Go to content

Książki są bani, ale to nie powód, żeby zrezygnować z pieniędzy za nie… Podręczniki trafią do kosza, a pieniądze nadal spływają do MEN

Fot. Screeny z Naszego Elementarza online

Już wiemy, że Nasz Elementarz i Nasza Szkoła znikną z polskich szkół. Od września pierwszoklasisty rozpoczną z nowymi podręcznikami (również darmowymi). Reakcje na tę decyzję resortu edukacji są bardzo różne, jednak jak donoszą najnowsze informacje, mimo wycofania podręczników z użycia, do kasy MEN-u nadal spływają pieniądze pobierane za ich uszkodzenie lub zgubę.

Okazuje się, że mimo wycofania z użytku podręczników, MEN nie wycofało regulacji, zobowiązującej do zapłaty za zniszczenie lub zgubienie książki.

Wydawaniem książek zajmują się szkolne biblioteki. Ponieważ nie zostało dokładnie określone, co rozumie się przez hasło”zniszczenie podręcznika”, wiele szkół stosuje swoje wewnętrzne regulacje. Na przykład, gdy zniszczenia wynikają ze zwykłe zużycia książki, rezygnują z obligowania rodziców do zapłaty.

„4,34 zł należy się za każdą z czterech części „Naszego Elementarza” do klasy I, 4,21 zł za każdą z dziewięciu części podręcznika „Nasza Szkoła” do klasy II i 2,35 zł za każdą z dziesięciu części „Naszej Szkoły” do klasy III. Komunikat z września nie został wycofany, mimo że już wtedy ministerstwo wysyłało sygnały o wycofaniu darmowego podręcznika. Resort wciąż prowadzi konto bankowe, na które rodzice zobligowani są wpłacać odpowiednie sumy”*.

Jak podaje Wirtualna Polska tylko w ubiegłym roku, rodzice za zniszczone (i zgubione) podręczniki wpłacili na ministerialne konto ok. 165 tysięcy złotych, łączna kwota wpłat z tego tytułu, to około 300 tysięcy złotych. I z jednej strony można pomyśleć, że uczciwość nakazywałaby równe traktowanie (bez względu na to, kiedy podręcznik został zniszczony, każdy ponosi takie same konsekwencje), to jednak z drugiej strony, aż ciśnie się na usta – po co płacić, za coś za i tak trafi na śmietnik?


źródło: *wiadomosci.wp.pl