeszenie, tłumaczyć nas z każdej niedotrzymanej obietnicy.
Stań po drugiej stronie. Spójrz przez chwilę oczami swojego dziecka, które słyszy, że tak, że obiecujesz, że teraz to już naprawdę dotrzymasz słowa. Dla niego jesteś całym światem, a najszczęśliwszym momentem jest ten spędzony z tobą.
Dziecko nie zapomina. Tak wiem, dla nas rodziców to okrutne. Bo jak to nie zapomina, a co ma pamiętać, że na lody zabraliśmy je dwa tygodnie później, a nie wtedy, gdy obiecaliśmy? Że przecież w końcu poszliśmy na basen, pojechaliśmy do zoo. A że nie wtedy, kiedy mówiliśmy: Tak dzisiaj na pewno, jutro kochanie, już jutro na 100% – jakie to ma znaczenie.
Jakie ma znaczenie? Niedotrzymane słowo to dla dziecka sygnał:
Że nie jest ważne
– bo ważniejszy od niego okazuje się telefon, sprzątanie, bo nie umiesz powiedzieć: „Kochanie nie mam siły dzisiaj, możemy to przełożyć?”.
Że nie jest kochane
– bo o miłości jedynie mówisz, ale jej nie pokazujesz. Mówisz „Kocham cię najbardziej na świecie”, ale łamiesz dane słowo – jak to świadczy o twojej miłości?
Że nie jest traktowane poważnie
– tak bardzo byśmy chcieli, by było pewne siebie, znało swoją wartość. Pamiętaj – jesteś ważny – mówimy, a za chwilę umniejszamy jego wartość uważając dawane mu obietnice za banalne: „Ale co się takiego stało? Przecież na lody możemy pójść każdego dnia”.
Że może tak samo się zachowywać
– jako dorosły też nie będzie dotrzymywać słowa, będzie kłamać, bo takiego mu siebie pokazałeś. A jemu nie wystarczy jedynie: „Nie kłam”, aby ono nie kłamało – my nie możemy kłamać.
Że nie może na ciebie liczyć
– bo skoro zawodzimy w najprostszych sprawach, jak zrobienie ulubionego ciasta, to jak może liczyć na nas w poważniejszych?
Że nie może nam zaufać
– bo jak ufać komuś, kto nie dotrzymuje słowa? Jak możesz liczyć na to, że dziecko podzieli się z tobą swoją tajemnicą, zwierzy się ze swoich uczuć, skoro tyle razy zawodziłaś?
Że słowa są mało ważne
– bo skoro dla ciebie niewiele znaczą, to ile tak naprawdę są warte. Dziecko uczy się od nas. „O co ci chodzi, przecież to tylko słowa” – powie kiedyś komuś bliskiemu.
Tak, ja też nigdy nie chciałabym tego usłyszeć, nie chciałabym wiedzieć. Wolałabym żyć w błogiej nieświadomości i przekonaniu, że złamane słowo nic nie znaczy, że dziecko zapomina. Że to wszystko przesada i gadanie na wyrost. Że niedotrzymane obietnice tu i teraz niewiele znaczą, bo kiedyś w końcu je spełnisz, wynagrodzisz, wytłumaczysz za jakiś czas, że tak po prostu się zdarza.
A może od dziś obiecajmy naszym dzieciom, że:
Nie będziemy obiecywać niemożliwego – choćby to była najbardziej błaha sprawa. Jeśli wiesz, że nie możesz dzisiaj dotrzymać danego słowa, to go po prostu nie dawaj, nie mów: „Jak się pospieszysz, to wspólnie coś pooglądamy”, kiedy wiesz, akurat dzisiaj to będzie niemożliwe bardzo jak złamane słowo.
Będziemy przepraszać – za każdą niedotrzymaną obietnicę, za każdą spóźnioną realizację danego słowa, a nie mówić: „Nie płacz, przecież nic takiego się nie stało”.
Będziemy odmawiać – „Kochanie, nie dzisiaj, nie mogę, nie dam rady” – nie boli tak jak złamane słowo – naprawdę.