„Moje dziecko w tym roku poszło do przedszkola i nagle z aniołka zmieniło się w małego diabełka. Rozmawiam z nauczycielkami i one mówią, że syn w placówce jest bardzo uczynny, posłuszny i grzeczny. Są zdziwione kłopotami w domu. A ja jestem zmartwiona, ponieważ nie widzę przyczyn. Po powrocie z przedszkola syn krzyczy, wpada w szał. Zamykamy go wtedy w pokoju i prosimy, by się uspokoił. Rozmawiamy z nim, tłumaczymy, ale on kopie zabawki, płacze, a przede wszystkim się złości. Mąż wtedy zabiera go na spacer albo idą razem pojeździć na rowerze. To pomaga tylko na chwilę, bo nagle widzę, że syn znów bije starszego brata, zupełnie bez powodu. Każdy drobiazg wyprowadza go z równowagi. Nie radzimy sobie z jego nagłymi wybuchami agresji. Tym bardziej że ze starszym synem nie mieliśmy takich kłopotów. Coraz częściej myślę, że jestem złą matką. Coś jest nie tak! Proszę, poradźcie”. O pomoc rodzinie Moniki poprosiliśmy Paulinę Mierzejewską, psycholożkę i psychoterapeutkę, która pracuje z dziećmi.
Co trzeba sprawdzić na początek?
Przyczyn takiej sytuacji może być naprawdę wiele. Na początek trzeba sprawdzić, czy na przykład syn w przedszkolu nie jest przebodźcowany, czyli czy nie ma tam za dużo atrakcji i nowych przedmiotów. Potem: czy po powrocie do domu chłopiec dostaje możliwość, by uspokoić się i odpocząć. Może pomysł z wychodzeniem na rower nie jest najbardziej odpowiedni? Czasem dzieci są tak rozemocjonowane, że w przedszkolu unikają drzemek i potem wracają do domu zmęczone. Nic dziwnego, że wtedy zaczynają grymasić i złościć się.
Proszę też zastanowić się: czy chłopiec nie boi się czegoś lub kogoś: nauczycielki, kolegi? I jeszcze: czy w domu ma ustalony rytmu dnia. Bo może w przedszkolu wszystko jest przewidywalne i dlatego czuje się tam bezpiecznie i jest grzeczny?
Ponieważ przyczyn tej sytuacji może być wiele, do jej rozwiązania potrzeba spokoju i cierpliwości. Po prostu temu wszystkiemu trzeba się poprzyglądać. Najlepiej z pomocą przedszkolnego psychologa lub wychowawcy.
Zazwyczaj finalnie pomaga cierpliwość i zachowanie spokoju. Zwróćmy też uwagę, że my dorośli w różnych środowiskach też zachowujemy się inaczej i to jest całkowicie normalne, że jesteśmy inni w domu i w pracy. Dzieci podobnie, kiedy są w towarzystwie nowych opiekunów starają się grzecznie zachowywać i nie pokazują całego repertuaru swoich zachowań, bo są ostrożne. Natomiast w domu, kiedy już znajdują się pod opieką rodziców, czują się na tyle bezpieczne, że uwalniają wszystkie kumulowane emocje.
W takiej sytuacji mówię mamie i tacie: „Jeśli dziecko się przy pani/ panu złości, to może być pani/pan dumna/y, bo to oznacza, że jest pani/pan jego najbezpieczniejszym obiektem”. Dziecko wie, że rodzic przyjmie wszystkie emocje i jakoś da radę.
- Zobacz także: Marcin Korczyc: Pandemia niczego nowego nie pokazała. Pokazała problemy, które są w szkole od dziesięciu, czy piętnastu lat
Jak pomóc „niegrzecznemu” dziecku w domu?
Takie jest nasze zadanie: kontenerowanie emocji naszych małych dzieci, które mają jeszcze niedojrzały system nerwowy. Co to znaczy? Jeśli syn złości się, to rodzic powinien pomóc mu poprzeżywać tę złość, a potem jeszcze uspokoić się. Nie ma więc sensu mówienie: „Bądź już cicho”, „Idź do swojego pokoju”. Małe dzieci po prostu nie mają jeszcze takich umiejętności. Poprzez obserwację naszego zachowania, muszą dopiero nauczyć się, jak panować nad swoimi różnymi emocjami. Jednym dzieciom przychodzi to łatwiej, innym zdecydowanie trudniej.
Warto też pamiętać, by nie porównywać malucha ze starszym grzeczniejszym bratem. To zawsze przynosi odwrotny skutek od oczekiwanego.
Zawsze też polecam rodzicom czytanie książeczek o przedszkolu lub szkole, dziś wybór jest ogromny. Jest szansa, że któryś z bohaterów będzie zachowywał się podobnie do synka i to da nam pretekst do rozmowy. Można też bawić się w świetlicę lub przedszkole i podczas takiej zabawy uważnie obserwować dziecko. Wtedy właśnie najłatwiej dowiedzieć się, czy maluch ma z czymś problem. Nieoczekiwanie pada drobny gest, jakieś słowo, które zapoczątkowuje sensowną rozmowę.
Pamiętajmy też, że pierwsze miesiące w przedszkolu lub zerówce to dla malucha zawsze jest ogromny stres. Nie unikniemy go, choćbyśmy robili wszystko, by go minimalizować.
Paulina Mierzejewska
Ukończyła psychologię na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Swoje doświadczenie w pracy z dziećmi zdobywała jako psycholog w poradniach i przedszkolach. Jest trenerem i szkoleniowcem umiejętności szybkiego uczenia się zarówno dla dzieci, jak i kadry pedagogicznej. Ukończyła kurs TUS dla dzieci z autyzmem w ujęciu poznawczo-behawioralnym. Jest psychoterapeutą dorosłych w nurcie integracyjnym, pracuje głównie z młodymi matkami, dziećmi i młodzieżą. Mama i żona.